wtorek, 18 listopada 2014

2. Koncert niewiadomych

2. Walnięta Elka

Eleonora


Gdy do moich uszu dotarły pierwsze takty Arii na strunie G domyśliłam się od razu, kto dzwoni. Mój numer telefonu znało kilka osób. Mama, babcia, wychowawczyni Pawińska, mój pracodawca Staszyński i prawdziwy szef, czyli pan Jarek Mniszek. Może dla kogoś było to dziwne, że mój numer posiadały tylko cztery osoby. Dla mnie osobiście, były to, aż cztery. Nie zamierzałam tej listy powiększać w najbliższym czasie. Zgadłam, dzwonił pan Jarek. Miałam nadzieję, że z wiadomością o pracy. Potrzebowałam kasy.
Dzień dobry panie Jarku. – Zaczęłam miło.
Cześć, Nora. Słuchaj, dzwonię do ciebie z wielką prośbą – zawiesił głos na chwilę.
Jaką wielką? – zaśmiałam się – Przecież wiem, co pan chce mi powiedzieć. Mam przyjść jutro do stadniny, trzeba zrobić zeznania dla skarbówki, jak co miesiąc. – Oświadczyłam pewnym tonem.
Tak, to też – odpowiedział, jakby moje słowa go zaskoczyły. Dziwne, Jarosława Mniszka nic nie zaskakuje, ale słuchałam dalej. – Noro, wiesz, że mój syn miał wypadek w czwartek?
Wiem. – Teraz ja byłam totalnie zaskoczona. Co ma Maciek do piernika!
Chodzicie razem do klasy. Dzisiaj byłem w szkole, porozmawiać o sytuacji Maćka, że nie będzie go w szkole do końca roku i wasza wychowawczyni uraczyła mnie wiadomością o jego doskonałej ocenie z matematyki na świadectwie – Mniszek znacząco zawiesił głos.
Yhymmm – odpowiedziałam, ni to zaprzeczając, ni potwierdzając. Oczywiście wiedziałam o pale szkolnego preety boya, ale guzik mnie to interesowało. Nie miałam pojęcia, co ten cały telefon ma znaczyć.
Szkoda, że nie powiedziałaś mi o jego kłopotach wcześniej – westchnął rozczarowany.
Nie będę przepraszać. To nie moja sprawa. I nie kabluje na innych. – Ucięłam krótko.
Ech Noro, cała ty. No dobra, stało się. Maciek ma komis pod koniec sierpnia. Zapytam wprost, nie zechciałabyś go do niego przygotować? Wiem, że to jest mnóstwo pracy...
Dużo? Panie Jarku, szczerze? – weszłam mu w słowo.
Jak zwykle, Noro.
Wiedza pańskiego syna jest żadna. Jestem z nim tylko ten rok w klasie, a dziwę się jakim cudem prześlizgnął się z matmy na jakimkolwiek poziomie nauki.
Nie wiedziałem, że jest aż tak źle. No cóż, będzie się musiał uczyć więcej. Nie nauczy się jeśli ktoś mu nie wytłumaczy, a ty jesteś w tym świetna, masz wiedzę i potrafisz ją przekazać. Wiem, że robiłaś maturalne zadania z Piotrkiem Staszyńskim.
Robiłam w ramach hobby, lubię matmę. I proszę się nie przymilać.
Noro, ja naprawdę nie mam kogo poprosić. Nie może go przygotowywać Pawińska, ani inny nauczyciel ze szkoły. Za moment będą wakacje, wszyscy wyjeżdżają. Zorientuj się w cenach korepetycji i powiedz ile. Bardzo cię proszę.
Muszę się zastanowić. – Ucięłam.
Zastanów. Bardzo cię o to proszę. – Powtórzył.
Ech, ok – odpowiedziałam myśląc gorączkowo. Nagle odezwały się we mnie lata dobrego wychowania. – Jak się czuje Maciek?
Dobrze – odpowiedział zaskoczony Mniszek. – Jest trochę poobijany, ale wywinął się tanim kosztem. Pozdrowię go od ciebie.
Zastanowię się i oddzwonię. Do widzenia – zakończyłam tą dziwną rozmowę. Po jaką cholerę miałam pozdrawiać Maćka Mniszka? Tak, dobre wychowanie i przestrzeganie norm społecznych przede wszystkim.


