poniedziałek, 20 stycznia 2014

Doktorat 3. Katowice by night

Dragon tętnił gwarem, przytłumiona muzyka płynęła z głośników. Prawie wszystkie stoliki były już zajęte. Szykował się pracowity wieczór. A oni byli w ograniczonym składzie: on, Mikołaj i Marzena. Mało. Tomek był wściekły na Arka, znowu nawalił. Chyba nie będzie mu dane zrobienie kariery kelnerskiej. Chłopak się nie nadaje i tyle. Może to i dobrze, zamyślił się, w sumie to żadna kariera. Jednak mógł dać znać choć rano, a nie na czterdzieści minut przed rozpoczęciem zmiany. Z brzękiem odstawił zastawioną szklankami tacę na blat baru. Dzisiaj będzie musiał się rozdwoić. Nie pierwszy raz. Kątem oka zauważył, że przy dwójce mają puste kufle. Wziął tacę i ruszył w kierunku stolika. W tym momencie usłyszał głosy od strony drzwi wejściowych. Odwrócił odruchowo głowę, ujrzał wchodzącą do klubu blondynkę, z jakimś mężczyzną u boku. Z przyzwyczajenia przyjrzał się klientom. Faceta ledwo omiótł wzrokiem. Ale dziewczynę… Świat na sekundę zamarł w miejscu. Uważał, że widział w swoim dwudziestotrzyletnim życiu wiele pięknych kobiet. Ta była niezwykła. Przeszła obok niego i usłyszał jak się śmieje do swojego towarzysza, jakby wiatr poruszył delikatne dzwoneczki. Opanuj, się, powiedział do siebie w myślach. Rzygasz tęczą stary. Wtedy mężczyzna podniósł głowę. Tomka zamurowało. To był doktor Marek Chmielewski, jego wykładowca.
– Przepraszam pana bardzo – zwrócił się do niego – mamy na dzisiaj rezerwację, stolik na osiem osób. Moje nazwisko Chmielewski.
Tomek na końcu języka miał odpowiedz „wiem, jak się pan nazywa panie doktorze” ale ugryzł się, mężczyzna najwyraźniej go nie poznał. No cóż, pomyślał, chłopak. Utonąłem w morzu zaocznych studentów.
– Tak oczywiście proszę pana – odpowiedział uprzejmie – ten po lewej stronie, nieopodal baru. – Jednak nie mógł oderwać wzroku od towarzyszącej Chmielewskiemu dziewczyny.
– Dziękuję, czy możemy od razu złożyć zamówienie? – Zapytał mężczyzna.
– Oczywiście – odpowiedział pół przytomnie Tomek, jednak lata praktyki zadziałały, bo automatycznie wyciągnął notes i długopis z kieszeni czarnego fartucha.
– Dwa duże, zimne piwa. – Zamówił Marek. – Nie będziemy czekać na resztę. Czas rozpocząć weekend. – Objął swoją towarzyszkę z szerokim uśmiechem.
– I orzeszki, jeśli można – blondynka spojrzała na Tomka szarymi tęczówkami oczu. Utonął. Miała melodyjny głos z lekkim obcym akcentem. Nie mógł zidentyfikować jakim. Na pewno nie angielskim. Chmielewski pociągnął ją w stronę zarezerwowanych miejsc.
Tomek podszedł do Mikołaja, swojego towarzysza na dzisiejszej zmianie.
– Miki, dzisiaj ja biorę ósemkę. Okey? – Oparł się o kontuar baru, długopisem stukał w zapisane zamówienie na kartce.
– Tak jest szefie, ale jutro dajesz mi podest – odpowiedział Mikołaj. – Jacyś znajomi?
– Nie. – Tomek śledził wzrokiem dziewczynę. – Podest, jutro jest twój.


***
Adriannie podobał się Dragon, miał klimat. Marek powiedział, że grają tu ciekawą muzykę, czasami uda się posłuchać nawet jazzu. W weekendy są koncerty, można potańczyć, czy pośmiać się przy karaoke. Dzisiaj był właśnie wieczór ”wykonań własnych”, jak przeczytała na afiszu przy wejściu. Za najlepszą interpretację była przewidziana nagroda. Marek pociągnął ją za rękę do stolika. Byli pierwsi. Rozejrzała się z zaciekawianiem po pomieszczeniu. Przede wszystkim panował w nim półmrok, rozjaśniony ustawionymi na stolikach, małymi lampkami. Dodatkowo pod sufitem rozwieszono dyskretne oświetlenie na srebrnych, futurystycznych stelażach. Ada wygodnie rozsiadła się w dużym fotelu, każdy mebel był tutaj inny, przeważnie stare krzesła , fotele, sofki, kanapki, niskie ławy i wysokie „babcine” stoły. Pomimo tej przypadkowości i różnorodności tworzyły spójną, przemyślaną całość. Duże okna zaciągnięte były teraz pluszowymi, ciężkimi kotarami. W dzień musiało być tu sporo światła, gdy były rozsunięte.
– Podoba mi się tutaj – powiedziała do Marka.
– Fajna knajpka, dają dobre piwo, smaczne jedzenie, blisko do domu. – Chmielewski usiadł obok niej.
– Piwo ocenię sama – odpowiedziała ze śmiechem Ada.
– No tak, jesteś teraz znawczynią, a pieprzony arystokrata zniża się do takich trunków? – Drwina w głosie mężczyzny była, aż nadto słyszalna.
– Marek, on jest Niemcem, dla nich picie piwa to sport narodowy. – Nie dała się sprowokować.
– Proszę bardzo, państwa piwo – Tomek postawił szklanki przed Adą i Markiem, przerywając tym samym “uprzejmą” wymianę zdań.
– Dzięki.
– A orzeszki? – Ada spojrzała na kelnera. Miał przypięta plakietkę z imieniem „Tomasz” – panie Tomku. – Dodała
– Przepraszam, zaraz przyniosę – uśmiechnął się i spojrzał na nią.
Ada nie widziała nigdy takich oczu. Duże tęczówki w kolorze płynnego spadziowego miodu spojrzały ciepło. Nie potrafiła oderwać od nich oczu. Czuła się, jak ofiara zahipnotyzowana przez drapieżnika.
– Cześć wam, Adka wyglądasz fantastycznie – głos Andrzeja wyrwał ją z transu. Kelner zniknął.
– Jędrek, kope lat! – Odpowiedziała Ada, stając z fotela i tonąc w niedźwiedzim uścisku starego kumpla.

