poniedziałek, 8 września 2014

Trzecia w nocy: 3. Dedykacja

Miesiąc praktyk minął Lilce błyskawicznie. I choć głównie siedziała w biurze i porządkowała papiery, to sporo czasu spędzała również z Karolem. Przy bliższym poznaniu okazał się sympatycznym facetem. Przestał się narzucać i robić dziwne aluzje. Dziewczyna, co raz mniej żałowała, że zgodziła się iść z nim na absolwencką imprezę. Po cichu zaczęła nawet poszukiwania kreacji. Nocne wycieczki wydawały jej się tylko pięknym snem. Próbowała kilka razy przenieść się znów do tamtego domu, ale nic się nie stało po chwyceniu za amulet. Gdyby nie rozdziały mangi – byłaby pewna, że to wszystko: korytarz, dom, pracownia i śpiący chłopak, były tylko sennym marzeniem. Czekała na powrót Justyny, musiała z kimś przedyskutować, to co się stało. Mogła oczywiście porozmawiać z siostrą, ale ta ostatnio przebywała w innym świecie, który był nawet bardziej przerażający, niż jej umiejętność rozmowy z duchami.
W domu Kostrzyckich nadal trwała rewolucja, z ładnymi wizjami na początek regularnej bitwy, pomiędzy Joanną, a Julitą. „Młodzi”, jakoś teraz już nikt nie mówił inaczej o starszej siostrze Kostrzyckiej i Sebastianie, chcieli, aby ślub odbył się w pierwszy dzień świąt i był skromny, z przyjęciem dla najbliższej rodziny. Julita twierdziła, że pięć miesięcy, to stanowczo za mało, żeby przygotować jakąkolwiek uroczystość, nawet małą, nie wspominając o tym, że na słowa „małą” i „skromną” dostawała apopleksji i plam na twarzy. Batalia, o każdy szczegół, trwała na całego.
Lila właśnie wróciła z ostatnich praktyk u Straczyńskich i już na piętrze dziadków słyszała kłócące się panie. Temat był ten sam, od dnia ogłoszenia zaręczyn, argumenty obu stron też. Dziewczyna z ciężkim sercem udała się do salonu skąd dochodziły podniesione głosy.
Mamo! Jakie girlandy kwiatów, jaki kwartet smyczkowy? – w głosie Joaśki pojawiały się pierwsze nutki histerii.
Girlandy kwiatów białych: frezje, margerytki, do tego wstążki . Złote najlepiej, bo przecież suknię będziesz mieć biało złotą – niewzruszenie, spokojnym głosem kontynuowała Julita – a kwartet smyczkowy...
Mamo! Jaką będę mieć suknię?
Białą, łamaną złotym haftem. – Julita wstała z kanapy w salonie, gdzie siedziała zasypana rożnymi rodzajami folderów i podeszła do stojącej przed nią starszej córki. – Nie garb się. – Machinalnie klepnęła ją w plecy. – Głowa do góry. Tutaj będzie taki stanik z dekoltem w serce, który uniesie ci biust do góry. Od ramienia zacznie się haft i będzie schodził skosem do samej spódnicy, która z kolei będzie suto marszczona, przejdzie z tyłu w długi tren, też ze złotym haftem. Do tego welon, długi oczywiście. Poniosą go Martynka i Majka od ciotki Elki, mają po pięć lat, więc akurat wiekowo będą pasować. Włosy przyciemnimy na jakiś kasztan kochanie, ten pomarańczowy będzie gryzł się ze złotym haftem.
A na czubek głowy położysz mi wisienkę. – Teatralnie krzyknęła Joaśka.
Nie, wisienki nie będzie. Jak ty do mnie mówisz? – do Kostrzyckiej dotarły słowa córki . W oczach zalśniły jej łzy. – Ja, tutaj mam piękną wizję, jak płyniesz do ślubu, a ty...
I wyglądam, jak puszysta beza, mamo, ja tak nie chcę!
Wiktor!
Sebastian!
Panowie wręcz zmaterializowali się w salonie, którego dotychczas unikali, jak ognia, jako głównego pola bitwy. Lilka przezornie została w drzwiach pomiędzy kuchnią, a salonem.
Zrób coś z nią! – każda z pań Kostrzyckich skierowała, to zdanie do swojego mężczyzny, oczekując moralnego, mentalnego i wszelakiego wsparcia z jego strony.
Spokój! – niespodziewanie, Sebastian z Wiktorem wyartykułowali zgodnie, to jedno słowo i spojrzeli na siebie najpierw ze zdziwieniem, które przeszło w szeroki uśmiech.
Pan pierwszy. – Sebastian skinął głową przyszłemu teściowi.
Julito, zadam ci jedno pytanie, czyj to jest ślub i wesele? – Wiktor łagodnie zapytał żony.
Joanny, ale... – odpowiedziała, lecz mąż jej przerwał.
I to ona pójdzie do ołtarza, w kościele, który sobie sama z Sebastianem wybierze, w sukni, która będzie jej odpowiadać, bez kwiatowych girland, kwartetów, jeśli sobie ich nie życzy. Będzie tak, jak ona chce, bo ją kochamy, bo jest naszą córką, pełnoletnią od dawna, nawiasem mówiąc, a my będziemy ją wspierać, ładnie wyglądać i ronić łzę, gdy powie sakramentalne tak, gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób postanowi to zrobić. Jasne?
Tak. – Cicho odpowiedziała Julita, speszona przemową męża. Joanna uśmiechnęła się triumfująco.
Moja droga nie uśmiechaj się tak – Sebastian zwrócił się do narzeczonej. – Teraz ja ci zadam jedno pytanie, czy masz zamiar jeszcze raz brać ślub i mieć wesele w swoim życiu?
Joanna mocno zdziwiona popatrzyła na chłopaka.
Nie, czyś ty zwariował, oczywiście, że nie. – Odpowiedziała szybko.
Więc proszę cię, pozwól mamie na odrobinę kontrolowanego szaleństwa. Potem będziesz sobie wypominać, że nie było tego, czy tamtego, a drugiej szansy, mam nadzieję, na powtórkę takiej imprezy, już nie będziesz miała. Bo ja chcę tylko tobie, raz w życiu przysięgać. Zaszalej Joaśka. Niech będzie romantycznie i lukrowato, tak, jak każda dziewczynka sobie marzy. – Sebastian podszedł do dziewczyny i ją przytulił, zmierzwił czerwone włosy, a ona westchnęła głośno. – I nie bój się, że będziesz passe, to nie ważne. A teraz dogadaj się z mamą. Panie Wiktorze, a my chodźmy do Kociego Oczka, musimy się schłodzić.
Święta prawda zięciu.
Panowie obrócili się napięcie i równym krokiem wymaszerowali z salonu, po drodze witając się z Lilką.
Pilnuj ich. – Szepnął Kostrzycki swojej młodszej latorośli do ucha, puszczając równocześnie oczko.
Lila weszła do salonu i klapnęła na fotel. Mam i siostra przyglądały się jej natarczywie.
O Nie! Nie wciągniecie mnie w to. Ja tu jestem Szwajcarią. – Odpowiedziała na ich spojrzenia dziewczyna.
Ale Lileńko, córeczko. – Julita uśmiechnęła się przymilnie.
Siostrzyczko kochana, druhno moja. – Joaśka próbowała ją podejść z drugiej strony.
Lilka szybko wstała z fotela, podeszła do stołu i wzięła kawałek czystej tekturki i flamaster. Napisał coś na kartoniku i odwróciła się do żeńskiej części rodziny.
-Widzicie, co jest tutaj napisane? – zapytała przymilnie. Mama z siostrą pokiwały głowami. – Tak, jestem Szwajcarią, tak jak napisałam. Jestem neutralna. A teraz siadajcie do tych folderów, podzielcie się po połowie. Każda z was zaznaczy w nich, to co się jej podoba, a potem skonfrontujemy i zastanowimy się, jak dojść do porozumienia. Macie na to czas do siedemnastej, czyli dwie godziny, bo umówiłam się z Justyną. Do roboty.
Dyktator. – Wymruczała Joaśka pod nosem, sięgając po kilka folderów.
Słyszałam! – odkrzyknęła “Szwajcaria” idąc do kuchni, aby spenetrować zawartość garnków na kuchence.

