piątek, 3 stycznia 2014

Doktorat: 2. Fotografia

Ada włożyła do walizki Franza biały sweter i zasunęła zamek. Spakowany, pomyślała, jej bagaże stały już w salonie. Wylatywała pierwsza. Do Katowic.
- Kochanie, spakujesz jeszcze to? – Franz wszedł do sypialni.
- Byleby coś niedużego, nie masz już miejsca w walizce – wyciągnęła do tyłu rękę nie odwracając się.
Poczuła, jak Doutz, wsuwa jej w dłoń kopertę. Spojrzała co to jest. Trzymała w ręku bilet do Tokio.
- Franz, przecież bilet musisz mieć przy sobie – westchnęła i odwróciła się.
- Mam – odpowiedział oparty o futrynę.
- Jak masz, jak mi go dałeś – podeszła do niego i stuknęła biletem w pierś. – Chyba coś ci się pokręciło.
- Nie – przyciągnął Adę za ramiona i pocałował w czoło. – Ten jest twój kochanie.
- Franz, nie w tą stronę…
- Ada, leć ze mną – spojrzał na nią prosząco – jesteś spakowana, masz bilet.
- Kochanie, rozmawialiśmy o tym nie raz. Przecież się zobaczymy za niedługo, jest internet, telefon.
- Za dwa miesiące, nie wytrzymam – Franz przytulił dziewczynę mocno do siebie. Objęła go rękoma w pasie. – Nie chcę tam być sam. Bez ciebie. Nie wytrzymam. – Powtórzył.
- Też będę tęsknić, ale damy radę. Kochanie – odsunęła się od niego na długość ramion. Ścisnęło ją gdzieś w środku na widok miny narzeczonego – przecież nie rozstajemy się na zawsze. Będę tęsknić tak samo mocno. Przeżyliśmy już takie dwa miesiące w Paryżu, bez siebie. Wtedy było chyba nawet trudniej, teraz…
- Teraz jesteś moja – ucałował dłoń Ady z pierścionkiem – i już mi nie uciekniesz. Prawda?
- Jestem głuptasie. Ty zdobędziesz rynek finansowy w Tokio, ja napiszę habilitację, wleje trochę wiedzy studentom do głowy, wrócę i będziemy żyć długo i szczęśliwie. – Przytuliła się mocno.
- Kocham cię.
- Wiem.

***
Ada rozglądała się po hali w poszukiwaniu Chmielewskiego. Zauważyła go na lewo od siebie i pomachała energicznie ręką. Odpowiedział szerokim uśmiechem. Spotkali się w połowie drogi.
– Przyleciałaś sama? A gdzie pieprzony arystokrata? - Marek wziął od Mieroszewskiej bagaż podręczny.
– Tak, nie przyleciał – ucięła krótko dalszą dyskusję. – Choć, odbierzemy resztę mojego bagażu. Pozostałe rzeczy przyjadą kurierem w poniedziałek.
– Przywiozłaś cały swój dobytek? – Zapytał.
– Naukowy? Tak. Kiecki od Chanel zostawiłam w szafie Franza. – Odpowiedziała z sarkazmem. Stanęli przy taśmie bagażowej.
– Zuch dziewczyna, cztery godziny z daleka od niego już ci dobrze zrobiły. – Puściły perskie oko, szelmowski uśmiech nie schodził mu z twarzy.
– Marek! – Wiedziała, że się z nią droczy, ale i tak nie mogła powstrzymać oburzenia w głosie.
– Ok. Już jestem cicho. Czekamy dzisiaj na twój samochód, czy odbierzesz go jutro?
– Nie, jutro, jedna doba lotniskowego parkingu mnie nie zrujnuje. Nie będziemy tu kwitnąć i czekać. – Ada zniecierpliwiona wpatrywała się w taśmę, chciała być już w domu.
– Wiesz, że mówisz z lekkim, niemieckim akcentem? – Chmielewski rzucił jakby od niechcenia z kamienną twarzą.