Ma na imię Ada, pomyślał Tomek odchodząc, pięknie. Adrianna. Dawno nie słyszał, aby jakaś dziewczyna nosiła takie wdzięczne imię. I te jej oczy, szare, nieomal srebrne. Znowu w nich utonął. Ona też się zapatrzyła, uśmiechnął się głupio po nosem. Przestań chłopie, zganił sam siebie w myślach, laska na ciebie spojrzała, jak na kelnera. W końcu zwróciła się imieniem plakietki. Mógł mieć przypiętą którąkolwiek. Akurat dziś przypiął własną. No tak, ale orzeszków specjalnie nie przyniosłeś, odezwał się głos w głowie. Zamknij się, uciszył go chłopak. Obejrzał się przez ramię w kierunku ósemki. Ada witała się z następnym facetem. Chyba jakiś zlot, pomyślał wchodząc za bar.
Po Andrzeju przyszła Justyna i Witek, za moment Beata z Marcinem. Brakowało tylko ulubienicy Ady – Izy. Dawno się nie widziały. To nie tak, że całkowicie zerwały kontakty, wysyłały sobie przecież życzenia na święta, wystarczy. Były przyjaciółkami od piaskownicy. To tego rodzaju relacja, gdzie do swoich rodziców mówi się „ciociu” i „wujku”, zresztą, ich rodziny również były zaprzyjaźnione. Mama Izy była chrzestną Ady i na odwrót. Wszystko było dobrze do Łeby. Potem już tylko zachowywały pozory. Mieroszewska nie przedstawiła jej nawet Franza. Wolała dmuchać na zimne. Dopiero z perspektywy czasu dostrzegła to, co kiedyś powiedziała jej Beata. Iza zawsze zazdrościła Adzie. Marka, dobrych ocen, ładniejszego długopisu, spódniczki w szkocką kratkę, słowem wszystkiego. Zawsze musiała mieć co najmniej to samo lub lepsze. Aż w końcu odebrała Adriannie szczęście i to z hukiem. Od dłuższego czasu Mieroszewska zastanawiała się, co ma zrobić z zaproszeniem na ślub. Jakoś nie miała ochoty w tym dniu oglądać twarzy byłej przyjaciółki. Patowa sytuacja. Ależ on ma świetny tyłek, wzrok Ady bezwiednie, powędrował w stronę „miodowego” kelnera, jak go w myślach nazwała. Jak by pociągnęła niewidoczną nić, chłopak odwrócił się i uśmiechnął do niej. Jego usta bezdźwięcznie wypowiedziały jedno słowo „orzeszki”. Ada roześmiała się unosząc kciuk w górę.
– Miło, że tak radośnie witasz Izę – Marek nachylił się do niej, jednocześnie wskazując wzrokiem zbliżająca się do stolika wysoką blondynkę.
– Cześć wszystkim. – Iza zrobiła efektowną pauzę, czekając aż wzrok znajomych ( i nie tylko ) skupi się na niej. Wyglądała świetnie, biała bluzka podkreślała biust, czerwone spodnie świetnie opinały tyłek, a czarne, wysokie szpilki tylko dodawały smukłości. Ada zazgrzytała zębami przypominając sobie co ma na sobie. Prosta, błękitna bluzka z szerokimi rękawami i białe rybaczki, sandałki na płaskim obcasie. Nie wstanę i nie przywitam się z nią, niech się nachyla, żyrafa jedna, pomyślała mściwie.
– Cześć – krótko rzuciła Adrianna.
– Ada skarbie, super, że przyjechałaś – Iza ucałowała dziewczynę w policzki nachylając się niezgrabnie. – Wiesz, byłam ostatnio we Francji i chciałam cię odwiedzić ale zapodział mi się gdzieś twój adres i numer telefonu – kobieta zaczęła grzebać w torebce, nadal stojąc i robiąc w okół siebie dużo hałasu. – Zaczekaj poszukam notesu to mi podasz i będziemy stałym kontakcie – dokończyła triumfująco, trzymając w ręku poszukiwane rzeczy. W tym momencie Ada poczuła wibrowanie telefonu w kieszeni spodni. Wyciągnęła aparat, spojrzała na wyświetlacz i odebrała go słowami:
– Franz, Mein Liebling … – kiwnęła ręką przepraszająco i udała się w stronę wyjścia. – Zaczekaj moment tylko wyjdę na zewnątrz.
– Cześć. Ja tu tęsknię za tobą w samotności, a ty imprezujesz – usłyszała w słuchawce. Lekki wyrzut w głosie Franza był wyczuwalny pomimo dzielącej ich odległości.
– Ja też tęsknię, ale mam obowiązki – odpowiedziała wychodząc przed budynek – a, że są przyjemne, to akurat tylko mnie cieszy. Jak lot?
– Długi i nudny. Nie mogę się odnaleźć. Chyba będę musiał oczytać książkę o panujących tu obyczajach.
– Spokojnie, jesteś mistrzem w dostosowywaniu się. Dasz sobie radę.
– Wiem, ale lepiej bym to zniósł gdybyś była obok mnie.
– Oj Franz ale nie jestem, a ty jesteś dużym chłopcem – Ada starał się uciąć dyskusję na temat, który przerabiali od dnia, gdy powiedziała Doutzowi o wyjeździe.
– Słyszę, że mój telefon nie jest ci na rękę. Obowiązki służbowe w sobotni wieczór są widocznie bardziej miłe niż rozmowa ze mną.
– Gadasz od rzeczy kochanie. Cieszę się, że zadzwoniłeś, bo martwiłam się jak twój lot. I też za tobą tęsknię. Ale nie będę udawać, że chciałbym być teraz w Tokio. Przerabialiśmy ten temat i doszliśmy do konsensusu.
– Ty doszłaś, ja się poddałem. Postawiłaś na swoim i przykro mi ,że nie doceniasz moich wysiłków wynikających z tego, że po prostu cię kocham. I chce mieć cię obok siebie. Popraw mnie jeśli się mylę. I to ty podjęłaś decyzję.
– Ja podjęłam? No tak, wolałabyś abym potulnie pokiwała głową i zapakowało kimono oraz japonki. Miłość nie polega tylko na braniu Franz, czasami trzeba coś dać od siebie. Pójść na kompromis. Jeśli nasza rozmowa ma tak wyglądać – zawiesiła znacząco głos.
– Rozumiem. Dobranoc, czy jaką tam teraz masz porę dnia u siebie. Odezwij się jak ci miną fochy. Cześć.
W uchu rozbrzmiał Adzie nagle sygnał zajętości. Franz się rozłączył. Zatrzęsło nią. w pierwszym odruchu chciała oddzwonić. Jednak się powstrzymała. Rzucanie inwektywami przez telefon nic nie da. Franz jest po prostu zmęczony, ona również. Jutro porozmawiają inaczej. Normalnie.
Gdy wróciła Iza już zajęła „jej” fotel i robiła maślane oczy do Marka. Zirytowało ją to. Obróciła się napięcie i wpadła na „miodowego”.
– Przepraszam najmocniej – powiedziała patrząc na ochlapany fartuch chłopaka.
– Nie szkodzi, ważne, że nie oblałem pani – odpowiedział z uśmiechem, zwinnie uciekając pełną tacą na bok.
– Ada - w nagłym, zupełnie zaskakującym, ją samą impulsie wyciągnęła do niego rękę.
– Wiem – odpowiedział. – Tomek – i uścisnął delikatnie podaną dłoń.
– Wiem – zrewanżowała się tą samą odpowiedzią, dalej trzymając jego rękę. Miał długie szczupłe palce i ciepły, mocny uścisk. Omiotła wzrokiem ciemne, krótkie włosy, prosty nos, pełne usta, lekko kwadratową szczękę i silnie zarysowane jabłko Adama. Trwało to ułamki sekundy, bo ponownie przyciągnęły jej wzrok oczy “miodowego”.
– Adka, chodź tu do nas – usłyszała wołającego Marka. Gwałtownie puściła rękę chłopaka. – Właściwe szłam do baru. Mogę prosić dużą butelkę tequili? I moje orzeszki.
– Jasne. – Tomek poczuł się jak obudzony z transu - złota czy srebrna?
– Srebrna. – Obserwowała chłopaka, gdy szedł do baru. Nie był bardzo wysoki, na pewno niższy od Franza czy Marka. Wywinięte rękawy czarnej koszuli ukazywały silne, umięśnione ramiona. Zauważyła kawałek tatuażu wystający spod materiału, coś jakby ogon. Wiele by dała, aby sprawdzić co skrywa się dalej. Kobieto, opanuj się, skrzyczała samą siebie. Odwróciła się i podeszła do swojego stolika. - Chłopaki stawiam omegę, zadowoleni?
– Przeszczęśliwi – odpowiedział z uśmiechem Andrzej. – Bo ja już myślałem, że podrywasz tego młokosa. Ale jeśli zmawiałaś trunek bogów, to jesteś usprawiedliwiona.
– Daj spokój – mruknęła Ada. – Izka, spadaj, to moje miejsce – rzuciła w stronę blondynki. Iza obruszyła się, niechętnie podnosząc z fotela.

