Miesiąc praktyk
minął Lilce błyskawicznie. I choć głównie siedziała w biurze i
porządkowała papiery, to sporo czasu spędzała również z
Karolem. Przy bliższym poznaniu okazał się sympatycznym facetem.
Przestał się narzucać i robić dziwne aluzje. Dziewczyna, co raz
mniej żałowała, że zgodziła się iść z nim na absolwencką
imprezę. Po cichu zaczęła nawet poszukiwania kreacji. Nocne
wycieczki wydawały jej się tylko pięknym snem. Próbowała kilka
razy przenieść się znów do tamtego domu, ale nic się nie stało
po chwyceniu za amulet. Gdyby nie rozdziały mangi – byłaby
pewna, że to wszystko: korytarz, dom, pracownia i śpiący chłopak,
były tylko sennym marzeniem. Czekała na powrót Justyny, musiała z
kimś przedyskutować, to co się stało. Mogła oczywiście
porozmawiać z siostrą, ale ta ostatnio przebywała w innym świecie,
który był nawet bardziej przerażający, niż jej umiejętność
rozmowy z duchami.
W domu
Kostrzyckich nadal trwała rewolucja, z ładnymi wizjami na początek
regularnej bitwy, pomiędzy Joanną, a Julitą. „Młodzi”, jakoś
teraz już nikt nie mówił inaczej o starszej siostrze Kostrzyckiej
i Sebastianie, chcieli, aby ślub odbył się w pierwszy dzień świąt
i był skromny, z przyjęciem dla najbliższej rodziny. Julita
twierdziła, że pięć miesięcy, to stanowczo za mało, żeby
przygotować jakąkolwiek uroczystość, nawet małą, nie
wspominając o tym, że na słowa „małą” i „skromną”
dostawała apopleksji i plam na twarzy. Batalia, o każdy szczegół,
trwała na całego.
Lila właśnie
wróciła z ostatnich praktyk u Straczyńskich i już na piętrze
dziadków słyszała kłócące się panie. Temat był ten sam, od
dnia ogłoszenia zaręczyn, argumenty obu stron też. Dziewczyna z
ciężkim sercem udała się do salonu skąd dochodziły podniesione
głosy.
– Mamo! Jakie
girlandy kwiatów, jaki kwartet smyczkowy? – w głosie Joaśki
pojawiały się pierwsze nutki histerii.
– Girlandy
kwiatów białych: frezje, margerytki, do tego wstążki . Złote
najlepiej, bo przecież suknię będziesz mieć biało złotą –
niewzruszenie, spokojnym głosem kontynuowała Julita – a kwartet
smyczkowy...
– Mamo! Jaką będę
mieć suknię?
– Białą, łamaną
złotym haftem. – Julita wstała z kanapy w salonie, gdzie
siedziała zasypana rożnymi rodzajami folderów i podeszła do
stojącej przed nią starszej córki. – Nie garb się. –
Machinalnie klepnęła ją w plecy. – Głowa do góry. Tutaj będzie
taki stanik z dekoltem w serce, który uniesie ci biust do góry. Od
ramienia zacznie się haft i będzie schodził skosem do samej
spódnicy, która z kolei będzie suto marszczona, przejdzie z tyłu
w długi tren, też ze złotym haftem. Do tego welon, długi
oczywiście. Poniosą go Martynka i Majka od ciotki Elki, mają po
pięć lat, więc akurat wiekowo będą pasować. Włosy przyciemnimy
na jakiś kasztan kochanie, ten pomarańczowy będzie gryzł się ze
złotym haftem.
– A na czubek
głowy położysz mi wisienkę. – Teatralnie krzyknęła Joaśka.
– Nie, wisienki
nie będzie. Jak ty do mnie mówisz? – do Kostrzyckiej dotarły
słowa córki . W oczach zalśniły jej łzy. – Ja, tutaj mam piękną
wizję, jak płyniesz do ślubu, a ty...
– I wyglądam,
jak puszysta beza, mamo, ja tak nie chcę!
– Wiktor!
– Sebastian!
Panowie wręcz
zmaterializowali się w salonie, którego dotychczas unikali, jak
ognia, jako głównego pola bitwy. Lilka przezornie została w
drzwiach pomiędzy kuchnią, a salonem.