– Marek! – Wysyczała dziewczyna.
– A tak w ogóle to musisz się przebrać, w tym kostiumiku wyglądasz jak sekretarka. – Ciągnął dalej.
– Marek! – Ada nadal uporczywie wpatrywała się w taśmę, gdzie te bagaże, myślała.
– Marek, Marek, zacięłaś się? – Spojrzała na niego w końcu oburzona. Roześmiał się. – Wkurzam cię specjalnie. Dzisiaj wieczorem zorganizowałem małe spotkanie po latach. Będzie Izka, Beata z Marcinem, Andrzej, Witek i Justyna. Powspominamy stare czasy.
– Maaarek! - Ada jęknęła po raz kolejny. – Nie możemy tego przełożyć na kiedy indziej?
– Możemy, za rok, zapisz w kalendarzu. Przecież jutro to ty odstawiasz mnie na lotnisko, zapomniałaś? Twoi rodzice wracają dopiero we wtorek. Poza tym dzisiaj jest sobota, weekend kobieto, weekend.
– Te dwie czerwone to moje, zabieraj i spadamy. – W końcu na taśmie pojawiły się walizki. – Dobrze, dobrze możemy spotkać się na drinka – odpowiedziała dla świętego spokoju.
– Adka na piwo i wódkę, drinki to dla nas za wysokie progi. Oj, dziewczyno, trzeba będzie nad tobą popracować – Marek z uśmiechem pokręcił głową, ściągając z taśmy dwie, wielkie , czerwone walizki. Jęknął pod ich ciężarem – Co ty tam masz?
– Książki – rzuciła mu przez ramię z satysfakcją.
Marek westchnął głośno. W sobotnie przedpołudnie lotnisko w Pyrzowicach było pełne ludzi. Chwilę trwało za nim dotarli do srebrnego citroena. Chmielewski zapakował bagaże Adrianny i ruszyli w stronę Katowic.
– Wiesz nie było mnie tu rok, a krajobraz całkowicie się zmienił – powiedziała cicho Ada patrząc przez szybę.
– To podziwiaj – odpowiedział jej mężczyzna, załączając radio. Właśnie śpiewała Christina Perri "A thousand years" Ada nieświadomie zaczęła cichutko nucić.


***

Gdy zaparkowali przed kamienicą, Ada wysiadła i rozejrzała się dookoła. Zapomniała jak tu jest spokojnie. W samym centrum Katowic. Brzmiało to absurdalnie, ale tak było. Zaraz obok był urząd marszałkowski, dosłownie jedną ulice dalej, tak samo jak wydział filologii polskiej Uniwersytetu Śląskiego, a tu cisza spokój. Dla niej ulica Dąbrowskiego była miejscem magicznym.
– Idziesz? – Rzucił przez ramię Marek.
– Tak. – Ada podniosła z ziemi podręczną torbę i ruszyła za przyjacielem.
Czwarte piętro bez windy ją wykończyło. Zero kondycji – pomyślała. Za to Marek nie miał nawet przyśpieszonego oddechu. Gdy doszli pod drzwi Chmielewski włożył klucz do zamka:
– Uważaj jak otworzę drzwi. Bari nie daruje szalonego powitania – uprzedził, w tym momencie, czarny labrador rzucił się na Adę. Przygwoździł ją do ściany i zaczął lizać po twarzy. – Bari, puść panią. Zachowuj się, bo pomyśli, że cię nie wychowałem. – Powiedział do psa  równocześnie odciągając go z obroże od dziewczyny – wchodź pierwsza i usiądź na kanapie. Wtedy może opanujesz jakoś jego radość. Ja przyniosę resztę rzeczy.