Zaczęli wspominać stare dzieje, przekrzykując się nawzajem. W międzyczasie “miodowy” przyniósł tequile, a przed Adrianną postawił orzeszki mrugając porozumiewawczo. Nagle ktoś poprosił o ciszę przez głośniki, wszystkie oczy zostały skierowane na mężczyznę, stojącego na scenie, który naprędce wyjaśnił, że za kilka minut zostanie rozegrany konkurs karaoke. Zabawa zaczęła się rozkręcać. Ze śmiechem słuchali wokalnych popisów ludzi. W między czasie stolik przeżył kilka kolejek „napoju bogów” według Andrzeja, a Mieroszewska zamówiła kolejną butelkę. Po szóstym rytuale: kieliszek, cytryna, sól, chłopcy stwierdzili, że teraz ich kolej pośpiewać. Dla Jędrka pan obsługujący zabawę wylosował „Jestem kobietą „ Edyty Górniak. Ta interpretacja była bezcenna. Marek postanowił zaśpiewać w duecie z Witkiem, wylosowali Wały Jagielońskie i „Monika, dziewczyna ratownika”. Publiczność biła im brawo na stojąco i domagała się bisu. Ada płakał ze śmiechu, dawno się tak dobrze nie bawiłam, pomyślała sobie, wyluzowawszy się kompletnie.
– A teraz zaśpiewa dla nas Ada – zapowiedział Marek ze sceny. Ludzie w knajpce zaczęli bić brawo, a ona wtuliła się w fotel udając, że wcale jej tam nie ma. Niestety Chmielewski podszedł do niej i zaciągnął przed mikrofon.
– Zabiję cie – wyszeptała wściekła i cała czerwona jak burak.
– Potem – wyszeptał jej bezczelnie – a teraz śpiewaj!
– Co dla mnie masz? - Zapytała, usiłując stłumić w sobie tremę.
– Christina Perri "A thousand Years" – odpowiedział chłopak z za miksera.
– A, czy możesz jeszcze raz nacisnąć guziczek “szukaj”? – Zapytała ponownie, z nutką desperacji w głosie.
– Nie. Twój kumpel specjalnie zamówił ten kawałek. – Dziewczyna rzuciła rozjuszone spojrzenie na stojącego obok Marka. Na wszelki wypadek szybko opuścił scenę.
Ada westchnęła, wzięła mikrofon, popatrzyła na ekran. Usłyszała pierwsze takty piosenki i zaczęła śpiewać:
Heart beats fast (Szybkie bicie serca )
Colors and promises (Kolory i obietnice)
How to be brave? (Jak być odważnym?)
How can I love when I'm afraid (Jak mogę kochać, jeśli boję się )
To fall (upadku)
But watching you stand alone (Ale kiedy patrzę na ciebie, gdy stoisz samotnie)
All of my doubt (wszystkie moje wątpliwości nagle znikają)
Suddenly goes away somehow
Zaniepokoiła ją cisza która zapadła na sali. Zobaczyła, że na wprost niej, z rękami w kieszeni, oparty o blat baru stoi „miodowy”. Ich spojrzenia skrzyżowały się, patrząc w jego oczy śpiewała dalej:
One step closer (jeden krok bliżej)
I have died everyday (Umierałam każdego dnia)
waiting for you (czekając na ciebie)
Darling, don't be afraid (kochanie, nie bój się)
I have loved you for a (kochałam cie przez)
Thousand years (tysiąc lat)
I'll love you for a ( będę cię kochać przez)
Thousand more (kolejne tysiąc).