– Zrób coś z
nią! – każda z pań Kostrzyckich skierowała, to zdanie do
swojego mężczyzny, oczekując moralnego, mentalnego i wszelakiego
wsparcia z jego strony.
– Spokój! –
niespodziewanie, Sebastian z Wiktorem
wyartykułowali zgodnie, to jedno słowo i spojrzeli na siebie
najpierw ze zdziwieniem, które przeszło w szeroki uśmiech.
– Pan pierwszy. –
Sebastian skinął głową przyszłemu teściowi.
– Julito, zadam
ci jedno pytanie, czyj to jest ślub i wesele? – Wiktor łagodnie
zapytał żony.
– Joanny, ale...
– odpowiedziała, lecz mąż jej przerwał.
– I to ona
pójdzie do ołtarza, w kościele, który sobie sama z Sebastianem
wybierze, w sukni, która będzie jej odpowiadać, bez kwiatowych
girland, kwartetów, jeśli sobie ich nie życzy. Będzie tak, jak
ona chce, bo ją kochamy, bo jest naszą córką, pełnoletnią od
dawna, nawiasem mówiąc, a my będziemy ją wspierać, ładnie
wyglądać i ronić łzę, gdy powie sakramentalne tak, gdziekolwiek
i w jakikolwiek sposób postanowi to zrobić. Jasne?
– Tak. – Cicho
odpowiedziała Julita, speszona przemową męża. Joanna uśmiechnęła
się triumfująco.
– Moja droga nie
uśmiechaj się tak – Sebastian zwrócił się do narzeczonej. –
Teraz ja ci zadam jedno pytanie, czy masz zamiar jeszcze raz brać
ślub i mieć wesele w swoim życiu?
Joanna mocno
zdziwiona popatrzyła na chłopaka.
– Nie, czyś ty
zwariował, oczywiście, że nie. – Odpowiedziała szybko.
– Więc proszę
cię, pozwól mamie na odrobinę kontrolowanego szaleństwa. Potem
będziesz sobie wypominać, że nie było tego, czy tamtego, a
drugiej szansy, mam nadzieję, na powtórkę takiej imprezy, już nie
będziesz miała. Bo ja chcę tylko tobie, raz w życiu przysięgać.
Zaszalej Joaśka. Niech będzie romantycznie i lukrowato, tak, jak
każda dziewczynka sobie marzy. – Sebastian podszedł do
dziewczyny i ją przytulił, zmierzwił czerwone włosy, a ona
westchnęła głośno. – I nie bój się, że będziesz passe, to
nie ważne. A teraz dogadaj się z mamą. Panie Wiktorze, a my
chodźmy do Kociego Oczka, musimy się schłodzić.
– Święta prawda
zięciu.
Panowie obrócili
się napięcie i równym krokiem wymaszerowali z salonu, po drodze
witając się z Lilką.
– Pilnuj ich. –
Szepnął Kostrzycki swojej młodszej latorośli do ucha, puszczając
równocześnie oczko.
Lila weszła do
salonu i klapnęła na fotel. Mam i siostra przyglądały się jej
natarczywie.
– O Nie! Nie
wciągniecie mnie w to. Ja tu jestem Szwajcarią. – Odpowiedziała
na ich spojrzenia dziewczyna.
– Ale Lileńko,
córeczko. – Julita uśmiechnęła się przymilnie.
– Siostrzyczko
kochana, druhno moja. – Joaśka próbowała ją podejść z drugiej
strony.
Lilka szybko wstała
z fotela, podeszła do stołu i wzięła kawałek czystej tekturki i
flamaster. Napisał coś na kartoniku i odwróciła się do żeńskiej
części rodziny.
-Widzicie, co jest
tutaj napisane? – zapytała przymilnie. Mama z siostrą pokiwały
głowami. – Tak, jestem Szwajcarią, tak jak napisałam. Jestem
neutralna. A teraz siadajcie do tych folderów, podzielcie się po
połowie. Każda z was zaznaczy w nich, to co się jej podoba, a
potem skonfrontujemy i zastanowimy się, jak dojść do porozumienia.
Macie na to czas do siedemnastej, czyli dwie godziny, bo umówiłam
się z Justyną. Do roboty.
– Dyktator. –
Wymruczała Joaśka pod nosem, sięgając po kilka folderów.
– Słyszałam! –
odkrzyknęła “Szwajcaria” idąc do kuchni, aby spenetrować
zawartość garnków na kuchence.
***
Liliana szukała
wzrokiem blond głowy swojej przyjaciółki wśród osób
spacerujących pod wrocławską Pergolą. Nie widziały się od
czerwca, bo Justyna zaraz na początku lipca wyjechała na praktyki.
Lilka rozmawiała z nią sporadycznie, bo tam gdzie była, zasięg
był prawie żaden. Przed wyjazdem zdążyła w wielkim skrócie I
tylko telefonicznie opowiedzieć przyjaciółce o swoich podróżach
we śnie. Justyna przyjęła jej rewelacje ze stoickim spokojem. Obie
zszokował nowy rozdział Skip beat, ale nie miały czasu porządnie
tego omówić. W końcu Lilianna wypatrzyła dziewczynę. Stała
oparta o jeden z filarów.
– Hej! –
powiedziała i cmoknęła ją w policzek.
– Cześć,
czarodziejko. – Justyna przytuliła Lilkę. – Jak tam twoje
podróże?
– Jakie podróże?
Przecież mam praktyki? – odpowiedział zdziwiona.
– Lilka, w snach,
chodzi mi o twoje nocne wyprawy do Japonii, swoją drogą musisz mi
wszystko dokładnie wytłumaczyć, chyba się trochę boję tych
twoich mocy. – Zaśmiała się nerwowo.
– Ja też się
boję. – Kostrzycka spojrzała poważnie na Justynę i rozejrzała
się dookoła. Wokół nich było sporo osób, para z małym psem
przyglądała się z zaciekawieniem.
– Chodź
pójdziemy w stronę ogrodu japońskiego, o tej porze powinno być
tam już pusto. – Justyna wzięła Lilę pod ramię.
Po drodze, dopóki
nie zrobiło się wokół nich cicho i spokojnie, rozmawiały o
swoich praktykach i napiętej sytuacji w domu Kostrzyckich.
– Czyli co?
Powiedziałaś im, że jesteś neutralna? – Justyna śmiała się
z opowieści Lilki.
– Tak, dokładnie!
Wyobraź sobie, że jakoś zaczęły się nawet dogadywać nad tymi
czasopismami. Co nie zmienia faktu, że nadal czuję się w ich
towarzystwie, jak na polu minowym.
– Chodź, tu jest
spokój. – Justyna niespodziewanie pociągnęła dziewczynę na
ławkę ukrytą pod rozłożystym drzewem. – Opowiadaj! –
zażądała.
– Nie wiem od
czego zacząć. Paradoksalnie wiem, że przez Joaśkę wszystko
powinno być łatwiejsze, ale nie jest – westchnęła głośno. –
Czasami mam wrażenie, że to był tylko sen. Próbowałam znowu
wrócić do tamtego domu. Nic się nie wydarzyło. – Zakończyła
smętnie.
– Sen?! I
śniłabyś dwa razy o tym samym? – Justyna postukała się
wymownie w czoło.
– Zdarza się.
Przecież jest tak, że czasami męczą cię te same koszmary. –
Jakoś racjonalnie próbowała wytłumaczyć Lila.
– Ale, to nie był
koszmar? – Justyna nie odpuszczała.
– Nie. Nie był,
masz rację, po prostu jest to, takie niesamowite. Gdyby nie te
rozdziały i nowa manga, to bym pomyślała, że mam objawy choroby
psychicznej.
– Pryy! –
Justyna uniosła ręce do góry i powstrzymała Lilkę. –
Opowiadaj po kolei, albo nie, ja będę pytać. Z tego, co mówiłaś,
jakiś duch przemówił przez Joannę i dała ci ochronny amulet?
– Tak. Chyba ten
amulet spowodował, to całe zamieszanie.
– Myślisz? Jak
byłaś tam, to miałaś go na sobie?
– Tak. Miałam.
Ale ostatnio, jak wspominałam, też go miałam podczas spania i nic!
– Do tego wrócimy
później. Opowiedz mi, jak to było. Po kolei.
Liliana zastanowiła
się chwilę:
– Byłyśmy z
Joaśką w kuchni i wpadła w trans. Chwilę wcześniej zażartowałam,
że chciałabym mieć moc zmieniania treści mangi, czy coś takiego.