***
Liliana szukała wzrokiem blond głowy swojej przyjaciółki wśród osób spacerujących pod wrocławską Pergolą. Nie widziały się od czerwca, bo Justyna zaraz na początku lipca wyjechała na praktyki. Lilka rozmawiała z nią sporadycznie, bo tam gdzie była, zasięg był prawie żaden. Przed wyjazdem zdążyła w wielkim skrócie I tylko telefonicznie opowiedzieć przyjaciółce o swoich podróżach we śnie. Justyna przyjęła jej rewelacje ze stoickim spokojem. Obie zszokował nowy rozdział Skip beat, ale nie miały czasu porządnie tego omówić. W końcu Lilianna wypatrzyła dziewczynę. Stała oparta o jeden z filarów.

Hej! – powiedziała i cmoknęła ją w policzek.
Cześć, czarodziejko. – Justyna przytuliła Lilkę. – Jak tam twoje podróże?
Jakie podróże? Przecież mam praktyki? – odpowiedział zdziwiona.
Lilka, w snach, chodzi mi o twoje nocne wyprawy do Japonii, swoją drogą musisz mi wszystko dokładnie wytłumaczyć, chyba się trochę boję tych twoich mocy. – Zaśmiała się nerwowo.
Ja też się boję. – Kostrzycka spojrzała poważnie na Justynę i rozejrzała się dookoła. Wokół nich było sporo osób, para z małym psem przyglądała się z zaciekawieniem.
Chodź pójdziemy w stronę ogrodu japońskiego, o tej porze powinno być tam już pusto. – Justyna wzięła Lilę pod ramię.
Po drodze, dopóki nie zrobiło się wokół nich cicho i spokojnie, rozmawiały o swoich praktykach i napiętej sytuacji w domu Kostrzyckich.
Czyli co? Powiedziałaś im, że jesteś neutralna? – Justyna śmiała się z opowieści Lilki.
Tak, dokładnie! Wyobraź sobie, że jakoś zaczęły się nawet dogadywać nad tymi czasopismami. Co nie zmienia faktu, że nadal czuję się w ich towarzystwie, jak na polu minowym.
Chodź, tu jest spokój. – Justyna niespodziewanie pociągnęła dziewczynę na ławkę ukrytą pod rozłożystym drzewem. – Opowiadaj! – zażądała.
Nie wiem od czego zacząć. Paradoksalnie wiem, że przez Joaśkę wszystko powinno być łatwiejsze, ale nie jest – westchnęła głośno. – Czasami mam wrażenie, że to był tylko sen. Próbowałam znowu wrócić do tamtego domu. Nic się nie wydarzyło. – Zakończyła smętnie.
Sen?! I śniłabyś dwa razy o tym samym? – Justyna postukała się wymownie w czoło.
Zdarza się. Przecież jest tak, że czasami męczą cię te same koszmary. – Jakoś racjonalnie próbowała wytłumaczyć Lila.
Ale, to nie był koszmar? – Justyna nie odpuszczała.
Nie. Nie był, masz rację, po prostu jest to, takie niesamowite. Gdyby nie te rozdziały i nowa manga, to bym pomyślała, że mam objawy choroby psychicznej.
Pryy! – Justyna uniosła ręce do góry i powstrzymała Lilkę. – Opowiadaj po kolei, albo nie, ja będę pytać. Z tego, co mówiłaś, jakiś duch przemówił przez Joannę i dała ci ochronny amulet?
Tak. Chyba ten amulet spowodował, to całe zamieszanie.
Myślisz? Jak byłaś tam, to miałaś go na sobie?
Tak. Miałam. Ale ostatnio, jak wspominałam, też go miałam podczas spania i nic!
Do tego wrócimy później. Opowiedz mi, jak to było. Po kolei.
Liliana zastanowiła się chwilę:
Byłyśmy z Joaśką w kuchni i wpadła w trans. Chwilę wcześniej zażartowałam, że chciałabym mieć moc zmieniania treści mangi, czy coś takiego. Duch powiedział : “uważaj czego sobie życzysz”. Joaśka się wystraszyła i dała mi ten amulet. Potem poszłam spać. Obudziłam się w ciemny korytarzu, na którego końcu było przejście do jasnego pomieszczenia. Znowu przemówił do mnie głos. Ta jasna plama światła mocno mnie przyciągała. Bezwiednie w nią weszłam i znalazłam się w japońskim domu. Trafiłam do pracowni i zorientowałam się, że przede mną leży tworzący się właśnie rozdział SB. Nie spodobał mi się więc po prostu, tak całkiem zwyczajnie, jakbym robiła to na co dzień, usiadłam przy desce i napisałam go od nowa. I tyle. Brzmi idiotycznie, wiem.
I tyle?! – Justyna zerwała się z ławki. – Ty siebie słyszysz, kobieto! Narysowałaś i napisałaś mangę po JAPOŃSKU! – ostatni wyraz dziewczyna przeliterowała.
Justyna, ciszej. – Lilka uciszyła przyjaciółkę. Kilka głów spacerujących obróciło się w stronę ich ławki. – Dla ścisłości dodam, że teraz, ten język, jest dla mnie całkiem niezrozumiały. Myślałam, że to sen. Żartowałyśmy z tego. Dopiero, gdy do mnie zadzwoniłaś, trochę się wystraszyłam.
Ok. A za drugim razem? – Justyna znowu usiadła na ławce. Skrzyżowała nogi w kostkach i wbiła wzrok w Kostrzycką.
Chciałam sprawdzić, co tak naprawdę mi się przytrafiło. Złapałam za amulet, pomyślałam o korytarzu i bum! Znalazłam się tam znowu. – Dziewczyna wzruszyła ramionami.