Maciek


Rodzice już poszli. Pod wieczór zajrzała do mnie Justyna. Jako dobra, starsza siostra przyniosła najnowszego Kinga do czytania, a jako posłuszna córeczka książkę do matmy, zeszyt, ołówek i gumkę. Śmiałem się z zestawu przez dobre dziesięć minut.
Słyszałem rozmowę ojca z walniętą Elką. Na razie wyrok nie zapadł, bo musiała się zastanowić. Miałem nadzieję, że powie „nie”. To nie tak, że nie chciałem się uczyć. Chciałem, przecież nie byłem kompletnym idiotą. Musiałem zdać matmę. Jednak perspektywa uczenia przez Eleonorę Docką, przyprawiała mnie o gęsią skórką.
Walnięta Elka pojawiła się w naszym spokojnym miasteczku znikąd. Jej babcia Maria Krudel, wróciła do rodzinnej wsi, Stasznika, ładnych kilka lat temu. Odremontowała niszczejący domek po swoich rodzicach. Postawiła się tym samym Staszyńskiemu, z którego stadniną graniczyła działka. Pamiętam ją, jak jeszcze pracowała z moją mamą w miejskiej w bibliotece w Kamiennym Moście. Już wtedy była miejscową znachorką. Zbierała zioła na użytek własny i na sprzedaż. Kobiety latały do niej po różne wywary i mieszanki. Żyła sama, bez rodziny, nikt nawet nie wiedział, czy takową posiada. W zeszłe wakacje gruchnęła plotka, że do Marii wprowadziły się nagle dwie kobiety. Okazało się, że była to jej córka Zofia i wnuczka Eleonora. Ludzie gadali, że pan Docki siedzi w więzieniu za zabójstwo. Starsza Docka pracowała sprzątając w urzędzie miejskim w Kamiennym, a Elka od września zaczęła chodzić do naszego liceum. To nie tak, że od początku wszyscy byli do niej niechętnie nastawieni. Była sensacją. Pamiętam, jak z Sebą i Tytoniem zastanawialiśmy się, jak będzie wyglądać ta „nowa”.
Weszła do klasy wysoka, w workowatych szarych spodniach i obszernym swetrze, choć było ciepło. Na głowie miała zawiązaną czarną chustkę. W drobnej twarzy wyróżniały się oczy. Miała lodowe spojrzenie, niczym jakaś bezduszna zjawa. Pawińska krótko ją przedstawiła i poprosiła, aby opowiedziała o sobie. Elka wzruszyła ramionami i odpowiedziała; „Wszystko, co istotne pani już powiedziała, gdzie mogę usiąść?” I tyle. Potem zajęła miejsce pod oknem na ukos dwie ławki przede mną. Nie odpowiadała na zaczepki i uśmiechy, nie rozglądała się po sali. Na przerwie wcisnęła słuchawki na uszy i zignorowała otoczenie. Dziewczyny próbowały do niej zagadywać, męska część proponowała pomoc w poznaniu miasta i szkoły. Olała wszystkich z góry. Jeśli komukolwiek odpowiedziała, nie gasząc go spojrzeniem, jej słowa ociekały ironią i zazwyczaj były trafną, złośliwą ripostą. Uczyła się bardzo dobrze, choć nie wyrywała się do ustnych odwiedzi i nie była sama z siebie aktywna. Miała dodatkowe spotkania z większości przedmiotów i przez pierwsze półrocze ciągle coś dodatkowo zdawała. Wszyscy się zastanawiali do jakiej szkoły ona wcześniej chodziła.
Walniętą Elką stała się trochę później. Gorczyński z trzeciej „a” założył się, że ją zaliczy, bo lubi trudne przypadki. Ignorowała go przez trzy miesiące, omijając zazwyczaj szerokim łukiem. On robił się, co raz bardziej agresywny. Kiedy w listopadzie złapał ją w pasie, na korytarzu w szatni, zaczęła przeraźliwe wrzeszczeć, a Gorczyński w ciągu kilu sekund wylądował z rozwalonym nosem, zwijając się na podłodze, trzymający się za jaja. Elka zaczęła się histerycznie śmiać, kopnęła go po drodze i wyszła po prostu ze szkoły. Od tego czasu wszyscy woleli trzymać się od niej z daleka. Ja też.
Zastanawiałem się, czy nie zacząć się modlić życzeniowo, aby nie wpadł jej do głowy pomysł uczenia mnie. Rozdzwonił się mój telefon. Ojciec. Odebrałem niechętnie.
Tak, tato?
Maciek, Nora się zgodziła. – Powiedział tylko. Westchnąłem ciężko w duszy. – Podała też ile będzie cię to kosztowało, ale na uczciwych warunkach. Kasa nie za godziny korków, bo twierdzi, że jesteś wybitnym idiotą matematycznym – zacisnąłem mocniej usta, aby nie przerwać ojcu i odesłać Docką do siedmiu diabłów – i kosztowało by to majątek. Weźmie za korepetycje siedem stów, ale pod kilkoma warunkami…
Jakim? – zapytałem zrezygnowany.
Po pierwsze, zapłacisz jej jak zdasz. Po drugie ona dyktuje godziny i ilość nauki. Przerabiacie, daje ci zadania do odrobienia, sprawdza itd. Jeśli uzna, że olewasz, odpuszcza sobie. Ale wtedy ja ci nie odpuszczę Maciek.
Oprócz tego że będzie mi matę tłumaczyć została też moim dozorcą? – wyrwało mi się.
Tak. Nauczycielem, dozorcą, sędzią i katem. Masz chłonąć wiedzę, być dla niej miłym i jeśli usłyszę, że coś jest nie po jej myśli, to obiecuję, że sam wezmę miesiąc urlopu i będę ci wbijał matematykę do głowy. A wtedy, wierz mi, zatęsknisz za taką miłą dziewczyną, jak Nora. Dobranoc synu.
Nie zdążyłem odpowiedź, bo się rozłączył. Miłą dziewczyną? Pogięło go?

8 komentarzy:

  1. Moja pierwsza reakcja: już..? Przerwałaś w takim momencie... Chciałabym dowiedzieć się jak najszybciej co będzie dalej:) To opowiadanie porządnie wciąga:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej:)
      Jakoś tak...wiem krótko było, ale nie zapowiada się (na razie) aby rozdziały w tym opowiadaniu miały być dłuższe:)
      Następny "odcinek" za jakiś czas, więc proszę o cierpliwość :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ironiczna księgowa i głąb z matmy (nie mylić z humanistą) - szczerze wątpię, żeby mieli ze sobą o czym rozmawiać. No, teraz będą mogli rozmawiać o matematyce, ale to raczej przez pana Mniszka, a nie przez wzajemne uwielbienie :P Trudno mi rozprawiać tutaj o fabule, bo jednak niezbyt wiele się zadziało (może okaże się, że ta dwójka będzie potrafiła się dogadać, pierwsze spotkanie przez nami), mam jednak nadzieję, że Maciek, jeśli ma się okazać wrażliwym chłopakiem, to nie będzie zgrywać przed Eleonorą twardziela (chyba że tym wrażliwym chłopcem nie będzie, to co innego), natomiast postać Eleonory może tutaj sporo namieszać. Och, ten wiek, też wtedy myślałam, że wszystko wiem i że jeśli o niektórych rzeczach się nie mówi (w jej przypadku chyba tutaj chodzi o ojca), to że one nie istnieją. Także to ona tutaj może sporo namieszać.
    Okej, na początek jak zwykle teorie spiskowe, jak to będzie później, się okaże. Trochę ciężko z tą narracją, w sumie się Tobie dziwię, że piszesz coś w pierwszoosobowej. Co dla mnie jest dziwne, to perspektywa Maćka jest jakaś lepiej strawna, mimo że na początku prologu nie podobała mi się zupełnie. Chociaż może musisz się wkręcić ;)
    Idę skomentować drugie opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,

      Święte słowa - oni też uważają,że nie mają o czym rozmawiać :D
      Jednak tak jak napisałaś, to dopiero początek więc wiele się wydarzy. Elka ma dość specyficzne podejście do życia, uważa, że już miała miękkie serce i nie chce tego powtórzyć. Do tego faktycznie dochodzi specyfika metryki i przekonanie iż wie wszystko, na dodatek wie najlepiej :)
      Co do narracji się niewypowiem, moze jestem zarozumiała, ale nie uważam ,aby wychodziła mi bardzo źle:)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Nie napisałam, że narracja wychodzi bardzo źle, tylko że TROCHĘ ciężko. To dwie różne rzeczy... ^^

      I żeby nie zaśmiecać w dwóch miejscach: "logistykę marketingową" wygooglowałam, już nie jestem aż taką idiotką, no proszę Cię...

      Usuń
  3. Kiedy będzie coś nowego z Kserokopii miłości?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej:)

      Jeśli kataklizmu nie będzie to w prezencie mikołajkowym:)

      Pozdrawiam

      Usuń