Duch powiedział : “uważaj czego sobie życzysz”. Joaśka się
wystraszyła i dała mi ten amulet. Potem poszłam spać. Obudziłam
się w ciemny korytarzu, na którego końcu było przejście do
jasnego pomieszczenia. Znowu przemówił do mnie głos. Ta jasna
plama światła mocno mnie przyciągała. Bezwiednie w nią weszłam
i znalazłam się w japońskim domu. Trafiłam do pracowni i
zorientowałam się, że przede mną leży tworzący się właśnie
rozdział SB. Nie spodobał mi się więc po prostu, tak całkiem
zwyczajnie, jakbym robiła to na co dzień, usiadłam przy desce i
napisałam go od nowa. I tyle. Brzmi idiotycznie, wiem.
– I tyle?! –
Justyna zerwała się z ławki. – Ty siebie słyszysz, kobieto!
Narysowałaś i napisałaś mangę po JAPOŃSKU! – ostatni wyraz
dziewczyna przeliterowała.
– Justyna,
ciszej. – Lilka uciszyła przyjaciółkę. Kilka głów
spacerujących obróciło się w stronę ich ławki. – Dla
ścisłości dodam, że teraz, ten język, jest dla mnie całkiem
niezrozumiały. Myślałam, że to sen. Żartowałyśmy z tego.
Dopiero, gdy do mnie zadzwoniłaś, trochę się wystraszyłam.
– Ok. A za drugim
razem? – Justyna znowu usiadła na ławce. Skrzyżowała nogi w
kostkach i wbiła wzrok w Kostrzycką.
– Chciałam
sprawdzić, co tak naprawdę mi się przytrafiło. Złapałam za
amulet, pomyślałam o korytarzu i bum! Znalazłam się tam znowu.
– Dziewczyna wzruszyła ramionami.
– I ponownie
pozmieniałaś rozdział?
– To też.
– Liliana, czegoś
mi nie powiedziałaś. – Justyna spojrzała znacząco na
dziewczynę siedzącą obok na ławce.
– Bo mi głupio.
I będziesz się śmiać. – Lila zaczerwienił się po czubek
głowy.
– Nie będę.
Przyrzekam. Co tam jeszcze się stało?
– Gdy narysowałam
rozdział, zajrzałam do jeszcze jednego pomieszczenia. To było,
jakby osobne mieszkanie, tak mi się wydaje. Na podłodze, w futonie,
spał chłopak.
– O Boże! Lilka!
– Justyna znowu wstała i zaczęła krążyć wokół ławki. –
Japończyk?! – dopytywała z wypiekami na twarzy.
– Justyna! Ja ci
tu mówię, że teleportuje się w snach, zmieniam rzeczywistość, a
ty najbardziej ożywiłaś się przy wzmiance o męskich portkach!
Wiedziałam, że tak będzie. Siadaj, głowa mi się zaraz odkręci.
– Oj tam, oj tam.
Japończyk?! – dziewczyna posłusznie usiadła.
– Pewnie, że
Japończyk. – Roześmiała się Kostrzycka. – A kogo się
spodziewałaś?
– Fajny? –
Justyna nie zareagowała na ironiczny ton Lilki.
– Będę żałować
tego, co teraz powiem. Mój typ. W całości i bez zastrzeżeń.
– Nago spał? –
Justyna wpatrywała się w Lilę szeroko otwartymi oczami.
– No coś ty!
Oszalałaś! – dziewczyna spłonęła rumieńcem.
– Bo, jak w
całości, to sobie, tak pomyślałam – usprawiedliwiała się. –
Rozmawiałaś z nim, widział cię? Był za drugim razem?
– Nie, nie i nie.
Nie rozmawiałam z nim bo spał, za drugim razem go nie było. I
mnie nie widział. Ale – Liliana zawiesiła głos.
– Co “ale”?
– On też tworzy
mangę. Świetną swoją drogą, ale troszkę utknął. Pomogłam mu.
– Czyli nie tylko
wpłynęłaś na SB?
– Nie. Widziałam
zapowiedź tej mangi na serwisie.
– Jak się
nazywa, ten cudowny mangaka?
– Hiro Sito.
– Czytałam o
tym. Kurcze, Lilka. Ty naprawdę tam byłaś! – Justyna spojrzała
koleżance prosto w oczy z taką miną, jakby dopiero do niej
dotarło, co się przydarzyło Kostrzyckiej.
