sobota, 16 listopada 2013

Trzy słowa - 29.07.

29.07.
SabaQuenn: jeszcze dwa dni i się zobaczymy! Hej Kochana, stęskniłam się za tobą!
VolleyMaja: hej Sabinko! Ja też, strasznie tu bez ciebie i reszty było.
SabaQuenn: Igor nadal pozuje na ideał?
VolleyMaja: Tak, próbuje. On się stara...
 SabaQuenn: Z Julitą też się starał...
VolleyMaja: Sabina, to nie tak, że ja do niego wracam. To nie takie proste. Dzisiaj przywiózł mi zestaw z maca.
SabaQuenn: O! Inwestuje  w twoje krągłości...
VolleyMaja: Taa tylko zapomniał, że nie znoszę big maca i truskawkowego shak'a
SabaQuenn: Liczy się gest.
VolleyMaja: wiem, wolałabym jednak rozmowę z Marcinem. Milczy. 
SabaQuenn: pisałaś do niego? Choć znam odpowiedź, nie pisałaś. Chłopaki gadają,że bez kija do niego nie podchodź.
VolleyMaja: echciu...
 SabaQuenn: nie wzdychaj tylko pisz. Lepiej żebyście się pogodzili przed urodzinami.
VolleyMaja: czemu?
SabaQuenn: bo jak go znam prezent ci już kupił. Szkoda by było nie dostać takiego fajnego prezentu. Ja spadam, do napisania.
VolleyMaja: pa.
        Magda zamknęła okienko rozmowy w telefonie. Cholera, brakowało jej codziennego przekomarzania z Marcinem.  Z nim wszystko było takie proste. Nie musiałaś uważać na słowa, czy gesty. Nie tak, jak teraz z Igorem. Niby rozmawiali na luzie, niby tak jak dawniej, ale... No właśnie to „ale” burzyło cały nastrój. Igor się starał, próbował, jednak ona nie mogła się przełamać. Wczoraj pozwoliła mu się objąć na huśtawce. Jakby się przytulała do...kogoś obcego. Ciągle gadał o przeszłości, a ona chciała o przyszłości. Nie miała odwagi. Choć  potrafiła w nim nadal dostrzec swojego Igora. Chłopaka, którego kochała tak długo. To uczucie, ten facet nie znikł do końca. Może musiała się bardziej postarać, żeby go zobaczyć?
–  Cześć siostra cioteczna! –  Uśmiechnięta, niziutka blondyneczka stanęła nagle przed Mieczyńską.
–  Beata! –  Magda usiłowała wstać z hamaka na którym się wylegiwała.
–  Nie wstawaj – dziewczyna nachyliła się i ucałowała ją serdecznie – przełożyli mi robotę, miałam malować freski na ścianach restauracji, ale remont się im opóźnił, a mnie fucha, więc jestem. Gdzie mam zrzucić rzeczy?
–  U mnie! Głupio pytasz. Babcia pojechała na zakupy, zadzwonię do niej i poproszę o wielki kubełek lodów dla nas. Wieczorem zaszalejemy.
–  Ja nawet mam załącznik do lodów, tylko trzeba by go schłodzić...
–  W pokoju mam małą lodóweczkę.

–  Spryciara! I babcia się nie dowie.

Witam weekendowo. Mały "umilacz" wieczoru. Od tak dla przerwy na herbatę :)

2 komentarze:

  1. czytam jak zwykle i jak zeykle mi si podoba i jak zwykle czekam na kolejne :).Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!
    Widzę, że nie tylko mnie Magda denerwuje. Ewa jej bardzo dobrze napisała, dlatego powinna jej słuchać. Aż się boję o Marcina, biedny chłopaczyna :D
    i przepraszam, że dopiero komentuje, ale mam urwanie głowy na uczelni. :/ pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń