Cud Niepamięci
Z westchnieniem ulgi opadła na stary, bujany fotel stojący w kącie pokoju. Mebel zaskrzypiał, jakby na znak protestu. Miała nadzieję, że nie trzaśnie pod nią z hukiem. Pokój pachniał świeżo położoną farbą. Długo wybierała w sklepie odpowiedni odcień i teraz w pełni cieszyła się pięknym, ciepłym beżem na ścianach. Dobrze, że pomógł jej Krystian, może i był trochę dziwny, ale do machania pędzlem się nadawał. Zresztą na tego, który obiecywał jej pomóc w remoncie, przeprowadzce z akademika - jakoś liczyć nie mogła. „Jakoś” – taaak, to było zdecydowanie jego ulubione słowo: „jakoś tak wyszło”, „jakoś się tak spóźniłem”, „jakoś już umówiłem się z…”, „jakoś zapomniałem o tej pracy na zaliczenie” i tak dalej. Zawsze miał "jakąś" wymówkę. Ciekawiło ją, co usłyszy tym razem. Wołałaby prawdę, zamiast kolejnej ściemy.
Narzuta na łóżku lekko się zmarszczyła, wstała, żeby ją poprawić, czekało jeszcze rozpakowanie książek. Spojrzała na zegarek, była parę minut po ósmej wieczorem, a dzisiaj piątek, lista na Trójce już trwa. Załączyła radio. W tym samym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Dziwne, pomyślała. Wiola pojechała do rodziców, zawieść kilka drobiazgów babci. A gości raczej się dzisiaj nie spodziewała. Wyszła ze swojego pokoju i przeszła przez szeroki i długi korytarz, nadal zachwycał ją układ nowego lokum. Żal jej było babci Wiolki, ale gdyby nie ten wylew, ona nie wprowadziłaby się do ponad stu metrowego mieszkania w centrum Krakowa. Mieszkała teraz na Szewskiej – rzut beretem do Rynku. Ba, teraz niedaleko było prawie wszędzie. Miała własny pokój, z dużym starym łóżkiem. Nareszcie spędzi noc nie obawiając się, że spadnie z wąskiego tapczanu. Życie było piękne. Przekręciła klucz w starodawnym zamku, nie spojrzawszy przez judasza. Podniosła wzrok…
– Cześć. Zgłosił się pomocnik do remontu. – Ciemnowłosy chłopak zamknął dziewczynę w mocnym uścisku. – A tu mam załącznik dla oblania nowego adresu – wypuścił ją i z wewnętrznej kieszeni kurtki wyjął duże, białe Bacardi, a z tylnej spodni colę.– Nie przychodzę z pustą ręką, żeby nie było. No i chęci też mi nie brakuje, więc… Co trzeba zrobić?
– Usiąść na tyłku. Pomocy, to potrzebowałam w zeszły piątek...
– Jakoś mi...
– Błagam, nie kończ. Mam dość tych twoich pięknych kłamstewek. Dałam sobie radę, jak zwykle zresztą. Chodź za mną, zapraszam. – Wciągnęła go za rękę do holu i zamknęła drzwi. Chłopak posłusznie za nią podreptał.
– O żesz kurwa, ale wypas. Ja wiem, że staruszka nie ma się dobrze, ale dla ciebie, to raj. Co za mieszkanko – zachwycał się, gdy pokazywała mu kolejne pomieszczenia.– Wiesz, z kim trzymać sztamę. Zawsze miałaś oko na ludzi.
– Tak, tylko przy tobie radar mnie zawiódł, pacanie.
– No wiesz, jak możesz – zrobił maślane oczka, a gdy zobaczył, że to nie skutkuje tym razem, powiedział miękkim, radiowym głosem. – Malutka, nie gniewaj się, wiesz, że miałem dobre chęci, odpracuję ten foch twój jakoś.
Nic nie powiedziała, tylko otworzyła drzwi do swojego pokoju.
– To jest moje królestwo – zaprezentowała.
– Nieźle. – Wszedł do środka, rozglądając się uważnie. –Co najmniej, jak trzy pokoje w akademiku i to jeszcze za taką kasę. Szczęściara. Przynieś szkło, bo lista już leci. Posłuchamy, jak za czasów ogólniaka. Marek jest wieczny.
– Przyniosę, a ty zdejmuj kurtkę...
– Nie tak ostro, malutka...
– I bierz się za kartony z książkami. Zacznij je rozpakowywać od tego z numerem jeden, te idą na najwyższą półkę regału.
– Muszę? Wolałbym się walnąć na to łóżko z romantico narzutą w pąsowe róże, łyknąć drineczka, posłuchać listy i pogadać z tobą o starych pierdołach
–Foch.
– Co?
–Foch. Obiecałeś odpracować mojego focha, to ruszaj dupę. I nie myśl, że znalazłeś przytulne schronienie przed kolejną swoją zdobyczą porzuconą.
– No wiesz – święcie się oburzył, ale napotkawszy jej wzrok posłusznie zaczął zrywać taśmę pakową z kartonu oznaczonego jedynką.
– Nie gadaj, która to: Paulina, czy Gośka?- Roześmiała się widząc po jego minie, że i tym razem trafiła.
– Obie.
Westchnęła tylko głośno i machnęła ręką. Poszła do kuchni po jakieś szklanki na rum i lód z zamrażarki. Szykował się ciężki wieczór. Znowu ją wykorzystywał, a ona nie miała sumienia go wystawić za drzwi. Jak zwykle, jak zawsze i jak od zawsze. Ale nie widziała go kilka dni, migał jej tylko na uczelni. Stęskniła się za nim. Nieważne, jaki był prawdziwy powód jego przyjścia. Miała go na kilka cennych godzin na wyłączność. To jej wystarczało. Musiało wystarczyć. Gdy kopniakiem uchyliła drzwi, usłyszała głos Marka Niedźwieckiego zapowiadający piosenkę Hurtu. Brunet zdjął kurtkę i zastawił już pierwszą półkę książkami z kartonu. Miał na sobie koszulkę, która, według niej, świetnie go podsumowywała - „Jestem Panem tego Świata”. Wraz z pierwszymi taktami piosenki, odwrócił się do niej z krzesła, na którym stał i zaczął śpiewać:
Bywa, że nie jestem szczery
Czasem zwyczajnie kłamię
Jestem próżny, pazerny
Dbam tylko o swoje cztery litery
Bywam małostkowy
Cyniczny i bezduszny
Osądzam bez litości
Bez serca i miłości
Przeszła przez pokój, odstawiła szklanki i miskę z lodem na blat starego biurka, po czym dołączyła do refrenu śpiewając na całe gardło:
Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy
Chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei
Tak jak Bolek i Lolek
Tytus, Romek i Atomek
Dzieci z Bullerbyn
Tomek na tropach Yeti
Tak jak król Maciuś pierwszy
Asterix i Obelix
Jak załoga G
McGyver i Pippi
Chłopak zeskoczył z krzesła i udając, że trzyma w ręku mikrofon zaczął do niej śpiewać:
Miewam nieczyste intencje
Łamię własne zasady
Jestem niekonsekwentny
Drażliwy i nieznośny
Nie potrafię słuchać
A sam bez przerwy gadam
Jak bym istniał tylko ja
A światem rządził szatan.
Gdy skończyli wspólnie zdzierać struny głosowe na refrenie, padli ze śmiechem na łóżko.
– Wiesz, że śpiewałeś o sobie? - Szturchnęła chłopaka łokciem w bok.
– Obrażasz mnie!
– Nie, mówię prawdę, ta piosenka jest o tobie.
– Napijmy się – zmienił szybko temat, zerwawszy się z łóżka.
– Dobrze – odpowiedziała. Patrzyła jak nalewa do szklanek po solidnej porcji rumu, zabarwia go lekko colą i wrzuca po parę kostek lodu. Gdyby wiedziała, jak skończy się ten wieczór, wyprosiłaby go, w tym momencie za drzwi.
Zostawiam Wam prolog i czekam na opinie ;)
Z westchnieniem ulgi opadła na stary, bujany fotel stojący w kącie pokoju. Mebel zaskrzypiał, jakby na znak protestu. Miała nadzieję, że nie trzaśnie pod nią z hukiem. Pokój pachniał świeżo położoną farbą. Długo wybierała w sklepie odpowiedni odcień i teraz w pełni cieszyła się pięknym, ciepłym beżem na ścianach. Dobrze, że pomógł jej Krystian, może i był trochę dziwny, ale do machania pędzlem się nadawał. Zresztą na tego, który obiecywał jej pomóc w remoncie, przeprowadzce z akademika - jakoś liczyć nie mogła. „Jakoś” – taaak, to było zdecydowanie jego ulubione słowo: „jakoś tak wyszło”, „jakoś się tak spóźniłem”, „jakoś już umówiłem się z…”, „jakoś zapomniałem o tej pracy na zaliczenie” i tak dalej. Zawsze miał "jakąś" wymówkę. Ciekawiło ją, co usłyszy tym razem. Wołałaby prawdę, zamiast kolejnej ściemy.
Narzuta na łóżku lekko się zmarszczyła, wstała, żeby ją poprawić, czekało jeszcze rozpakowanie książek. Spojrzała na zegarek, była parę minut po ósmej wieczorem, a dzisiaj piątek, lista na Trójce już trwa. Załączyła radio. W tym samym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Dziwne, pomyślała. Wiola pojechała do rodziców, zawieść kilka drobiazgów babci. A gości raczej się dzisiaj nie spodziewała. Wyszła ze swojego pokoju i przeszła przez szeroki i długi korytarz, nadal zachwycał ją układ nowego lokum. Żal jej było babci Wiolki, ale gdyby nie ten wylew, ona nie wprowadziłaby się do ponad stu metrowego mieszkania w centrum Krakowa. Mieszkała teraz na Szewskiej – rzut beretem do Rynku. Ba, teraz niedaleko było prawie wszędzie. Miała własny pokój, z dużym starym łóżkiem. Nareszcie spędzi noc nie obawiając się, że spadnie z wąskiego tapczanu. Życie było piękne. Przekręciła klucz w starodawnym zamku, nie spojrzawszy przez judasza. Podniosła wzrok…
– Cześć. Zgłosił się pomocnik do remontu. – Ciemnowłosy chłopak zamknął dziewczynę w mocnym uścisku. – A tu mam załącznik dla oblania nowego adresu – wypuścił ją i z wewnętrznej kieszeni kurtki wyjął duże, białe Bacardi, a z tylnej spodni colę.– Nie przychodzę z pustą ręką, żeby nie było. No i chęci też mi nie brakuje, więc… Co trzeba zrobić?
– Usiąść na tyłku. Pomocy, to potrzebowałam w zeszły piątek...
– Jakoś mi...
– Błagam, nie kończ. Mam dość tych twoich pięknych kłamstewek. Dałam sobie radę, jak zwykle zresztą. Chodź za mną, zapraszam. – Wciągnęła go za rękę do holu i zamknęła drzwi. Chłopak posłusznie za nią podreptał.
– O żesz kurwa, ale wypas. Ja wiem, że staruszka nie ma się dobrze, ale dla ciebie, to raj. Co za mieszkanko – zachwycał się, gdy pokazywała mu kolejne pomieszczenia.– Wiesz, z kim trzymać sztamę. Zawsze miałaś oko na ludzi.
– Tak, tylko przy tobie radar mnie zawiódł, pacanie.
– No wiesz, jak możesz – zrobił maślane oczka, a gdy zobaczył, że to nie skutkuje tym razem, powiedział miękkim, radiowym głosem. – Malutka, nie gniewaj się, wiesz, że miałem dobre chęci, odpracuję ten foch twój jakoś.
Nic nie powiedziała, tylko otworzyła drzwi do swojego pokoju.
– To jest moje królestwo – zaprezentowała.
– Nieźle. – Wszedł do środka, rozglądając się uważnie. –Co najmniej, jak trzy pokoje w akademiku i to jeszcze za taką kasę. Szczęściara. Przynieś szkło, bo lista już leci. Posłuchamy, jak za czasów ogólniaka. Marek jest wieczny.
– Przyniosę, a ty zdejmuj kurtkę...
– Nie tak ostro, malutka...
– I bierz się za kartony z książkami. Zacznij je rozpakowywać od tego z numerem jeden, te idą na najwyższą półkę regału.
– Muszę? Wolałbym się walnąć na to łóżko z romantico narzutą w pąsowe róże, łyknąć drineczka, posłuchać listy i pogadać z tobą o starych pierdołach
–Foch.
– Co?
–Foch. Obiecałeś odpracować mojego focha, to ruszaj dupę. I nie myśl, że znalazłeś przytulne schronienie przed kolejną swoją zdobyczą porzuconą.
– No wiesz – święcie się oburzył, ale napotkawszy jej wzrok posłusznie zaczął zrywać taśmę pakową z kartonu oznaczonego jedynką.
– Nie gadaj, która to: Paulina, czy Gośka?- Roześmiała się widząc po jego minie, że i tym razem trafiła.
– Obie.
Westchnęła tylko głośno i machnęła ręką. Poszła do kuchni po jakieś szklanki na rum i lód z zamrażarki. Szykował się ciężki wieczór. Znowu ją wykorzystywał, a ona nie miała sumienia go wystawić za drzwi. Jak zwykle, jak zawsze i jak od zawsze. Ale nie widziała go kilka dni, migał jej tylko na uczelni. Stęskniła się za nim. Nieważne, jaki był prawdziwy powód jego przyjścia. Miała go na kilka cennych godzin na wyłączność. To jej wystarczało. Musiało wystarczyć. Gdy kopniakiem uchyliła drzwi, usłyszała głos Marka Niedźwieckiego zapowiadający piosenkę Hurtu. Brunet zdjął kurtkę i zastawił już pierwszą półkę książkami z kartonu. Miał na sobie koszulkę, która, według niej, świetnie go podsumowywała - „Jestem Panem tego Świata”. Wraz z pierwszymi taktami piosenki, odwrócił się do niej z krzesła, na którym stał i zaczął śpiewać:
Bywa, że nie jestem szczery
Czasem zwyczajnie kłamię
Jestem próżny, pazerny
Dbam tylko o swoje cztery litery
Bywam małostkowy
Cyniczny i bezduszny
Osądzam bez litości
Bez serca i miłości
Przeszła przez pokój, odstawiła szklanki i miskę z lodem na blat starego biurka, po czym dołączyła do refrenu śpiewając na całe gardło:
Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy
Chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei
Tak jak Bolek i Lolek
Tytus, Romek i Atomek
Dzieci z Bullerbyn
Tomek na tropach Yeti
Tak jak król Maciuś pierwszy
Asterix i Obelix
Jak załoga G
McGyver i Pippi
Chłopak zeskoczył z krzesła i udając, że trzyma w ręku mikrofon zaczął do niej śpiewać:
Miewam nieczyste intencje
Łamię własne zasady
Jestem niekonsekwentny
Drażliwy i nieznośny
Nie potrafię słuchać
A sam bez przerwy gadam
Jak bym istniał tylko ja
A światem rządził szatan.
Gdy skończyli wspólnie zdzierać struny głosowe na refrenie, padli ze śmiechem na łóżko.
– Wiesz, że śpiewałeś o sobie? - Szturchnęła chłopaka łokciem w bok.
– Obrażasz mnie!