– Yhymmm –
wymruczała Liliana. – Ale zabawa skończona. Nie wiem czemu,
teraz nie mogę tam trafić. – Dokończyła smętnie.
– Nie martw się,
coś wymyślimy. – Pocieszyła ją przyjaciółka.
Nagle rozdzwonił
się telefon Liliany. Spojrzała na wyświetlacz i się uśmiechnęła.
– Hej. –
Powiedziała wesoło odbierając. Justyna wzrokiem pytała, kto
dzwoni.
– Hej, Lila. –
po drugiej stronie odezwał się Karol. – Jestem właśnie w
Arkadach i stoję przed wystawką z krawatami. Masz już sukienkę?
– Mam. –
Odpowiedziała. – Czemu pytasz?
– Jak to, czemu?
– zdziwił się. – Wypadałoby, abym na balu miał krawat w
kolorze twojej kreacji. Taki zwyczaj. Podobnież. – Dodał
usprawiedliwiającym tonem.
– W jakim
kolorze mam sukienkę? – Puściła oko do przyjaciółki, która
siedziała z nic nie rozumiejącą miną. – Różową, taki
cukierkowaty róż. – Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
– Karol, jesteś tam?
– Sam się
prosiłem. Dobra, kupię ten różowy, w takie jakieś srebrzyste
pasy. – Westchnął ciężko.
– Żartowałam.
– Lila parsknęła śmiechem do słuchawki. – Biało czarna.
Spokojnie. Możesz iść w klasykę, czarny, wąski będzie ok.
– Dzięki ci.
Już widziałem miny kumpli. – Odpowiedział z wyraźną ulgą. –
Lila, wiesz, że będziemy świadkami na ślubie?
– Nie, nie
wiedziałam. Ale spoko, na balu będziemy, w takim razie, mieć próbę
generalną.
– Ok, a jakie
lubisz kwiaty?
– Kwiaty? Karol,
dobrze się czujesz? – Lilka zaczęła się niepokoić.
– Dobrze.
Bukiecik, na rękę. Taka amerykańska moda do nas przyszła.
– A! Klasyka,
białe róże.
– To mamy
ustalone. Cześć. – Turman się rozłączył.
Lila wrzuciła
telefon do torby i odważyła się spojrzeć w oczy Justynie. Ta
miała nieprzenikniony wyraz twarzy.
– No, co? –
Kostrzycka rzuciła zadziornie.
– No, nic. – Z
filozoficznym spokojem odpowiedziała Justyna. – Niektórzy, to
mają w życiu ustawione. Podróże za darmo do Japonii.
Przystojniaka na wyłączność.
– Nie mam Karola
na wyłączność! W ogóle, go nie mam! – Oburzyła się Lila.
– Nie? To co, to
za bal?
– Absolwentów.
Zaprosił mnie. Jego dziewczyna nie może. Znam ich całą paczkę...
– A, Karol,
nieustanie próbuje cię od roku poderwać – weszła jej w słowo
Justyna.
– To zgodziłam
się z nim iść. – Liliana mimo uszu puściła uwagę
przyjaciółki. – Bez żadnego podtekstu. No i będziemy
świadkować Joaśce i Sebastianowi. Tyle.
Justyna nic nie
powiedziała, tylko uśmiechnęła się znacząco słysząc ostatnie
zdanie Lilki. „Tyle” to ona mogła wmawiać sobie, a nie jej: –
Chodź, podjedziemy na rynek do pizzerii. Zgłodniałam. –
Zaproponowała.
***
Hiro stał
pochylony nad destylatorem w laboratorium. Praca dzisiaj zupełne mu
nie szła. Co chwilę zerkał na torbę leżącą w kacie
pomieszczenia. W środku była jego manga. Wydrukowana na papierze,
pachnącym nowością. W sprzedaży miała ukazać się następnego
dnia. Ze stresu ściskało go w żołądku. Przejmował się nie
tylko reakcją rynku na jego historię. Bardziej, niż barku
zainteresowania ze strony czytelników, bał się czegoś innego, że
nie dotrze ona do świata Yōsei. Czy wróżki, czytają mangi? Nie
miał pojęcia. Jednak zjawa, którą widział w pracowni ciotki i
swoim mieszkaniu, na pewno była mangową czarodziejką. Pomogła mu.
