07.08
Magda stała pośrodku swojego pokoju.
Miała zakaz wyglądania przez okna i schodzenia dopóki po nią ktoś nie
przyjdzie. Z ogrodu dochodziły ją
śmiechy i przekomarzania znajomych. Nie mogła uwierzyć, że rodzice przygotowali
dla niej imprezę. Pomyśleli o tym, ściągnęli wszystkich. I ten nowy look od
cioci i Beaty. Ile to wcześniejszych ustaleń kosztowało. Przecież obrazu Beti w
tydzień nie namalowała. Przejrzała się w lustrze. Efekt psuł jedynie
stabilizator. Pozwoliła sobie nawet założyć szpilki, które dzisiaj kupiła, ale
w pogotowiu miała baleriny. Sukienka była świetna! Sama nie odważyłaby takiej
kupić. Wybrałaby coś, mniej świecącego i bardziej prostego. Jednak Beata była
nieugięta. I cholera, miała rację! Czarna, obcisła góra bez ramiączek, ze
srebrnym mieniącym się pasem od góry delikatnie przechodziła w czarny
rozkloszowany dół, aby tuż nad kolanami zwęzić się w bombkę takim samym
lśniącym srebrem, jak u góry. Ktoś
zapukał do drzwi.
– Proszę!
– Magda to ty!! – W drzwiach stanął Sebastian, zagwizdał.
– Przestań Seba. – Magda parsknęła śmiechem,
ale nie mogąc się oprzeć okręciła się dookoła. – To nadal ja. Mogę już iść? Zaraz mnie ciekawość zeżre żywcem!
– Kurcze, dziewczyno. Wyglądasz jak milion
dolarów! Tak, wszystko gotowe. Tron czeka. A, ja mam ci pomóc zejść w tych
zabójczych szpilkach. Beata się boi o ciebie.
– Damy radę. – Magda schyliła się i ściągnęła
buty z nóg i założyła balerinki. – Tak będzie łatwiej. Jaki tron?
– Ale z powrotem je założysz? – Sebastian z żalem wpatrywał się szpilki.
– No jasne. Chodźmy.
Zeszli po schodach, Magda przebrała buty
i Sebastian zawiązał jej oczy. Objął ją w pasie i poprowadził przez werandę na
zewnątrz. Po przejściu kilku metrów puścił, podał kule i zdjął opaskę,
oszołomiona rozejrzała się. Zamrugała porażona widokiem ogrodu. Wszędzie na drzewach rozwieszono lampki, papierowe lampiony. Chciała powiedzieć coś do chłopaka, ale Sebastiana już nie było. Za to przed nią stała niziutka scena z parkietem
do tańca, wszystko schowane pod dużym białym namiotem. Magda pomyślała, że
ojciec musiał załatwić to z wujkiem Markiem, komendantem straży pożarnej i jej
chrzestnym. Na lewo pod zadaszeniem z kolejnych namiotów rozłożone były stoły z
jedzeniem. Natomiast na wprost sceny stał na podwyższeniu tron. Zastanawiała
się na co zabrali z pokoju bujany fotel. Teraz już wiedziała. Był obklejony
srebrną folią, udekorowany balonami, kokardami i wielką cyfrą osiemnaście.
Magda zaniemówiła. Nikogo nie było.
– Wszystkiego najlepszego kochanie! – W
jej kierunku szli mama z tatą, który pchał na wózku dwupiętrowy tort ze świeczkami. Za nimi ustawili się przyjaciele, znajomi, rodzina. Stanęły jej łzy w oczach. Niespodziewanie
obok wyrosła Beata.
– Nie rycz – szepnęła jej do ucha – bo
szlag trafi makijaż!
Odśpiewali sto lat i kazali zdmuchnąć
świeczki. Potem życzeniom i prezentom nie było końca. Magda pomyślała, że jest
prawie, absolutnie szczęśliwa. Prawie, bo nie widziała tłumie znajomych twarzy Marcina.
Marcin stał z boku sceny, schowany za
sprzętem grającym. Pomagał Michałowi podłączać ostatnie kable. Zamarł, gdy
zobaczył, jak Sebastian, prowadzi ją przez trawnik. Była taka inna. Piękna.
Najpierw jego uwagę przyciągnęła nowa fryzura Magdy, potem sukienka. Wyglądała
jak laska ze stron magazynu. Nieosiągalna. Dobrze, że przygotował dwie wersje
prezentu. Tej drugiej...nie, nie odważy się dać. To nie ma sensu.
Niepotrzebnie robił sobie głupie nadzieje po ich ostatniej, smsowej
rozmowie. Uśmiechnął się, gdy zobaczył
ogromne zaskoczenie na jej twarzy, kiedy Sebastian zdjął opaskę i zostawił Magdę
samą. Był absolutnie i całkowicie zaskoczona. Niespodzianka się udała. Przedstawienie czas zacząć, ale najpierw
podejdzie i złoży życzenia. Na tyle wystarczy odwagi.
– Po raz kolejny usłyszysz wszystkiego
najlepszego, tym razem ode mnie siostra. – Marcin nagle wyrósł przed Magdą. -
Spełnienia marzeń, szczęścia w życiu. Znalezienia swojej drugiej połówki.
Kontraktu za milion dolarów w najlepszym klubie siatkarskim świata. Miejsca w
reprezentacji Polski. Wybieraj, świat jest twój – Ucałował ją lekko w oba
policzki i cofnął się o krok. - A tutaj, prezent ode mnie.
Magda odebrała od niego małą torebkę i
zajrzała. W środku były jej ulubione perfumy. I kartka. Wyciągnęła ją, na przedzie
Marcin namalował uroczego misia trzymającego w łapkach bukiet kwiatów. W środku
było napisane „ Zawsze bądź sobą. Wszystkiego najlepszego w dorosłości”. Wyciągnęła do niego ręce i
przytuliła się mocno.
– Dziękuję bardzo. Za wszystko Marcin.
Już wiem, że ta impreza, to po części twoja zasługa. Zrobiłeś mi niesamowity
prezent. – Odsunęła się od niego, ale nie puściła jego ramienia. – Dziękuję wam wszystkim. Daliście mi
najcudowniejszy prezent urodzinowy – zwróciła się do wszystkich. - Nigdy tego
nie zapomnę.
– To jeszcze nie koniec! – Marcin zgrabnie
wziął ją na ręce. Przeszedł parę
kroków i posadził na tronie. – A teraz patrz i … nie śmiej się za głośno.
Chwilę później na prowizorycznej scenie
pojawili się odwróceni tyłem do zgromadzonej publiczności Marcin, Sebastian, Wojtek,
Rafał i Damian.
– Co oni tam robią? - Magda zapytała
stojącej obok Sabiny.
– Zobaczysz. – Sabina uśmiechnęła się
tajemniczo. Z głośników popłynęły pierwsze takty What makes you beautiful One
direction. - Kiedyś powiedziałaś, że
byliby niezła grupę chippendales. Mówisz i masz! - Wykrzyczała jej do ucha
przyjaciółka, wyciągając kamerę nie wiadomo skąd.
Magda nie wierzyła własnym oczom, gdy
chłopcy zaczęli tańczyć. Z boku sceny na białym ekranie wyświetlał
się polski tekst piosenki na tle jej zdjęć. Szło im świetnie, przy tym bardzo
sprawnie zaczęli pozbywać się poszczególnych części garderoby. Żeńska część
widowni zaczęła wydawać zachęcające okrzyki. Pozbyli się już koszul i koszulek. Stali teraz odwróceni przodem,
powoli rozpinając paski. Gdy doszli do ostatniego refrenu, jednym ruchem
zerwali z siebie spodnie, które okazały się być na rzepy. Widownia oszalała. Odwrócili się tyłem
do publiczności. Na plecach mieli napisane "100 lat!" A na bokserkach, każdy po
jednej literze na tyłku: "MAGDA", rozległy się dzikie owacje. Jubilatka schowała
twarz w dłonie. Makijaż się jednak rozmazał, łzy śmiechu płynęły jej po twarzy.
– Sabina mam nadzieję, że nagrałaś to do
ostatniej sekundy! – Krzyknęła do przyjaciółki.
– Kochana, Ewa nagrywała drugą, na
wszelki wypadek – odpowiedziała dziewczyna.
Faktycznie, Ewa z Tomkiem podchodzili z
kamerą.
– Ewcia nagrałaś? – Zapytała Sabina.
– Co do minuty! – Ewa uśmiechnęła się
zadowolona. – To było, łałłł niesamowite! Nie wiedziałam, że oni mają takie
zgrabne tyłki i takie ruchy! A Wojtek? No normalnie nie wiedziałam, że takie ciacho się marnuje samo! Trzeba się będzie zająć tym problemem.
–Ewa! – Tomek odezwał się ostrzegawczym
tonem.
–Co?! Kochany mam oczy, to patrzę! –
Pokazała mu język
– Chcesz popatrzeć – spojrzał na nią
groźnie, choć w kącikach ust czaił mu się już uśmiech. – Chodź , Magda użyczy
nam cichy kącik, to pokażę ci i ruchy i tyłek.
– Ok. Tomek, masz mój pokój na pół
godziny, ale pod jednym warunkiem. – Zgodziła się Magda
– Jakim? – Tomek już przyciągnął do siebie Ewę i objął
ją ciasno.
– Ewa bierze kamerę. Musimy mieć materiał
porównawczy. Twoja dziewczyna nie jest obiektywna.
Tym razem wspólnie pokazali Magdzie
język.
Na scenę wszedł tata Magdy i poprosił o
ciszę.
– Córciu jeszcze raz wszystkiego naj.
Panowie – skinął w kierunku tancerzy – jak wam nie wyjdzie z siatkówką, pracę
macie już zapewnioną. Dziękuję za świetny występ i za odwagę. A teraz zapraszam
wszystkich do zabawy. Nie będę ukrywał, ogród należy do was, tylko nie potopcie
się w stawiku. Proszę, o jak najmniejsze korzystanie z domu, poza oczywistymi
przypadkami. Na straży zostaje starsze kuzynostwo jubilatki. Macie się ich
słuchać – pogroził palcem. – Starszyzna zaraz się zmywa. Nie
chcemy na to patrzeć. Bawcie się dobrze.
Obok Magdy pojawili się ubrani już
bohaterowie występu.
– Panowie, chylę czoła i dziękuję.
Byliście niesamowici. - Podziękowała Magda, gdy ubrani już bohaterowie występu pojawili się przed nią.
– To , który ma z nas najfajniejszy
tyłek? – Ze śmiechem zapytał się Wojtek.
– Tego jeszcze nie wiem, ja jako
przewodnicząca i pozostałe członkinie
jury, wydamy werdykt po północy. Musimy jeszcze raz obejrzeć materiał dowodowy,
klatka po klatce. – Magda poklepała czule kamerę leżącą na kolanach.
– Nagrałyście to ? – Wojtek zbladł.
– A, jak! – Sabina przytuliła się do
niego. – Na dwóch taśmach, z rożnej perspektywy.
Po skonsumowaniu tortu i kolejnym
odśpiewanie „sto lat”, „starszyzna”. jak sam określił ojciec Magdy. przeniosła
się do chrzestnego jubilatki. Impreza rozkręcała się na całego. Okazało się, że
Michał nie tylko był DJ'em, ale również załatwił sprzęt do karaoke. Na razie nie
było chętnych, ale Magda podejrzewał, że wraz z upływem czasu i wchłanianych
promili sytuacja się odwróci. Na razie większość osób tańczyła na drewnianym
parkiecie. Magdę z tronem przesunięto na bok, co by nie
przeszkadzała. Oczywiście panowie chcieli z nią tańczyć Kończyło się to
kiwaniem w miejscu, mocnym trzymaniem w pasie i noszeniem na rękach.
– Sabina , gdzie jest Marcin? - Magda
zdyszana opadła na swoje miejsce.
– Nie wiem, zniknął gdzieś. Beata mówi,
żebyś przyszła na górę, makijaż chce ci poprawić.
– Pieprzona perfekcjonistka – mruknęła
Magda, ale zebrała kule i powoli ruszyła do domu. Cały czas rozglądała się za
Krakowskim.
Marcin był w pokoju Magdy. Oglądał portret namalowany przez Beatę.
Świetnie jej wyszło. To była nowa Magda. Wyciągnął ze swojej torby drugą
kopertę z kartką i prezentem, który tak naprawdę chciał dać dziewczynie. Tamto
to była zmyłka. Jednak się nie odważył. Schował kopertę z powrotem. Wyszedł z
pokoju i przez okna od salonu zauważył, że pod dom podchodzi Igor. Złapał go,
gdy przeszedł przez furtkę. Od razu wyczuł, że jest wstawiony.
– Co tu robisz? – Zapytał ostro.
– Wpadłem na urodziny mojej
dziewczyny. Choć chyba zapomnieliście mi wysłać zaproszenie – odpowiedział
Igor z bezczelnym uśmiechem.
– Po pierwsze nie zapomnieliśmy, nie jesteś
tu mile widziany. Po drugie, Magda nie jest twoją dziewczyną.
– Przyszedłem do Magdy i ona mi to powie.
-Odpowiedział butnie.
– Co ci mam powiedzieć? Ostatnio wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nie mam nic do dodania. – Magda podeszła
do chłopaków.
– Wszystkiego najlepszego kochanie. – Igor
ruszył w jej stronę, ale ona objęła stojącego obok Marcina. Ten automatycznie
położył ręką na ramieniu Magdy. – O, widzę, że sytuacja się zmieniła. W końcu dopiąłeś swego.
– Nie Igor. Marcin jest moim
przyjacielem. Dziękuje za życzenia, a
teraz już idź. Nie ma sensu, żebyś zostawał. Dobranoc. – Puściła Marcina i
poszła do domu.
– Słyszałeś. Spadaj. Ona już nie jest
twoja. – Powiedział Krakowski, ręką wskazując furtkę.
– Powiedziała ci to? Na pewno nie jest
też twoja, choć cały się do tego rwiesz.
Mnie się wydaje, że nadal jest moja. Nie ważne, co teraz mówi. Zawsze była moja i tak zostanie. Nie miała oporów, żeby mnie całować
i dać się macać, jak ciebie nie było.
– Igor wypierdalaj stąd. - Nie wiadomo
kiedy, obok Marcina pojawił się Damian z Jarkiem.
– Dobra już idę – uniósł ręce w obronnym
geście. – Mam nadzieję Krakowiak, że ją
dzisiaj przelecisz, to miał być mój prezent, ale sobie odpuszczę – rzucił
odwracając się.
Marcin nie wytrzymał, doskoczył do Igora
złapał za ramię i wziął zamach. Jego pieść wylądowała na oku chłopaka. Jednak
Igor nie pozostał dłużny i przyłożył Marcinowi prawym prostym w szczękę. Do
walczących doskoczyli bliźniacy. Zdołali ich rozdzielić.
– Zabierzcie go stąd! – Rzucił w ich
stronę Marcin. Sam ruszył w kierunku domu, krew spływała z rozciętej brody.
Magda z Beatą akurat schodziły z góry,
gdy zauważały wchodzącego Marcina.
– Marcin, Igor poszedł? – Zapytała Mieczyńska.
– Tak – mruknął – a co miał jednak
zostać?
– Nie. Marcin! - Zauważyła , że trzyma
się ręką za podbródek. Nie odwrócił się – Marcin! To jest krew?
Zrezygnowany spojrzał w górę schodów.
– O cholera! – Beata błyskawicznie
znalazła się obok niego. – Natychmiast do łazienki.
– Tak i to do mojej łazienki –
zdecydowanym głosem rozkazał Magda. Była wściekła. Marcin posłusznie powlekł
się, na górę.
– Beata wyjdź, sami to załatwimy.
Marcin spojrzał wzrokiem kota w butach na
Beatę, ale ta, tylko wzruszyła ramionami i wyszła z pokoju.
– Zdejmij koszulę i siadaj na ubikacji w
łazience. – Magda rzucała krótkie komendy przez zęby. Chłopak posłusznie zrobi,
co mu kazała. Wyciągnęła płatki kosmetyczne, wodę utlenioną i coś galaretowatego
w butelce. Delikatnie uniosła mu twarz i zaczęła przemywać rozcięcie. Była
bardzo blisko, czuł jej zapach. Użyła perfum ode mnie, przeleciało mu przez
głowę. Nagle syknął, ale tylko raz, bo tak na niego spojrzała, że dalej tylko
zacisnął zęby.
– Czym on cię tak rozharatał? – Zapytała, gdy smarował ranę tym galaretowatym czymś.
– Nie wiem – wymamrotał – może
paznokciem. On też oberwał...– syknął, bo paliło jak diabli.