Tomek, zdziwił się gdy zobaczył wchodzącą blondynkę na scenę. Co prawda słyszał, gdy lekko wstawionym głosem zapraszał ją tam pan doktor, ale pomyślał, że się nie odważy. Zastanawiał się co Mirek dla niej wylosuje. Tak naprawdę to od niego zależało co dana osoba zaśpiewa. Gdy zobaczył obraz teledysku na ekranie, uśmiechnął się pod nosem. Zrobiło mu się żal Ady – ta piosenka ją pogrąży. Miał już odejść na zaplecze, kiedy usłyszał jak śpiewa pierwsze wersy piosenki. Zamurowało go, miała piękny głos. Odwrócił się powoli, oparł o bar. W knajpie zapadła cisza. Coś niespotykanego podczas popisów karaoke. Nie patrzyła na tekst, znała ten kawałek. Zapatrzył się na nią. W świetle małego reflektora wydawała się jeszcze drobniejsza. Jak laleczka z porcelany z tymi swoimi jasnymi włosami, mleczną cerą. Pod błękitną bluzką rysowały się nieduże ale jędrne piersi. Wyobraził sobie, jak nuci w aucie, albo pod prysznicem. Nie, wyobrażenie sobie jej nagiej w strugach spływającej wody po ciele nie było dobrym pomysłem. Poczuł jak krew z całego organizmu zbiera mu się w jednym, newralgicznym dla mężczyzny miejscu. Odetchnął mocno. Pomogło. W tym momencie Ada podniosła wzrok i spojrzała w jego kierunku. Śpiewała dalej, miał wrażenie, że tylko dla niego. Nie było knajpy, nie było ludzi wokół, była tylko ona, jej głos i tekst piosenki, który go ogłuszył. Wyśpiewała ostatnią nutkę. Salę wypełnił huk braw. Oderwali od siebie wzrok. Chłopak poczuł się jakby ktoś puścił na pilocie „play”, ziemia znowu ruszyła. Odwrócił się i poszedł na zaplecze.