I ponownie pozmieniałaś rozdział?
To też.
Liliana, czegoś mi nie powiedziałaś. – Justyna spojrzała znacząco na dziewczynę siedzącą obok na ławce.
Bo mi głupio. I będziesz się śmiać. – Lila zaczerwienił się po czubek głowy.
Nie będę. Przyrzekam. Co tam jeszcze się stało?
Gdy narysowałam rozdział, zajrzałam do jeszcze jednego pomieszczenia. To było, jakby osobne mieszkanie, tak mi się wydaje. Na podłodze, w futonie, spał chłopak.
O Boże! Lilka! – Justyna znowu wstała i zaczęła krążyć wokół ławki. – Japończyk?! – dopytywała z wypiekami na twarzy.
Justyna! Ja ci tu mówię, że teleportuje się w snach, zmieniam rzeczywistość, a ty najbardziej ożywiłaś się przy wzmiance o męskich portkach! Wiedziałam, że tak będzie. Siadaj, głowa mi się zaraz odkręci.
Oj tam, oj tam. Japończyk?! – dziewczyna posłusznie usiadła.
Pewnie, że Japończyk. – Roześmiała się Kostrzycka. – A kogo się spodziewałaś?
Fajny? – Justyna nie zareagowała na ironiczny ton Lilki.
Będę żałować tego, co teraz powiem. Mój typ. W całości i bez zastrzeżeń.
Nago spał? – Justyna wpatrywała się w Lilę szeroko otwartymi oczami.
No coś ty! Oszalałaś! – dziewczyna spłonęła rumieńcem.
Bo, jak w całości, to sobie, tak pomyślałam – usprawiedliwiała się. – Rozmawiałaś z nim, widział cię? Był za drugim razem?
Nie, nie i nie. Nie rozmawiałam z nim bo spał, za drugim razem go nie było. I mnie nie widział. Ale – Liliana zawiesiła głos.
Co “ale”?
On też tworzy mangę. Świetną swoją drogą, ale troszkę utknął. Pomogłam mu.
Czyli nie tylko wpłynęłaś na SB?
Nie. Widziałam zapowiedź tej mangi na serwisie.
Jak się nazywa, ten cudowny mangaka?
Hiro Sito.
Czytałam o tym. Kurcze, Lilka. Ty naprawdę tam byłaś! – Justyna spojrzała koleżance prosto w oczy z taką miną, jakby dopiero do niej dotarło, co się przydarzyło Kostrzyckiej.
Yhymmm – wymruczała Liliana. – Ale zabawa skończona. Nie wiem czemu, teraz nie mogę tam trafić. – Dokończyła smętnie.
Nie martw się, coś wymyślimy. – Pocieszyła ją przyjaciółka.
Nagle rozdzwonił się telefon Liliany. Spojrzała na wyświetlacz i się uśmiechnęła.
Hej. – Powiedziała wesoło odbierając. Justyna wzrokiem pytała, kto dzwoni.
Hej, Lila. – po drugiej stronie odezwał się Karol. – Jestem właśnie w Arkadach i stoję przed wystawką z krawatami. Masz już sukienkę?
Mam. – Odpowiedziała. – Czemu pytasz?
Jak to, czemu? – zdziwił się. – Wypadałoby, abym na balu miał krawat w kolorze twojej kreacji. Taki zwyczaj. Podobnież. – Dodał usprawiedliwiającym tonem.
W jakim kolorze mam sukienkę? – Puściła oko do przyjaciółki, która siedziała z nic nie rozumiejącą miną. – Różową, taki cukierkowaty róż. – Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. – Karol, jesteś tam?
Sam się prosiłem. Dobra, kupię ten różowy, w takie jakieś srebrzyste pasy. – Westchnął ciężko.
Żartowałam. – Lila parsknęła śmiechem do słuchawki. – Biało czarna. Spokojnie. Możesz iść w klasykę, czarny, wąski będzie ok.
Dzięki ci. Już widziałem miny kumpli. – Odpowiedział z wyraźną ulgą. – Lila, wiesz, że będziemy świadkami na ślubie?
Nie, nie wiedziałam. Ale spoko, na balu będziemy, w takim razie, mieć próbę generalną.
Ok, a jakie lubisz kwiaty?
Kwiaty? Karol, dobrze się czujesz? – Lilka zaczęła się niepokoić.
Dobrze. Bukiecik, na rękę. Taka amerykańska moda do nas przyszła.
A! Klasyka, białe róże.
To mamy ustalone. Cześć. – Turman się rozłączył.
Lila wrzuciła telefon do torby i odważyła się spojrzeć w oczy Justynie. Ta miała nieprzenikniony wyraz twarzy.
No, co? – Kostrzycka rzuciła zadziornie.
No, nic. – Z filozoficznym spokojem odpowiedziała Justyna. – Niektórzy, to mają w życiu ustawione. Podróże za darmo do Japonii. Przystojniaka na wyłączność.
Nie mam Karola na wyłączność! W ogóle, go nie mam! – Oburzyła się Lila.
Nie? To co, to za bal?
Absolwentów. Zaprosił mnie. Jego dziewczyna nie może. Znam ich całą paczkę...
A, Karol, nieustanie próbuje cię od roku poderwać – weszła jej w słowo Justyna.
To zgodziłam się z nim iść. – Liliana mimo uszu puściła uwagę przyjaciółki. – Bez żadnego podtekstu. No i będziemy świadkować Joaśce i Sebastianowi. Tyle.
Justyna nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się znacząco słysząc ostatnie zdanie Lilki. „Tyle” to ona mogła wmawiać sobie, a nie jej: – Chodź, podjedziemy na rynek do pizzerii. Zgłodniałam. – Zaproponowała.