Adrianna weszła do kiedyś ich wspólnego mieszkania. Marek ostatnio zrobił remont. Nie miała okazji zobaczyć jeszcze efektów, więc rozglądała się ciekawie, jednocześnie porównując przeszłość z obecnym wyglądem. Teraz wchodziło się do małego, wydzielonego niewysoką ścianką działową przedpokoju, którego przedtem wcale nie było. Dalej, na prawo, był duży salon. Na lewo kuchnia z niedużą wyspą, rubin szafek w połączeniu z chromem robił wrażenie. Sprytne – pomyślała. Cały „dół”, jak go zawsze nazywali, był utrzymany w jasnej, beżowo - brązowej tonacji. Jedną ścianę, obok wyjścia na balkon, Marek zabudował sosnowymi półkami na książki. Robiło to imponujące wrażenie, salon miał prawie 4 metry wysokości. Jak w bibliotece. Stał tam jeszcze czekoladowy komplet wypoczynkowy, niska skrzynia, która od zawsze robiła za ławę, sprzęt grający i plazma. Zniknęła jej ukochana lampa stojąca i fotel w którym czytała. Ada podeszła do drzwi przy schodach prowadzących na poddasze, przedtem prowadziły do spiżarki, teraz Marek zrobił tu niedużą ubikację z otwartym prysznicem. Bari towarzyszył jej w wędrówce wtykając co chwilę zimny, mokry nos w dłoń. Wspięła się na górę po oczyszczonych do surowego drewna stopniach. Weszła w korytarz z którego prowadziło troje drzwi, po prawej stronie do „ich” sypialni, po lewej do pokoju gościnnego kiedyś, na wprost były drzwi do łazienki. Zajrzała do dawnego pokoju gościnnego. Marek urządził tam teraz swój gabinet. Oprócz sofy, biurka i komputera oraz kolejnych półek z książkami znalazła tam stojący w kącie swój stary fotel i lampę. Uśmiechnęła się szeroko. Nie wyrzucił ich. Co prawda mebel przeszedł lifting, ale akurat ten zabieg w jego przypadku był koniecznością. Skierowała swoje kroki do, kiedyś, ich wspólnej sypialni. Znikł ohydny zielonkawo – szary kolor ścian. Teraz sypialnia była w migdałowym kolorze. Kontrastowały z tym hebanowe meble. Marek nie pozbył się również starego łóżka po dziadkach, przyciemnił je tylko umiejętnie bejcą. To samo zrobił z wielką, rzeźbioną szafą. Dostawił tu tylko dwie, niewielkie szafki nocne, pasujące do reszty. Na ścianie, naprzeciwko łóżka wisiał telewizor, a na komodzie stała mała wieża. Wnętrze uzupełniały oliwkowe zasłony, narzuty i poduszki i niewielki fotel. 
Ada podeszła do nocnej szafki. Z jej blatu wzięła stojące tam zdjęcie. Zdziwiła się patrząc na fotografię. To było zdjęcie z ich ostatnich, wspólnych wakacji. Sprzed trzech lat. Siedziała uśmiechnięta na kolanach Marka na tarasie domku przy plaży w Łebie. Bawił się jej włosami, ale wzrok miał utkwiony w dekolcie bluzki. Pamiętała ten dzień, wieczorem, na dyskotece pokłócili się o jakąś głupotę. Rzuciła mu wtedy w twarz: „Zastanów się, czy jeśli mówisz mi, że mnie kochasz, to naprawdę nadal to czujesz.” Nie odpowiedział, spuścił tylko wzrok. A ona wybiegła i pobiegła przed siebie, ze łzami w oczach. Przesiedziała kilka godzin na plaży, czekając na niego. Nie przyszedł. Wróciła do domku i zastała Marka w łóżku, z Izką.
O 6:30 miała pociąg do Katowic. Rzeczy spakowali i przywieźli jej Beata z Marcinem. W domu czekał na nią list z informacją, że dostała się do międzynarodowego programu naukowego „Młodzi naukowcy w Zjednoczonej Europie”. Za nim Marek wytrzeźwiał i przyjechał do Katowic, ona była już w Warszawie, ustalając szczegóły w ministerstwie. To był koniec ich ośmioletniego związku. Ostatni rok studiów robiła już w Paryżu, na Sorbonie. Kobieta zmarkotniała, nie była pewna czego dowodzi obecność tutaj, tego zdjęcia. Czyżby pomimo tych trzech lat Chmielewski nadal coś do niej czuł. Z jednej strony miło ją to połechtało, a z drugiej była pewna, że to dla niej zamknięty rozdział.