– O tym porozmawiamy za moment. I nie sycz
mi tutaj, to tylko czysty kolagen, rana szybciej zaschnie i nie będziesz mieć
opuchnięte. Chociaż powinieneś! Skończyłam z zabawą w pielęgniarkę. Teraz czas
na ciebie. Do pokoju – ręką wskazała kierunek.
– Magda, musiałem... – Zaczął od razu
Marcin, podobnież najlepszą obroną jest atak, tak przynajmniej gdzieś słyszał.
Nie odrobił tej lekcji.
– Co musiałeś? Przywalić Igorowi? Na
moich urodzinach dać popis? – Niebieskie oczy Magdy rzucały gromy. – Fakt nie
był mile widzianym gościem, ale powiedziałam mu żeby poszedł. Wystarczyło. Nie
trzeba było argumentów siłowych. Zachowujecie się, jak dzieci w piaskownicy!
– Magda – Marcin nie mógł mówić zbyt
głośno, bo to coś na brodzie stworzyło skorupę i ciągnęło. – Nie dlatego mu
przyłożyłem, on... on coś powiedział. Coś czego nie powtórzę, bo cię szanuję.
Musiałem.
– Powiedział coś o przeleceniu mnie? –
Marcin zacisnął mocniej zęby. – Trafiłam. Marcin, mnie to nie rusza, on mnie już
nie rusza. Nieważne co mówi, co robi.
Igor to zamknięty rozdział. To chciałam ci dzisiaj powiedzieć. O tym pogadać,
ale natłok wydarzeń i wrażeń uniemożliwił nam rozmowę. Myślałam, że dzisiaj
spędzę spokojny dzień. Przyjdziesz z życzeniami, wpadną dziewczyny. Potem
pójdą, a ja zaciągnę cię na spacer. I porozmawiamy. Szczerze.
– Nie chcesz już Igora? – Zapytał.
– Nie. – Odpowiedziała krótko. Usiadła na
sofie.
– Nie do końca wierzyłem w to,
co do mnie mówił. Intuicja podpowiadała, że to nie tak. – Usiadł obok niej i
niespodziewanie dla siebie samego chwycił dziewczynę za rękę. – Posłuchaj Magda, po
pierwsze Igor nie zasługuje na ciebie. On cię nie docenia. Powinnaś być z kimś,
kto rano, gdy otwiera oczy, to myśli „O Boże! Jestem z Magdą. Ja to mam
zajefajnie.” Z kimś takim powinnaś być. Miało być jeszcze jakieś po drugie,
ale...
– Wiesz Marcin, to chyba było już „po
wszystkie”. – Magda uśmiechnęła się do niego. Błyszczały jej oczy. Podniosła wolną dłoń i przejechała
delikatnie palcami po jego rozcięciu i policzku.
– Zaczekaj! – Zerwał się nagle i podszedł
do swojej torby. Wyciągnął z niej
kopertę. Odwrócił się i z powrotem usiał na kanapie. – Proszę.
– Co to jest? Dałeś mi już prezent. –
Spojrzała zdziwiona.
– Dałem, ale ten jest właściwy. I
proszę, otwórz to szybko, bo za moment ci to wyrwę i zabiorę – odpowiedział
spuszczając wzrok na swoje ręce. Zacisnął je mocno w pięści.
Magda powoli otworzyła kopertę. W środku
była... kolejna kartka i coś płaskiego, zapakowanego w kolorowy papier.
Spojrzała na kartkę. Na przedzie widniał identyczny, namalowany miś, jak na
tamtej, którą dostała wcześniej. Zmarszczyła brwi i spojrzała na chłopka. Nadal
siedział ze spuszczoną głową. Wiedziała, że jest spięty i zdenerwowany.
Zajrzała do środka. Było tam krótkie zdanie. „Keep Calm and Kiss Me”.
Przeczytała drugi raz, tekst się nie zmienił. Teraz jej przyśpieszył oddech , a
serce zaczęło walić. Czyżby, pomyślała. Był tylko jeden sposób, aby to
sprawdzić. Przechyliła się do przodu i delikatnie uniosła spuszczoną głowę
Marcina. Spojrzał na nią ostrożnie. Przysunęła swoje usta do jego i pocałowała.
Delikatnie, nieśmiało. Zamarł. Przestraszyła się i chciała się cofnąć. Nie
pozwolił na to, przyciągając ją do siebie całując mocno i zachłannie.