Ale od tamtego spotkania, minęło sporo czasu, a ona nie pojawiła
się. Hiro czuł się rozczarowany. Nie potrafił sprecyzować
dlaczego, ale niczego bardziej nie pragnął, niż ponownego
spotkania z tą istotą. Czuł, że jeśli nie podejmie próby
nawiązania kontaktu z Yōsei, to oszaleje. Oczarowała go. Redaktor
dwa razy pytał się, czy jest pewien tego, na co się zdecydował.
Miał go chyba za szaleńca. Hiro to nie interesowało, jeśli tylko
istniał cień szansy dotarcia do jego prywatnej wróżki, był
gotowy na wiele, jeśli nie na wszystko. Nagle zapiszczało jedno z
urządzeń. Chłopak powrócił do rzeczywistości. Zaśmiał się
cicho pod nosem. Całkiem niespodziewanie, obie ważne rzeczy w jego
życiu – hobby i praca – związały się z jedną kobietą.
Czuł, że jest to połączenie idealne. Zrobił wszystko co mógł,
pozostało tylko czekać.
***
Był dwunasty
sierpnia, gdy w manga world ukazało się tłumaczenie debiutu Hiro
Sito. Lilka, jak tylko zobaczyła informację na pierwszej stronie
serwisu, od razu kliknęła na link. Po otworzeniu się strony z
historią Hiro oniemiała. Pierwszą stronę zajmował, zamiast
rysunku, obszerny tekst. Dokładnie dedykacja – list do niej.
Chwyciła za telefon i wybrała numer do Justyny. Gdy tylko
przyjaciółka odebrała, bez żadnych wstępów powiedziała:
– Justek,
błagam, rzuć w cholerę wszystko, co robisz i przyjedź do mnie.
– Dobrze. –
Odpowiedziała i rozłączyła rozmowę.
Nie całe
czterdzieści pięć minut później, dziewczęta siedziały na
łóżku Lilki z laptopem lezącym przed nimi.
– On napisał do
ciebie list! Widział cię! – Justyna ze zdziwieniem wpatrywała
się w ekran komputera.
– Chyba tak,
wiesz ja nie chciałabym wyjść, na jakąś zarozumiałą, czy coś,
ale to chyba faktycznie jest napisane do mnie. – Lila nadal była w
głębokim szoku.
– To znaczy, że
tobie się, to wszystko nie śniło! Lilka! – Justyna zerwała się
z łóżka i zaczęła krążyć po pokoju. – Ty naprawdę tam
byłaś, u niego, tego Hiro! Nie tylko zmieniłaś Sb ale i pomogłaś
przy jego mandze. A on ci teraz za to dziękuję. I to, jak ci
dziękuje!
– Nie dobrze mi
Justyna. – Lila zgięła się w pół. – On mnie widział,
chyba, że to zbieg okoliczności. Jakiś kosmiczny, ale jednak
zbieg!
– Jak on cię
ładnie nazywa. Yōsei. Czarodziejka. Ślicznie. I to, że napisał,
iż jesteś współautorką jego pracy.
– Widział mnie
za drugim razem. – Kostrzycka złapała się za głowę. – Nie
było go wtedy w pokoju. A ja poprawiałam jego mangę.
– Na to
wychodzi. Odpiszesz mu?
– Oszalałaś!
Jak?
– Normalnie,
napisz do niego!
– Taaa, jasne :
„Witam, to ja, twoja Yōsei. Tak naprawdę mam na imię Lila i
mieszkam w Polsce.“ Wiesz, co on zrobi z takim listem? Wyrzuci do
kosza!
– Masz rację. –
Smętnie przyznała rację Justyna. – Ale jakoś musisz
odpowiedzieć. Najlepiej by było, gdybyś się z nim spotkała.
– Łatwo
powiedzieć. – Odburknęła Lila. – Nie potrafię.
– Powiedz
Joaśce.
– Nie. –
Kostrzycka zaprotestowała gwałtownie. – Nie. Nie będę jej
głowy zawracać. Zaraz się przejmie, wystraszy, spanikuje. Nie. Nie
będę dokładać stresu.
– Jak tam
chcesz. – Justyna wzruszyła ramionami. I usiadła okrakiem na
krześle. – To co zrobimy?
– Nic.
– Nic? Co miałaś
na sobie, jak przenosiłaś się tam, te dwa razy? – Nie
odpuszczała.