***
Hiro stał pochylony nad destylatorem w laboratorium. Praca dzisiaj zupełne mu nie szła. Co chwilę zerkał na torbę leżącą w kacie pomieszczenia. W środku była jego manga. Wydrukowana na papierze, pachnącym nowością. W sprzedaży miała ukazać się następnego dnia. Ze stresu ściskało go w żołądku. Przejmował się nie tylko reakcją rynku na jego historię. Bardziej, niż barku zainteresowania ze strony czytelników, bał się czegoś innego, że nie dotrze ona do świata Yōsei. Czy wróżki, czytają mangi? Nie miał pojęcia. Jednak zjawa, którą widział w pracowni ciotki i swoim mieszkaniu, na pewno była mangową czarodziejką. Pomogła mu. Ale od tamtego spotkania, minęło sporo czasu, a ona nie pojawiła się. Hiro czuł się rozczarowany. Nie potrafił sprecyzować dlaczego, ale niczego bardziej nie pragnął, niż ponownego spotkania z tą istotą. Czuł, że jeśli nie podejmie próby nawiązania kontaktu z Yōsei, to oszaleje. Oczarowała go. Redaktor dwa razy pytał się, czy jest pewien tego, na co się zdecydował. Miał go chyba za szaleńca. Hiro to nie interesowało, jeśli tylko istniał cień szansy dotarcia do jego prywatnej wróżki, był gotowy na wiele, jeśli nie na wszystko. Nagle zapiszczało jedno z urządzeń. Chłopak powrócił do rzeczywistości. Zaśmiał się cicho pod nosem. Całkiem niespodziewanie, obie ważne rzeczy w jego życiu – hobby i praca – związały się z jedną kobietą. Czuł, że jest to połączenie idealne. Zrobił wszystko co mógł, pozostało tylko czekać.