– Magda... – wychrypiał jej do ucha, gdy
w końcu się od siebie oderwali.
– Tak? – Wtuliła się w jego ramię.
– Otwórz tą paczuszkę – podał zawiniątko, które spadło na podłogę.
Magda drżącymi palcami, rozerwała
opakowanie. W środku była bransoletka. Na czarnym rzemyku, wisiało złote serce
z wygrawerowanymi dwoma literami „M”, które zazębiały się ze sobą.
– Piękne. Zapnij mi. – Wyciągnęła rękę do
Marcina.
– Zawsze będziesz mogła powiedzieć, że to
twoje inicjały – rzucił, mocując się z
zapięciem. Magda zamarła. Zauważył to. – Co jest?
– Jak sobie życzysz. – Odpowiedziała
lodowato i cofnęła rękę.
– O cholera. To nie tak, powinienem się
ugryźć w język. Ja nie chcę cię naciskać. Spieszyć się … ja po prosty chce dać ci czas. I
pomyślałem, że może nie chcesz mówić ... o nas – dokończył cicho.
– O nas? Marcin chcesz „nas”? – Zapytała
patrząc mu w oczy.
– Od bardzo dawna Magda, tylko nie
składało się.
– To dobrze, że chcesz, ja też chcę. Nie
będę ściemniać, że od dawna. Od niedawna. Ale chcę, tak samo mocno jak ty. Więc
niech nikt nie ocenia tego co robimy. To nasza sprawa.
Ktoś zapukał do drzwi. Marcin chciał
odsunąć się od Magdy. Odruch, ale go zatrzymała kładąc dłoń na kolanie.
– Proszę – powiedziała spokojnie.
– O widzę, że jest już dobrze. – Do
pokoju zajrzała Beata. – Jak byście sami
na to nie wpadli, czego od siebie chcecie, to bym was w piwnicy zamknęła! A
teraz wracajcie na dół bo się goście zaczynają pytać o jubilatkę. I Marcin,
błagam, załóż koszulę.
Posłusznie podreptali za nią.
Impreza w ogrodzie trwała w najlepsze.
Promile dodały odwagi i karaoke cieszyło się dużym wzięciem. Do mikrofonu
dorwała się Sabina. Była niezła. Zobaczyła Magdę.
– A teraz Madzica dla ciebie W stronę słońca! – Wykrzyczała do mikrofonu. Dj Michał zapodał wybrany utwór.
– Zatańczymy. – Marcin podał rękę Magdzie.
Objął ją w pasie i uniósł wysoko. Prawie zapomniała, że ma nogę w tym cholernym
stabilizatorze.
Sabinka skończyła śpiewać. Marcin z
rozmachem postawił Magdę na scenie. Goście zaczęli krzyczeć: ”śpiewaj,
śpiewaj”. Próbowała się bronić, ale towarzystwo było nieugięte. Nie zauważyła,
jak blondyn podszedł do brata i coś mu powiedział. Michał skinął tylko głową. Z
głośników popłynęły pierwsze takty Sacrum . Magda krzyknęła do DJ'a
– Ale tu jest męska partia!
– Nie marudź, śpiewaj. Puszczam raz
jeszcze – odpowiedział tylko. Co miała zrobić? Zaczęła śpiewać.
Niesie tam gdzie ptak (tam gdzie ptak),
nie najwyższe widzę gwiazdy,
a szczęście dają, bo jesteś tam,
niesie tam gdzie ja (tam gdzie ja),
do ostatniej przystani dobiłam, wysiadam, zostaję,
niesie mnie, gdzie ciebie,
odnalazłam cię, odnalazłeś mnie.
nie najwyższe widzę gwiazdy,
a szczęście dają, bo jesteś tam,
niesie tam gdzie ja (tam gdzie ja),
do ostatniej przystani dobiłam, wysiadam, zostaję,
niesie mnie, gdzie ciebie,
odnalazłam cię, odnalazłeś mnie.
Z drugim mikrofonem wszedł na scenę
Marcin, Magda z niedowierzaniem pokiwała
głową.