– Przyłapałaś mnie – Marek stanął w drzwiach sypialni. Nie słyszała jak wchodził po schodach. Bari leżący przy jej nogach też jej nie ostrzegł.
– Zdrajca – potargała psa za ucho. – To raczej ty mnie przyłapałeś. Nie powinnam tu wchodzić, to twoja sypialnia – odpowiedziała jednocześnie odkładając zdjęcie na szafkę.
– Kiedyś była nasza. Nie zapytasz dlaczego? – Kiwnął głową w kierunku ramki.
– Nie. To zamknięty rozdział. – Skrzywiła się, nie lubiła rozmów o uczuciach. 
– Ada – przyklęknął przed nią i spojrzał prosto w oczy. – Miałem piętnaście lat, jak pierwszy raz cię zobaczyłem na osiedlu. Tyle co, przeprowadziłem się do Katowic z rodzicami. Nie znałem nikogo, a ty byłaś pierwszą osobą z którą rozmawiałem. Spytałem cię o drogę do spożywczaka.
– U Pani Jasi – zaśmiała się przypominając sobie chudego, tyczkowatego chłopaka w czarnych rurkach, półdługich włosach i rozciągniętym czarnym swetrze.
– Tak i zakochałem się w twoich szarych oczach, poszłaś ze mną do tego sklepu. Chodź chyba trochę się mnie bałaś – usiadł obok Ady na łóżku.
– Kupiłeś mi loda. – Uzupełniła.
– No, czekoladowego, twoje ukochane. Od tamtego dnia byliśmy nierozłączni, aż do tego feralnego dnia w Łebie. To zdjęcie – Marek wziął do ręki fotografię – przypomina mi, że miałem kiedyś w życiu wszystko. I straciłem to przez własną głupotę. Wiem, że dla ciebie to przeszłość. Zraniłem cię w najbardziej okrutny sposób. A straciłem, w najbardziej głupi. Dziękuję, że potrafiłaś zachować chociaż przyjaźń. Równie dobrze mogłaś nie chcieć mnie więcej widzieć.
– Chociaż przyjaźń. Marek! – Ada wstała. – Pokłóciliśmy się o pierdołę, a ty wylądowałeś w łóżku z moją przyjaciółką. – Wzięła głęboki oddech dla uspokojenia. – Nie rozmawiajmy o tym. Przerabialiśmy to już.
Marek stanął obok niej, złapał za rękę, przyciągnął do siebie i przytulił.
– Wiem, Puchatku. Przepraszam za wszystko. Za całokształt - odsunął ją od siebie. – A teraz powiedz, jak podobają ci się moje zmiany w twoim mieszkaniu?
– Babcia by cię zabiła za przerobienie spiżarki – powiedziała Ada i poczuła, jak cała nieprzyjemna, nerwowa atmosfera gdzieś się ulatnia.
– Ale pochwaliła za coś innego. Chodź.
Marek zaprowadził ją na korytarz, pociągnął za zwisający z boku sznurek, którego Adrianna nie zauważyła wcześniej. Z cichym skrzypieniem rozłożyły się schody.
– Niemożliwe? Marek serio? Zrealizowałeś marzenie babci? – zszokowana patrzyła na przyjaciela
– Tak. Pozwól, że wejdę pierwszy – odpowiedział Marek z błyskiem w oku i zaczął wchodzić po schodach. Otworzył ukrytą klapę w suficie i zawołał do Ady: – teraz ty.
Gdy wyszła na dach, jej oczom ukazał się taras. Podłoga wyłożona był drewnem, dookoła otoczonym przez żeliwny płotek. Stał tam stół z krzesłami pod niedużym namiotem, leżak, ogrodowa huśtawka. Był też grill. W donicach różnej wielkości posadzone były krzewy, jakieś nieduże drzewka. Kwitły wrzosy.