***
Wrócili do domu po trzeciej. Pomimo obecności Izy impreza była udana. Ada nie pamiętała kiedy ostatnio tak dużo, głośno i radośnie się śmiała. I kiedy tyle wypiła. Jutro będzie mieć kaca, to więcej niż pewne. Nie zdawała sobie do tej pory sprawy, jak bardzo brakowało jej polskich znajomych. Zaniedbała ich mocno. Teraz będzie miał czas na odkurzenie starych przyjaźni. Odstawiła szczoteczkę do kubka. Oparła się rękoma o umywalkę. Przed oczami pojawił się obraz twarzy „miodowego”. Nie miała pojęcia czemu ten chłopak tak bezczelnie wbił się jej w myśli. Przecież to tylko kelner, chłopak z knajpy, młokos. Owszem przystojny, ale nie w jakiś powalający sposób. Ciemne włosy, fajnie przystrzyżone. Prosty nos, wyraźna szczęka, lekki zarost. Powalający uśmiech, hipnotyzujące spojrzenie miodowych oczu. Ot, zwyczajny facet. Ada spojrzała na swoją rękę. Przeszedł ją dreszcz na samo wspomnienie dotyku jego dłoni. Wygrała ten śmieszny konkurs karaoke. Nie wiedziała, czy był to werdykt publiczności, czy kogoś innego. Gdy poszła uregulować swoją część rachunku do baru Tomek tam był. Podliczył ją, zapłaciła i już miała odchodzić, gdy złapał ją za dłoń. Czuła się jakby cała zdolność czucia znalazła się w tym jednym miejscu.
– Wygrałaś konkurs – powiedział z uśmiechem.
– Jaki konkurs?
– Karaoke, twoja interpretacja wygrała, oto nagroda - drugą dłonią wsunął Adzie kartonik do ręki, cały czas trzymając ją w swojej.
– Dziękuję – odpowiedziała zdziwiona. Zabrała rękę z pewnym żalem, który zaskoczył ją samą i schowała nagrodę do kieszeni spodni. – Dobranoc.
– Dobranoc, zapraszamy ponownie – rzucił jeszcze.
Ada odwróciła się od umywalki i sięgnęła po rzucone na ziemię spodnie. Wyciągnęła z nich kartonik. Zniżka 30% na usługi oferowane przez Dragona, odwróciła kartę stałego klienta. Z drugiej strony, czarnym flamastrem był zapisany numer telefonu. Ada uśmiechnęła się. Wiedziała do kogo należy. Marek zastukał w drzwi łazienki.
– Adka wy..wychodź. Siusiu mi się chce – wyjęczał
– Idź na dół – odpowiedziała mu bezlitośnie. Karta przypomniała o tym kto był inicjatorem jej występu.
– Nie...dam...rady – usłyszała. 
Westchnęła, zebrała swoje rzeczy i otworzyła drzwi. Marek leżał w samych bokserkach na podłodze korytarza. Szlak jego męczeńskiej drogi znaczyły rozwleczone ciuchy. Ada uśmiechnęła się melancholijnie. Jak za starych dawnych czasów, pomyślała. Przekroczyła go, a on z westchnieniem wczołgał się do łazienki.

***
Obudziło ją słońce świecące prosto w twarz. Było ciepło, miło, wygodnie. Franz obejmował ją w pasie wtulony głową między jej łopatki. Ich splatane nogi wystawały spod kołdry. Usłyszała jak ktoś rozmawia na ulicy. Jakaś kobieta mówiła o zaletach picia syropu z malin. Tak, pomyślała sennie, syrop z malin babci był przepyszny. Nagle szeroko otworzyła oczy. Te kobiety rozmawiały po … polsku. Przekręciła głowę i zamiast złoto blond włosów Franza zobaczyła ciemne splątane ...
– Marek!! Co ty tu robisz ??? – Wyskoczyła szybko z łóżka – miałeś spać na dole!
– Ciiii...nie krzycz tak głośno – wychrypiał.
– Marek, co ty tu robisz? – Powtórzyła Ada ciszej.
Chmielewski rozejrzał się dookoła.
– Jak to co – odpowiedział – śpię we własnym łóżku. I wcale nie narzekam, że się mogłem do ciebie przytulic - uśmiechnął się niewinnie. Ada przewróciła tylko oczami, machnęła ręką i pomaszerowała pod prysznic. Bari wskoczył na łóżko i zaczął lizać swojego pana po twarzy domagając się spaceru.
Resztę czasu, który pozostał do odlotu Marka spędzili bardzo pracowicie. Zjedli śniadanie, popakowali resztę rzeczy. Mężczyzna pokazał Adzie, które pudła ma mu jeszcze dosłać, jak się zadomowi w Nowym Jorku. Gdy siedzieli przy zamówionej pizzy brunet wyciągnął ze stosu papierów na stoliku jakieś dokumenty i podał dziewczynie.
– Co to jest?
– Książeczka opłat za mieszkanie i blankiety na media, papiery dotyczące mieszkania. Polisa ubezpieczeniowa, moje osobiste dokumenty. Wszystko tu jest.
– Pierwsze rozumiem, następne już nie.
– Pierwsze, słuchaj, czynsz jest zapłacony z góry za rok – uciszył gestem Adkę, która już chciała protestować – woda, prąd itd za następny miesiąc, dalej płacisz sama. Uważam, że tak jest uczciwie. Reszta dokumentów, no cóż, jesteś moją spadkobierczynią i osobą, którą podałem wszędzie jako kontaktową i uprawnioną do czynności prawnych w moim imieniu. Rodzice są już na to zbyt starzy. Mam tylko ciebie – wyciągnął rękę przez stół i złapał ją za dłoń. Odwzajemniła uśmiech i uścisk.
– W porządku. – Nie miała siły protestować. – Pojedziesz ze mną na cmentarz?
– Jasne, wiesz, to może zadzwonię po taksówkę, zapakujemy się już i stamtąd pojedziemy na lotnisko.
– Dobra. Marek, a gdzie twój samochód?
– U ojca w garażu, zwolniłem ci tu miejsce parkingowe, bo powiedziałaś, że przywozisz swój.
– Wcale nie chciałam, Franz mnie zmusił, nieważne. Zbierajmy się w takim razie.