– Nie, mówię prawdę, ta piosenka jest o tobie.
– Napijmy się – zmienił szybko temat, zerwawszy się z łóżka.
– Dobrze – odpowiedziała. Patrzyła jak nalewa do szklanek po solidnej porcji rumu, zabarwia go lekko colą i wrzuca po parę kostek lodu. Gdyby wiedziała, jak skończy się ten wieczór, wyprosiłaby go, w tym momencie za drzwi.
Zostawiam Wam prolog i czekam na opinie ;)
Prolog szczerze mnie zaciekawił. :)
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się Twój lekki styl pisania, fajnie się to czyta. Czekam na rozdział! :3
Właśnie się zastanawiam, jak ja tutaj trafiłam. Najwidocznie przypadkiem kliknęłam jakiś link, ale to bardzo dobrze się sklada!
OdpowiedzUsuńJuż w połowie prologu stwierdziałam, że to coś dla mnie :) Bohaterowie są studentami, może ja mam jakiegoś pecha, ale mnie rzadko zdarza się trafić na nich w opowiadaniach. A może rzeczywiście jest niewiele takich blogów? W każdym razie będę mogła identyfikować się z ich problemami xD
Prolog mnie zainteresował, o! I w ogóle lubię, gdy akcja dzieje się w Polsce. Także będę wpadać, nie będziesz miała nic przeciwko, jesli dodam Twojego bloga do linków? :)
Pozdrawiam!
PS Zastanawiam się, ile Ty masz lat, Joanno, bo opis "o sobie" masz nieco przerażający xD Zastanawiam się, czy ja też nie powinnam już czołgać się na cmentarz :P
Nie będę ściemniać. Miło mi,że przypadkiem "kliknęłaś". I, oczywiście może mnie obserwować i dodawać, byleby nie jak w piosence The Police "Every breath you take" :) ( Swoją drogą zastanawiam się czasami,dlaczego ten tekst stał się piosenką miłosną umieszczaną w różnych zestawieniach na 1 miejscu, przecież to śpiewa jakiś psychopata jakby się bliżej przyjrzeć )
UsuńNiestety, rozczaruje Cię teraz - bohaterowie nie są studentami w następnym rozdziale, byli nimi w prologu. Mam nadzieję ,że pomimo tego przeczytasz ciąg dalszy tej opowieści. Ale już w tym miejscu mówię od razu ,że mam coś na warsztacie o studentach i na pewno się tu pojawi w następnej kolejności.
PS. Nie powiem ile mam, niech mój opis każdy sobie zinterpretuje jak chce :)
Cóż, może miłość jest rodzajem choroby psychicznej? xD W każdym razie, ja żadnej psychozy nie mam i moje obserwowanie ograniczy się do zaglądania na bloga (i czytania) :)
UsuńJasne, chętnie wpadnę. Taka mi po prostu przyszła refleksja, gdy czytałam o tych studentach. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że Załoga G śmigała w radiu i telewizji jakiś czas temu. Dobrze kombinuję? ;>
Rozumiem :D Trochę popełniłam gafę pytając o wiek, ale ja czasami czuję się strasznie staro (zwykle niesłusznie), dlatego się tym zainteresowałam.
Ha, ha, jakoś tekst tej piosenki kojarzy mi się z obserwującym psychopatycznym wielbicielem XD. Ale to moja własna psychoza:)
UsuńCo do Załogi G - kawałek ma już kilka wiosen, czas szybko ucieka. I tak, dobrze kombinujesz :D
I nie martw się nie popełniłaś żadnej gafy, a czuć się staro czy nie staro yhymm..., powiem tak ja się zatrzymałam na dwudziestu paru i mam nadzieję,że tak mi zostanie ;)
Ciekawy początek. [Świat Rowling w nowym świetle? W niebie wiedzą, jak to wygląda -> http://heaven-knows-niebiosa-wiedza.blogspot.com]
OdpowiedzUsuń