– Piżamę. –
Lilka wstała i podeszła do komody. Wyciągnęła spodenki i
koszulkę. – Dokładnie tą.
– Dobra. Coś
jeszcze?
– Amulet na
szyi. Żadnych innych ozdób. – Uprzedziła kolejne pytanie.
– Spałaś tu, w
swoim łóżku? – Lila potakująco kiwnęła głową. – Dobra
mamy: piżamę, amulet, pokój i łóżko.
– Tak, mamy.
Tylko za chińskie skarby, nie chce, to wszystko, znowu zadziałać.
– Podsumowała Kostrzycka.
Rozstały się
wieczorem, intensywne narady i wypity dzbanek zielonej herbaty nic
nie dały. Nadal nie rozwiązały zagadki podróży sennych
Kostrzyckiej. Liliana odprowadziła Justynę na przystanek. Gdy
wróciła, jeszcze raz otworzyła list Hiro, choć chyba znała go
już na pamięć:
“Droga Yōsei!
Na wstępie
chciałbym Ci podziękować za pomoc przy tworzeniu tej mangi. Twoje
pomysły na historię zawartą w “Zamianie ról” są dla mnie
bezcenne. Co więcej, są tak ważne, iż stwierdziłem, że nie
byłbym fair , gdybym nie umieścił Cię, jako współautorki mangi.
Tylko tak mogę Ci podziękować za włożoną pracę. Czekam na
Ciebie, co noc, na moim tarasie, ale Ty nie przychodzisz, pomimo
moich próśb. Wiem, że niektórzy wezmą mnie za szaleńca, ale ten
list, jest moją ostatnią deską ratunku. Skoro mi pomogłaś, może
teraz się odezwiesz? Bo o spotkanie, nie mam odwagi prosić.
Hiro.
P.S
Twój śmiech brzmi
cudownie.”
Lila zamknęła
ekran laptopa. Chyba oszalały z Justyną, a przynajmniej ona, że
mogła pomyśleć, iż adresatem tego dziwnego listu jest Liliana
Kostrzycka. Przecież to może być o każdej innej dziewczynie.
Koleżance z pracy, sąsiadce, znajomej z kawiarni. O kimkolwiek, ale
na pewno nie o niej. Odłożyła komputer na szafkę. Łazienka
powinna być już wolna,pomyślała.
Leżąc w łóżku
usłyszała sygnał wiadomości sms. Sięgnęła po telefon. Pisała
Justyna. “Już wszystko wiem. Zadzwonię rano!!!”. Nakręciła
się bardziej niż ja, ciekawe, co wymyśliła, pomyślała Lilka o
przyjaciółce, odkładając komórkę. Po chwili zasnęła mocnym,
twardym snem.
Julita i Joanna są przegenialne :D Ta pierwsza się strasznie nakręciła, aż w pewnym momencie chciałam ją strzelić którymś z katalogów w łeb, żeby oprzytomniała. Dobrze, że panowie zainterweniowali. Swoją drogą oni obydwaj są tak komiczni, że uśmiech sam ciśnie się na usta. Dwa przeciwne bloki i Szwajcaria. Świetnie to opisałaś i wymyśliłaś :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Lilka pogadała z kimś o jej sennych podróżach. Justyna dzielnie to zniosła, widzę, że ona również jest wtajemniczona w zdolności Joanny - ja dalej czekam na rozwój tego wątku.
Kurcze, zaskoczyłaś mnie Hiro i tym, że napisał jej dedykację! W ogóle sie czegoś takiego nie spodziewałam! Jestem w ciężkim szoku. To było oczywiście miłe z jego strony, ale całkowicie zaskakujące. Biedak wystaje na balkonie, a Lilka nie może znowu przenieść się do Japonii. Ciekawe dlaczego i co wymyśliła Justyna...