***
Był dwunasty sierpnia, gdy w manga world ukazało się tłumaczenie debiutu Hiro Sito. Lilka, jak tylko zobaczyła informację na pierwszej stronie serwisu, od razu kliknęła na link. Po otworzeniu się strony z historią Hiro oniemiała. Pierwszą stronę zajmował, zamiast rysunku, obszerny tekst. Dokładnie dedykacja – list do niej. Chwyciła za telefon i wybrała numer do Justyny. Gdy tylko przyjaciółka odebrała, bez żadnych wstępów powiedziała:

Justek, błagam, rzuć w cholerę wszystko, co robisz i przyjedź do mnie.
Dobrze. – Odpowiedziała i rozłączyła rozmowę.
Nie całe czterdzieści pięć minut później, dziewczęta siedziały na łóżku Lilki z laptopem lezącym przed nimi.
On napisał do ciebie list! Widział cię! – Justyna ze zdziwieniem wpatrywała się w ekran komputera.
Chyba tak, wiesz ja nie chciałabym wyjść, na jakąś zarozumiałą, czy coś, ale to chyba faktycznie jest napisane do mnie. – Lila nadal była w głębokim szoku.
To znaczy, że tobie się, to wszystko nie śniło! Lilka! – Justyna zerwała się z łóżka i zaczęła krążyć po pokoju. – Ty naprawdę tam byłaś, u niego, tego Hiro! Nie tylko zmieniłaś Sb ale i pomogłaś przy jego mandze. A on ci teraz za to dziękuję. I to, jak ci dziękuje!
Nie dobrze mi Justyna. – Lila zgięła się w pół. – On mnie widział, chyba, że to zbieg okoliczności. Jakiś kosmiczny, ale jednak zbieg!
Jak on cię ładnie nazywa. Yōsei. Czarodziejka. Ślicznie. I to, że napisał, iż jesteś współautorką jego pracy.
Widział mnie za drugim razem. – Kostrzycka złapała się za głowę. – Nie było go wtedy w pokoju. A ja poprawiałam jego mangę.
Na to wychodzi. Odpiszesz mu?
Oszalałaś! Jak?
Normalnie, napisz do niego!
Taaa, jasne : „Witam, to ja, twoja Yōsei. Tak naprawdę mam na imię Lila i mieszkam w Polsce.“ Wiesz, co on zrobi z takim listem? Wyrzuci do kosza!
Masz rację. – Smętnie przyznała rację Justyna. – Ale jakoś musisz odpowiedzieć. Najlepiej by było, gdybyś się z nim spotkała.
Łatwo powiedzieć. – Odburknęła Lila. – Nie potrafię.
Powiedz Joaśce.
Nie. – Kostrzycka zaprotestowała gwałtownie. – Nie. Nie będę jej głowy zawracać. Zaraz się przejmie, wystraszy, spanikuje. Nie. Nie będę dokładać stresu.
Jak tam chcesz. – Justyna wzruszyła ramionami. I usiadła okrakiem na krześle. – To co zrobimy?
Nic.
Nic? Co miałaś na sobie, jak przenosiłaś się tam, te dwa razy? – Nie odpuszczała.
Piżamę. – Lilka wstała i podeszła do komody. Wyciągnęła spodenki i koszulkę. – Dokładnie tą.
Dobra. Coś jeszcze?
Amulet na szyi. Żadnych innych ozdób. – Uprzedziła kolejne pytanie.
Spałaś tu, w swoim łóżku? – Lila potakująco kiwnęła głową. – Dobra mamy: piżamę, amulet, pokój i łóżko.
Tak, mamy. Tylko za chińskie skarby, nie chce, to wszystko, znowu zadziałać. – Podsumowała Kostrzycka.
Rozstały się wieczorem, intensywne narady i wypity dzbanek zielonej herbaty nic nie dały. Nadal nie rozwiązały zagadki podróży sennych Kostrzyckiej. Liliana odprowadziła Justynę na przystanek. Gdy wróciła, jeszcze raz otworzyła list Hiro, choć chyba znała go już na pamięć:
Droga Yōsei!