– I jak? – Marek usiłował zachować twarz pokerzysty ale zdradzały go lekko drgające kąciki ust.
– Pięknie, jak ci się to udało? Przecież zarządca nie chciał się nigdy na to zgodzić. – Odpowiedziała, podchodząc do huśtawki i rozglądając się dookoła z zachwytem.
– Zmienił się zarządca, zmienił się właściciel kamienicy. Dopłacam mu niewiele za dodatkową powierzchnie, ponadto, gdy remontowałem górę, zrobiłem też dach, pamiętasz zawsze się lało po kątach. Wzmocniłem strop i proszę – jest podniebny ogród.
– Niesamowite! – Ada nie mogła nacieszyć się widokiem.
– Chodź, posiedzisz sobie tu jutro, teraz zjemy spaghetti, które dla nas przygotowałem, odpoczniemy chwilę i pójdziemy zdobywać Katowice nocą.

Witam w Nowym Roku, życzę aby był lepszy niż poprzedni, pełen spełnionych marzeń :)
Drugi rozdział miał się ukazać  1 stycznia ale...no nie wyszło, no xd. 
Tym razem rozdział będzie z dedykacją: dla Ann, bez powodu :D

13 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Franz, naprawdę rozkapryszony chłopczyk z Ciebie, za pięć dziewiąta taka akcja z biletem. Arystokrata podstępu się chwyta. Marek za to... i Ada. Ładną mieli przeszłość, ośmioletnią, mieszkali razem i obydwoje musieli wspaniale czuć się w tym mieszkaniu. Bardzo podobało mi się, jak je opisałaś, mega klimatyczne. Tylko zastanawia mnie co dalej. Błękitnokrwisty w Tokio, Mareczek Don Juan w Stanach, a Ada z kim? Sama z Barim? Chyba że coś się wydarzy podczas nocnego zdobywania Katowic? Czekam! :)

      Usuń
    2. Witam:)
      Franz nie lubi przegrywać i powiedział Adzie na początku,że nie chce aby mu kiedykolwiek zniknęła z oczu, on te słowa wziął bardzo poważnie :D
      Dziękuje za docenienie opisu mieszkania, troszkę nad tym siedziałam, ale gdybym mogła sobie wybrać lokum, to wyglądało by ono w taki sposób lub bardzo podobnie.:)
      Zależało mi na przedstawieniu historii Ady i Marka już teraz, łatwiej będzie zrozumieć ich relacje. Spędzili ze sobą cały okres nastoletni i początki wkraczania w dorosłość. To czas kiedy coś co się w nas kształtuje zostaje na całe życie. W pewien sposób, pomimo tego, jak się rozstali i co zrobił Marek, nadal są sobie bardzo bliscy i związani ze sobą. On jest jej dobrym duchem, a ona jego aniołem stróżem.
      Pieknie podsumowałaś w komentarzu: Błękitnokrwisty w Tokio - ale nadal ma kartkę na plecach Ady z napisem "rezerwacja".
      Do Juan wyjeżdza - jednak nadal czuwa z daleka.
      Bari pozostał na stanowisku, no ale, sensem życia każdego labradora jest jedzenie i przyjazne usposobienie (nawet złodzieja zaprosiłby na herbatkę, gdyby przyniósł mu ciasteczko), na razie robi za kaloryfer.
      A co się wydarzy podczas zdobywania Katowic? Zapraszam na trzeci rozdział za jakiś czas :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. O kurcze. Ten opis mieszkania... Magia! Idzie się zakochać od samego czytania, w dodatku ten taras na dachu <3 Marek nieźle się postarał.
    Osiem lat to bardzo dużo. Marek wtedy zrobił najgłupszą rzecz, jaką mógł zrobić. Po tylu latach zdradzić swoją dziewczynę. Ciekawe, czy już mu się znudziła, czy co.