Wielkomiejski szum, natłok wrażeń,
szukam znaku, który się okaże drogowskazem,
tym razem nie sięgam do książek, gazet,
mam przeczucie, muszę uciec w uczucie,
uciec światu, w którym wszystko jest jasne,
a ludzie cierpią przez swoje aspiracje,
jedyne takie święte miejsce,
gdzie rozum przegrywa z duszą i sercem,
a cały ten tercet wypowiada twoje imię,
poddałem się temu, jestem sam sobie winien
to mi nie minie tak szybko, tak łatwo,
bo jesteś mą ofiarą, nadzieją, zagadką,
której nie umiem objąć rozumem,
dlatego mam do niej taki szacunek,
może zwyczajnie brak mi taktu ale
wierze w ciebie, moje sacrum.
szukam znaku, który się okaże drogowskazem,
tym razem nie sięgam do książek, gazet,
mam przeczucie, muszę uciec w uczucie,
uciec światu, w którym wszystko jest jasne,
a ludzie cierpią przez swoje aspiracje,
jedyne takie święte miejsce,
gdzie rozum przegrywa z duszą i sercem,
a cały ten tercet wypowiada twoje imię,
poddałem się temu, jestem sam sobie winien
to mi nie minie tak szybko, tak łatwo,
bo jesteś mą ofiarą, nadzieją, zagadką,
której nie umiem objąć rozumem,
dlatego mam do niej taki szacunek,
może zwyczajnie brak mi taktu ale
wierze w ciebie, moje sacrum.
Podeszła do niego i zaczęła śpiewać
refren patrząc na niego. Dołączył, choć w oryginale to tylko żeńska partia:
Chcę do jedynego miejsca na ziemi,
gdzie problemy przestają mieć znaczenie,
do objęć, które akceptują me słabości,
do nich pragnę, tylko do mej miłości.
Jest na ziemi jedno moje małe miejsce,
gdzie poza biciem serca nie liczy się nic więcej,
uciekam tam z moją całą miłością,
wierzę w ciebie, wierzę w moje sacrum.
gdzie problemy przestają mieć znaczenie,
do objęć, które akceptują me słabości,
do nich pragnę, tylko do mej miłości.
Jest na ziemi jedno moje małe miejsce,
gdzie poza biciem serca nie liczy się nic więcej,
uciekam tam z moją całą miłością,
wierzę w ciebie, wierzę w moje sacrum.
01.09
„Przyjadę po Ciebie”
Świat jest piękny.
KONIEC
***
Witam serdecznie. Byliście grzeczni? Prezenty są? Na pewno są:) Ja też postanowiłam zabawić się w Mikołaja i w prezencie macie ostatni rozdział. Mam nadzieję, że spełnił Wasze oczekiwania co do treści i długości.
Nie porzucam klawiatury i herbaty w kubku na długo. W piątek, 13-tego (jakże piękna data:) ) zapraszam na jedno rozdziałowe opowiadanie. Taką małą niespodziankę :)
Dziękuję za poświęcony czas na czytanie tego co wyprodukowałam. Pozdrawiam ciepło w ten wietrzny dzień.
Joanna.
Awwww....jakie świetne zakończenie. Cudnie, że wreszcie są razem i szkoda, że już koniec opowiadania.
OdpowiedzUsuńWiele bym dała, żeby 2lata temu moja 18-stka była taka jak Magdy :D chłopaki dając striptiz-bezcenne :D i jeszcze nagrane haha :D będzie miała niezłą pamiątkę :D pozdrawiam i czekam na 13tego :)
Cieszę się,że jesteś usatysfakcjonowana. Tak to już koniec. A co było dalej? Nie wiem, to już każdy może sobie dopowiedzieć xd.
UsuńJa też bym chciała, aby moja osiemnastka tak wyglądała...ale nie było źle. W zamian były tańce na stole bilardowym, zjeżdżanie z górki w miskach...no dobra już nic więcej nie powiem :P
Dziękuję i do zobaczenia 13-tego.
Od komentowania odpadają rączki, a ja chcę mieć moje rączki ; _ ;
OdpowiedzUsuń:P piszę brodą, rączki odpadły ....:D
UsuńZakończenie świetne jak całe opowiadanie. Czekam na następne i już się nie mogę doczekać co nowego wymyślisz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i że dotrwałaś do końca przygód Marcina i Magdy. Miło mi, że się odezwałaś. Następne już za tydzień więc serdecznie zapraszam :D
Usuń