Pod cmentarzem Adrianna kupiła kolorowe astry i cynie, jesienne kwiaty, babcia bardzo je lubiła. Marek wziął duży znicz. Ramię w ramie stanęli przy grobie.
„Lilianna Adrianna Mieroszewska
zginęła śmiercią tragiczną.”
Ada przytuliła się do ramienia Marka. Objął ją i wtulił policzek w jej włosy. Stali tak razem przez chwilę. Włożyli kwiaty do wazonu i zapalili znicz. Marek objął blondynkę ramieniem i w ciszy wrócili do czekającej taksówki. Na lotnisku nadali bagaż i poszli załatwiać formalności aby odebrać samochód kobiety. Po wypełnieniu miliona papierów wydano w końcu kwit na jej własność.
– Fiu, fiu – powiedział Marek na widok auta.
– O co ci chodzi? Nie podoba ci się – Ada z uśmiechem pogłaskała czerwoną karoserię.
– Nie, podoba i to bardzo taki mini cooper to moje ciche marzenie – odpowiedział.
– Wiesz, ja też go lubię, chociaż byłam przeciwna takiemu prezentowi ale Franz się uparł.
– Mam nadzieje, że ci go tu nie gwizdną – roześmiał się.
– Też ma taką nadzieję, wiesz pewnie będzie więcej stał na parkingu. Na uczelnię mam piechotą dziesięć minut, no może będę jeździć nim do rodziców. Chodź, napijemy się jeszcze kawy. O której masz jutro samolot z Warszawy?
– O czternastej.
– Odezwij się jak dolecisz do stolicy i potem też dzwoń. Proszę – cicho dorzuciła Ada.
– Do ciebie, zawsze. Tylko nie miej pretensji, jak to będzie trzecia w nocy tutaj, wiesz, że moje poczucie czasu będzie jeszcze bardziej wypaczone. - Ada roześmiała się głośno. Spóźnialstwo Marka było wręcz legendarne.

***

Trzeci rozdział i na scenę wkracza ten trzeci. Czekam na opinię o "miodowym" Tomku. 
Uwielbiam piosenkę która "śpiewa" Ada link do niej znajdzie na nowym mini blogu bliźniaku klawiatury na serwisie tumblr pod tym adresem: 
http://klawiaturaiherbata.tumblr.com/
Dlaczego i po co mi ten sam adres co tutaj na tumblrze? 
Kliknijcie link i zajrzyjcie do zakładki: ...Kilka słów jak, co i po co... tam wszystko wyjaśniam.
Miło mi będzie również dowiedzieć się, co o takiej formie myślicie:) 
P.S. Dziękuję Szwamce za uświadomienie mnie o dobrodziejstwach płynących z tumblra xd.I za Dragona :D

17 komentarzy:

  1. Dziewczyny, ogłaszam Wam, że:
    TOMEK JEST MÓJ!
    I to od dawna, więc wybaczcie, możecie sobie wziąć Franza czy kogo tam chcecie innego;D
    Oficjalny fun club Tomka ruszy niedługo, od czasu do czasu pozwolę Wam popatrzeć na niego ^^

    Asiu, Ty pisz dalej:>

    Ann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, jesteś niesamowita. uwielbiam Twoje komentarze. Krótko i na temat :D