Na tym etapie nie mam żadnych pomysłów. Ach, byłabym zapomniała o Karolu. On coś kombinuje i bardzo nie podoba mi się perspektywa tego balu i drużbowania. On jest jakiś "lepki", mówię Ci, coś zwojuje. To znaczy, Ty wiesz lepiej xD, ale Lilka będzie jeszcze żałować, że się zgodziła - w sumie pewnie dlatego, że on zasłania się dziewczyna, więc ona myśli, że jest nieszkodliwy. Ja go nie polubię i w tym cukierkowym krawacie wyglądałby tak, jak powinien czyli jak cymbał :D
Pozdrawiam i czekam na nowość :) Oby już nie było takiego przestoju :)
Taa duet J&J wymiata xd. Ale muszą przystopować, teraz do akcji wkroczy "Szwajcaria" :D Świetnie i miło czytać,że Ciebie rozbawił ten fragment. Zdradzę, że przemowa Julity jest z życia wzięta, a nawet ..zacytowana niemalże:)
UsuńJustyna jest bratnią duszą Liliany i wie o "sekretach" rodzinnych, a że ma otwarty umysł, to jakoś bez krzyku i panicznej chęci ucieczki przyjmuje kolejne rewelacje:)
Hiro swoją dedykacją, też mnie zaskoczył :) ten fragment pojawił się na godzinę przed publikacją. Serio:) Sama w szoku jestem. Ale ułatwił mi tym ich spotkanie,w końcu jak TAKI facet prosi.... to się nie odmawia xd, a przynajmniej Lilka nie odmówi :D. A Justyna zakombinuje tak,że ..cicho sza :)
Zgadzam się, może Lila jednak kupi taką cukierkowatą sukienusię ? :P
Pozdrawiam :*
P.S. Braku przestojów....nie obiecuje....
No no no... Akcja się rozwija, muszę powiedzieć, że co raz bardziej mi się podoba:) Nie mogę się doczekać, aż Hiro spotka swoją Yosei:) Co przyniesie im "los"? I jakie wytłumaczenie tej sytuacji znalazła Justyna?
OdpowiedzUsuńPozostaję mi tylko czekać:)
M.
hej:)
UsuńSpotkanie Hiro i Lilki, tuż tuż. Justyna okaże się "wielka" xd. A co przyniesie im los? Oj - wiadomo przecież, że przeciwności :D
Pozdrawiam.
O RANYYYY...
OdpowiedzUsuńKochana Onee-san
Nie umiem normalnie myśleć i się wysławiać, a po TYM rozdziale to już całkiem. Tak się cieszę z nowego rozdziału, zwłaszcza, że tej części fabuły już nie znałam i w ogóle. Boję się cokolwiek pisać więcej, bo wyjdę na nienormalną, czyli jak zwykle i jak na gg. Sprawiłaś mi niesamowitą radość i odprężenie po 9 dniach w pracy :). Dziękuję i ja Cię po prostu kocham.
Życzę weny i powodzenia!
Unbe
Powtórzę raz jeszcze: jestem zachwycona, że bohaterem tej historii jest Japończyk! Raduję się normalnie jak głupi dzieciak, ale wracając na ziemię. Współczuje Joaśce, wojna z jej matką to nie lada wyzwanie. Dobrze, że Sebastian z teściem tacy opanowani są i potrafią swoim kobietom do rozumu przemówić, a Lilka z tą Szwajcarią dała czadu, uśmiałam się :D Chociaż wtrącanie się matki w weselne przygotowanie to istny horror, to jedna sytuacja była przezabawna :D
OdpowiedzUsuńI nieźle mnie zaskoczyłaś, gdy Hiro napisał do swojej czarodziejki. Sama bym nie wpadła na taki pomysł, gdybym nim była. Pomysłowy człowiek! Mam nadzieje, że Lilka znajdzie jakoś do niego drogę, bo nie wyobrażam sobie, aby jednak to Karolowi się udało ją poderwać. Sorry Karol, ale jednak to nie twoja bajka!
Z logicznych uwag mam jedną: Skąd Justyna wie, co znaczy słowo Yosei? Uczy się Japońskiego? Też jest fanką mang? Może mi to umknęło po drodze, ale raczej dla mnie to ona jest taka zwyczajna, z Japonią nie związana, więc wydało mi się to dziwne. Gdybym pokazała to słowo mojej przyjaciółce to pewne nie umiałaby go przetłumaczyć. Chyba, że tłumacz mangi na polskie sam dał odnośnik, co to słowo znaczy.
Oki, to tyle :D
Tak z innego tematu, masz jakiegoś ulubionego Japończyka z ich sceny show-biznesu? Jestem bardzo ciekawa, jak wyobrażasz sobie Hiro :) Moim nieodzownym biasem jest Nakayama Yuma :)
Pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejny rozdział!