    A jeśli chodzi o Franza, to powinien się liczyć z tym, że jego ukochana chce spełniać swoje marzenia. Taki trochę egoista z niego, myśli tylko o sobie. Dobrze, że Ada z nim nie pojechała.
    Czekam na cd, bo strasznie jestem ciekawa :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Czyli, jakby co, mam współlokatorkę ? :) Powiem więcej, że mieszkanie z podobnym układem istnieje w realu, nie tak urządzone, ale układ ma zbliżony. Niestety bez podniebnego ogrodu...
      Marek się cały czas stara, nikt nie zna Ady tak jak on:) Franz się cały czas uczy swojej narzeczonej, tylko niestety czasami ie odrabia pracy domowej .
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Muszę się przyznać, że od dłuższego czasu czytam Twoje posty, lecz dopiero dziś odważyłam się skomentować ;)
    Zazwyczaj nie lubię czytać opisów (ludzi, pomieszczeń, czegokolwiek) , ale ten opis mieszkania bohaterów bardzo mi się spodobał :) Tak trzymaj :D
    Jak na moje, to Franz po jakimś czasie zawita do Katowic, ale oczywiście mogę się mylić ;P
    Nie mogę doczekać się kolejnego wpisu !
    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! witam serdecznie i jest mi niezmiernie miło, że postanowiłaś dodać parę słów od siebie.
      Skoro nie lubisz opisów - tym bardziej pękam z dumy, że ten przypadł Ci do gustu. Dziękuję :)
      Oczywiście,że Franz zawita, w końcu z Tokio też wylatują samoloty do Polski :D
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Bożebożebożebożeboże! Dobrze, że sobie jeszcze przeczytałam przed snem, będę lepiej spać! xD Jest osoba na świecie, której Marek nie zdradził. Tą osobą jestem JA! Chętnie przygarnę do swojego łóżka, jeśli Ada nie będzie chciała. Ale tylko do łóżka, bo słodki, ale do życia nie, bo to jednak drań jest. Chociaż... jeśli Marek nadal mieszkałby w tym mieszkaniu. Też tak chcę!
    Franz przy Marku to taki chłopczyk, aż się dziwię, co Aa w nim widzi. Pan książę, ma swoją księżniczkę, ale królowa-matrona organizuje im wesele. Ojej, taki synuś xD Jak on wytrzyma z tym Tokio bez mamy, ups, bez Ady? ;P
    Coś krótko, wiesz? ;> Czy mi się tak wydaje tylko?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Twoje komenatrze :*
      Oficjalnie zostałaś przewodniczącą fan clubu Marka (wręcza plakietkę i kartonowe zdjęcie w skali 1:1). I tak prywatnie sobie myślę, że Marek już na Ciebie w tym łóżku czeka Xd. Ada go nie chce oddaje w dobre ręce :)
      Franz w Tokio nie wytrzyma, ani bez jednej ani bez drugiej :P
      Jakie krotko?? 10 stron w wordzie - to chyba przyzwoicie? :)

      Usuń
  5. Ooooł, to ona i Marek, tak przeczuwałam, że tu ta przyjaźń jest taka..chemiczna, bo między nimi tak iskrzy. Nie tak jak z Franzem, bo dlaczego nie odpowiedziała, że go kocha, hę, hę, hęęęęę?;> Dobra, ja wiem swoje. Tokio coś tam zniszczy, coś tak czuje. :D
    Cudowne.,
    Czekam na dalej. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam:)
      Tak dałam Adzie i Markowi dłuugąąąą wspólną przeszłość. Nawet psa się dorobili xd. Zaszalałam. I ciesze się, że tą chemię nadal widać :)
      Nie za spoileruje za dużo gdy powiem, że Ada nie lubi mówić o uczuciach. te wszytskie "kocham cię mocniej" "najdroższy" i spijanie sobie z dziobków - nie, o nie dla niej xd a przynajmniej tak się jej wydaje :)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że przyszły tydzień okaże się realna datą :)

      Usuń