      Usuń
  2. O, matko, zakuwam do sesji a tu takie coś! Dołączam do fan klubu Tomka. Miodowy to nie moje klimaty, ale od czasu do czasu trzeba dać dojść do głosu przekornej naturze. Z czymś bardziej elokwentnym wrócę za jakiś czas. Barman i przyszła wykładowczyni? I'm in! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Działam jak "czasoumilacz" nie wiadomo kiedy się pojawię xd. Miło mi, że dałam Ci kilku minutową odskocznię od nauki , ale teraz koniec - wracaj do notatek :P (tak, wredna ja xd).
      Tak, zgadza się, w tym opowiadaniu taki "zestaw".
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Wróciłam do notatek i gdyby nie to coś za oknem, co przypomina wiosenno-zimową hybrydę, mogłabym nawet zaliczyć wschód słońca. Jak kochać to księcia, jak kraść to miliony, a jak zakuwać i imprezować to do białego rana. Takie moje motto wymyślone na potrzeby tego komentarza.
      Ale wracając do rozdziału. Mam pewną słabość do barmanów, a że Marek znika nam z obrazka, choć pewnie będzie się przewijał - telefony, Skype i te inne - to na kimś oko trzeba zawiesić. Widać, że na Adę zadziałał, powietrze zadrgało, a co dalej? Ada numer ma, ale czy go wykorzysta? Kobieta ma temperament, twardo stąpa po ziemi, Tomaszek taki trochę na razie spokojny, przyczajony (^^). Franz hen daleko, dzwoni i jakieś bzdury wygaduje. Rozumiem, że za nią tęskni, choć wydaje mi się, że bardziej z czystego przyzwyczajenia niż wyższych pobudek (bo wygląda na tak namiętnego jak kij od szczotki), ale weźże się hrabio w garść. I nigdy nie mów kobiecie, że ma focha!
      Dziękuję za komentarz u mnie. O, ironio, początkowo to opowiadanie miałam umiejscowić w Polsce, ale jakoś źle mi się pisało. A co do długości rozdziałów. To moje pierwsze opowiadanie i chyba jeszcze nie do końca je wyczułam. Obawiam się, że pomysły mi się skończą, nie wiem, ale spróbuję coś dłuższego napisać następnym razem. Niby założyłam bloga i poszło w świat, ale mimo wszystko nie spodziewałam się, że ktoś tam trafi i przeczyta.
      Koniec elaboratu! :)

      Usuń
    3. U mnie aktualnie sypie śnieg...niesamowite zjawisko tej zimy xd. A motto jak najbardziej słuszne :)
      Skorzystam z rady - ogarnę pana hrabiego, natchnęłaś mnie własnie, że tak powiem. Może stanie się bardziej namiętny - jak kij od mopa:)
      A komentarz się należał skoro mnie zaintrygowałaś :D

      Usuń
  3. Jestem zbyt uczciwa. Nie potrafię nie napisać, co myślę, nie podzielić się tym, co myślę. Nie umiem tak przeczytać i odejść, jakbym przeszła obok i w ogóle nie obeszło mnie to, co przeczytałam. Sorry. Chociaż nie miałam czytać teraz (no bo ten komentarz jest jawnym dowodem na to, że przeczytałam), bo mi niejako zabroniłaś i na pewno dostanę zjebkę, że nie wykonuje swoich obowiązków. Trudno, przeczytałam.
    Cóż, pojawił się bohater. I to w moim wieku, to chyba działa na jego niekorzyść, bo przecież znam swoich rówieśników xD Ale nawet nie o wiek tutaj chodzi. Może to się zmieni w następnych rozdziałach, ale teraz, przykro mi (a może nie? xD), Tomek wypada przy Marku bardzo blado. Owszem, przystojniaczek, ma tatuaż, a te podwinięte rękawy koszuli przypominają mi o Aleksie. Może pomiędzy Adą i Tomkiem jest chemia, temu zaprzeczyć nie mogę, ale... nie przemawia ona do mnie tak, żebym westchnęła i spadła na podłogę.
    W związku z tym odpowiedz mi na ważne pytanie: DLACZEGO MAREK WYJEŻDŻA??!! Jak mogłaś pozwolić na to, żeby jakiś tam wylot się odbył i on zniknął? Why? Why? Why? Nawet jeśli Ada z Markiem nie będą razem (w sumie nawet bym nie chciała, to by było głupie ze strony Ady, żeby wrócić do faceta, który ją zdradził), to to-coś, co jest między nimi jest bardzo... fajne. Głupie określenie, ale to jest zabawne, szczere, trochę namiętne, aż się uśmiecham do monitora, kiedy mogę przeczytać ich wspólną rozmowę. A ich wspólny poranek w łóżku? Esencja Marka. Boooże, poza tym ten facet chce mieć mini coopera! Facet marzenie! Och, doktorku, ja cię przygarnę do swojej piwnicy, choć kolejka jest długa!
    Także, sorry Tomaszku, ale u doktorka nie zaliczyłeś xD
    No chyba, że to się zmieni i spadnie na mnie nagle jakiś grom z jasnego nieba czy coś i Tomek okaże się tym jedynym, niepowtarzalnym. W ogóle... jeszcze jedna refleksja, dlaczego on jest taki grzeczny? xD
    Aha, i mam wrażenie, że w każdym Twoim opowiadaniu pojawia się motyw śpiewania piosenek. I zastanawiam się, czy zapożyczasz te motywy tak nawzajem z opowiadań? :P (Jak dobrze, że Wojciech nie śpiewał xD)
    Tyle ode mnie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, jeszcze jedno: proszę bardzo, masz mini bloga :P To teraz Twitter, tak?
      A co do Dragona, to zapraszam do Poznania na piwo, wódkę, cokolwiek, klub malutki, ale we dwie się zmieścimy ;)