Na wstępie chciałbym Ci podziękować za pomoc przy tworzeniu tej mangi. Twoje pomysły na historię zawartą w “Zamianie ról” są dla mnie bezcenne. Co więcej, są tak ważne, iż stwierdziłem, że nie byłbym fair , gdybym nie umieścił Cię, jako współautorki mangi. Tylko tak mogę Ci podziękować za włożoną pracę. Czekam na Ciebie, co noc, na moim tarasie, ale Ty nie przychodzisz, pomimo moich próśb. Wiem, że niektórzy wezmą mnie za szaleńca, ale ten list, jest moją ostatnią deską ratunku. Skoro mi pomogłaś, może teraz się odezwiesz? Bo o spotkanie, nie mam odwagi prosić.
Hiro.
P.S
Twój śmiech brzmi cudownie.”
Lila zamknęła ekran laptopa. Chyba oszalały z Justyną, a przynajmniej ona, że mogła pomyśleć, iż adresatem tego dziwnego listu jest Liliana Kostrzycka. Przecież to może być o każdej innej dziewczynie. Koleżance z pracy, sąsiadce, znajomej z kawiarni. O kimkolwiek, ale na pewno nie o niej. Odłożyła komputer na szafkę. Łazienka powinna być już wolna,pomyślała.


Leżąc w łóżku usłyszała sygnał wiadomości sms. Sięgnęła po telefon. Pisała Justyna. “Już wszystko wiem. Zadzwonię rano!!!”. Nakręciła się bardziej niż ja, ciekawe, co wymyśliła, pomyślała Lilka o przyjaciółce, odkładając komórkę. Po chwili zasnęła mocnym, twardym snem.

6 komentarzy:

  1. Julita i Joanna są przegenialne :D Ta pierwsza się strasznie nakręciła, aż w pewnym momencie chciałam ją strzelić którymś z katalogów w łeb, żeby oprzytomniała. Dobrze, że panowie zainterweniowali. Swoją drogą oni obydwaj są tak komiczni, że uśmiech sam ciśnie się na usta. Dwa przeciwne bloki i Szwajcaria. Świetnie to opisałaś i wymyśliłaś :)
    Dobrze, że Lilka pogadała z kimś o jej sennych podróżach. Justyna dzielnie to zniosła, widzę, że ona również jest wtajemniczona w zdolności Joanny - ja dalej czekam na rozwój tego wątku.
    Kurcze, zaskoczyłaś mnie Hiro i tym, że napisał jej dedykację! W ogóle sie czegoś takiego nie spodziewałam! Jestem w ciężkim szoku. To było oczywiście miłe z jego strony, ale całkowicie zaskakujące. Biedak wystaje na balkonie, a Lilka nie może znowu przenieść się do Japonii. Ciekawe dlaczego i co wymyśliła Justyna...
    Na tym etapie nie mam żadnych pomysłów. Ach, byłabym zapomniała o Karolu. On coś kombinuje i bardzo nie podoba mi się perspektywa tego balu i drużbowania. On jest jakiś "lepki", mówię Ci, coś zwojuje. To znaczy, Ty wiesz lepiej xD, ale Lilka będzie jeszcze żałować, że się zgodziła - w sumie pewnie dlatego, że on zasłania się dziewczyna, więc ona myśli, że jest nieszkodliwy. Ja go nie polubię i w tym cukierkowym krawacie wyglądałby tak, jak powinien czyli jak cymbał :D
    Pozdrawiam i czekam na nowość :) Oby już nie było takiego przestoju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa duet J&J wymiata xd. Ale muszą przystopować, teraz do akcji wkroczy "Szwajcaria" :D Świetnie i miło czytać,że Ciebie rozbawił ten fragment. Zdradzę, że przemowa Julity jest z życia wzięta, a nawet ..zacytowana niemalże:)
      Justyna jest bratnią duszą Liliany i wie o "sekretach" rodzinnych, a że ma otwarty umysł, to jakoś bez krzyku i panicznej chęci ucieczki przyjmuje kolejne rewelacje:)
      Hiro swoją dedykacją, też mnie zaskoczył :) ten fragment pojawił się na godzinę przed publikacją. Serio:) Sama w szoku jestem. Ale ułatwił mi tym ich spotkanie,w końcu jak TAKI facet prosi.... to się nie odmawia xd, a przynajmniej Lilka nie odmówi :D. A Justyna zakombinuje tak,że ..cicho sza :)
      Zgadzam się, może Lila jednak kupi taką cukierkowatą sukienusię ? :P