      Usuń
    2. Zacznę od końca: tak, w każdym moim opowiadaniu jest i będzie motyw muzyczny. Może nie każdy bohater będzie śpiewał. Ale piosenka będzie, taki mój prywatny "standardzik":)
      Grzeczności Tomka nie będę komentować - żadnych spoilerów :P
      Marek WYJEŻDŻA - definitywnie, został już wsadzony w samolot, nie wraca do Katowic. Przykro mi xd. Natomiast nie miałam pojęcia, że aż tak doktorek przypadnie Ci do gustu :D. Poranna rozmowa Marka i Ady - tak to jest to, gdy przyjaciele budzą się razem w łóżku :P Ale pamiętaj - wszystko może się zdarzyć , póki nie dodam napisu "Koniec".
      Ciesze się (serio), że Tomek cię nie powalił na podłogę. Przecież w tym rozdziale jest tylko kelnerem w knajpie z przystojną twarzą. Nic go specjalnie, po za oczami, nie wyróżnia z tłumu. No może tylko ten impuls pomiędzy nim, a Adą. Co tu może powalić? Nic. Facet jakich wielu xd.
      Nie mogę zabronić Ci czytać, choć masz ważniejsze sprawy do ogarnięcia niż trzeci rozdział "doktoratu":P (sama o tym dobrze wiesz, ale kolejny już "po" Twoich bojach) . I znowu jestem po za kolejką, odpokutuje za to, na bank :)
      P.S Twitter? Nie.....
      A na wódkę chętnie, również w Dragonie xd.

      Usuń
  4. Z początku jak zaczęłam czytać ten rozdział, to nie wiedziałam o co chodzi, bo myślałam, że to jakiaś nowa historia. Ale potem sobie mówię: przecież miała być na dłużej na blogu. I tak czytałam dalej i już wiedziałam :D
    Coś mi tu śmierdzi romansem między Adą a Tomkiem. Tak w ogóle, to ile on ma lat? Pewnie chłopak nieźle się zdziwi, gdy na zajęciach zobaczy swoją hm nową znajomą? Zresztą Ala też będzie w szoku. Kto by pomyślał, że spodoba jej się jakiś młodzieniaszek. Myślałam, że to będzie tylko jednostronne, że Ada go nie zauważy, czy potraktuje go jak zwykłego kelnera. A tu bach!
    Co do Franza. Nie lubię go. Z jego słów wynika, że chciałby, aby Ada była ciągle przy nim, najlepiej nie pracowała i została kurą domową. Co to za facet, który nie potrafi docenić zainteresowań własnej narzeczonej, niedługo żony? Nawet nie chce jej zrozumieć, że Ada ma swoje marzenia, chce coś w życiu osiągnąć. Już bym takiego rzuciła. A Marek? Szkoda, że wyjeżdza. Głupi był, że zdradził Adę w przeszłości.
    Pozdrawiam, natt000

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, ha , ha przecież na górze przy tytule jest "trójeczka" :)ale nie przejmuj się mój nieogar jest czasami również ogromny :D
      Śmierdzi, oczywiście, że śmierdzi. Ada będzie wodzona na pokuszenie :P.Czasami wiek nie ma nic do powiedzenia, a Tomek ma 23 lata :)
      Ech, ależ wrednego tego Franza zrobiłam xd. Chyba jednak muszę go trochę ocieplić xd. W końcu Ada coś w nim widzi.
      Zapraszam do dalszego czytania i dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Hej;)
    Marek już się nie pojawi, tak? Polubiłam go. Tomek na mnie nie działa. Średnio mi się widzi jego romans z Adą :>
    Mam nadzieję, że Franz się opamięta! Mógłby zrobić niezapowiedzianą wizytę Adzie! Fajny jest.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, miło, że zajrzałaś:) Jesteś jedyną "fanką" Franza, to znaczy ,że nie zrobiłam z niego bezdusznego potwora :) Uff.
      A co do odwiedzin...zapraszam na kolejny rozdział ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Kibicuję Adzie i Tomkowi. Jakoś polubiłam go od pierwszej chwili. A może chodzi o to, że znam kogoś o tym imieniu, kogo bardzo lubię.... Mam nadzieję, że nie ;) Jak dla mnie to Marek niech wyjeżdża i nie wraca... Chociaż, jak zgaduję Ada będzie z Markiem... Cóż... Miłość nie wybiera, czy jak to tam się mówi.
    Co do Tumblra- bardzo ciekawy pomysł. Pochwalam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Też znałam kogoś o imieniu Tomasz i też darzę go dużym sentymentem :). Marek ma kontrakt, i ze Stanów nie wyciągnie go nic poza jakimś ogromnym kataklizmem xd.
      Z kim będzie Ada? Nie wiem, przecież, to dopiero pocżątek historii :)
      Dzięki za opinię na temat tumblra:)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Muehehehe, chciałabym zobaczyć ich minę jak spotkają się na sali wykładowej, bo do tego dojedzie, prawda?;> Chociaż...Tomek jakoś tak na razie mnie nie oczarował. Nadal wzdycham nad Franzem i szkoda mi go. Wyjechał tak daleko i pewnie zostanie na końcu sam. ;< Chociaż zachowuje się bardzo egoistycznie, ale dla mnie jest słodki.
    Tak, jestem dziwna. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Starałam się jak mogłam przy tej scenie - do przeczytania w następnym rozdziale. Nawet już ponad połowa go jest w wordzie, jak znajdę czas na urlopie (jakkolwiek paradoksalnie to brzmi) to dokończę i wstawię :)
      I dobra, oficjalny spoiler: będzie Franz :D

      Usuń