      Pozdrawiam :*

      P.S. Braku przestojów....nie obiecuje....

      Usuń
  2. No no no... Akcja się rozwija, muszę powiedzieć, że co raz bardziej mi się podoba:) Nie mogę się doczekać, aż Hiro spotka swoją Yosei:) Co przyniesie im "los"? I jakie wytłumaczenie tej sytuacji znalazła Justyna?
    Pozostaję mi tylko czekać:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej:)

      Spotkanie Hiro i Lilki, tuż tuż. Justyna okaże się "wielka" xd. A co przyniesie im los? Oj - wiadomo przecież, że przeciwności :D

      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. O RANYYYY...
    Kochana Onee-san
    Nie umiem normalnie myśleć i się wysławiać, a po TYM rozdziale to już całkiem. Tak się cieszę z nowego rozdziału, zwłaszcza, że tej części fabuły już nie znałam i w ogóle. Boję się cokolwiek pisać więcej, bo wyjdę na nienormalną, czyli jak zwykle i jak na gg. Sprawiłaś mi niesamowitą radość i odprężenie po 9 dniach w pracy :). Dziękuję i ja Cię po prostu kocham.
    Życzę weny i powodzenia!
    Unbe

    OdpowiedzUsuń
  4. Powtórzę raz jeszcze: jestem zachwycona, że bohaterem tej historii jest Japończyk! Raduję się normalnie jak głupi dzieciak, ale wracając na ziemię. Współczuje Joaśce, wojna z jej matką to nie lada wyzwanie. Dobrze, że Sebastian z teściem tacy opanowani są i potrafią swoim kobietom do rozumu przemówić, a Lilka z tą Szwajcarią dała czadu, uśmiałam się :D Chociaż wtrącanie się matki w weselne przygotowanie to istny horror, to jedna sytuacja była przezabawna :D
    I nieźle mnie zaskoczyłaś, gdy Hiro napisał do swojej czarodziejki. Sama bym nie wpadła na taki pomysł, gdybym nim była. Pomysłowy człowiek! Mam nadzieje, że Lilka znajdzie jakoś do niego drogę, bo nie wyobrażam sobie, aby jednak to Karolowi się udało ją poderwać. Sorry Karol, ale jednak to nie twoja bajka!
    Z logicznych uwag mam jedną: Skąd Justyna wie, co znaczy słowo Yosei? Uczy się Japońskiego? Też jest fanką mang? Może mi to umknęło po drodze, ale raczej dla mnie to ona jest taka zwyczajna, z Japonią nie związana, więc wydało mi się to dziwne. Gdybym pokazała to słowo mojej przyjaciółce to pewne nie umiałaby go przetłumaczyć. Chyba, że tłumacz mangi na polskie sam dał odnośnik, co to słowo znaczy.
    Oki, to tyle :D
    Tak z innego tematu, masz jakiegoś ulubionego Japończyka z ich sceny show-biznesu? Jestem bardzo ciekawa, jak wyobrażasz sobie Hiro :) Moim nieodzownym biasem jest Nakayama Yuma :)
    Pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń