środa, 22 października 2014

Prolog. Kserokopia miłości

 Prolog: Piątek, trzynastego


       Piątek trzynastego, coś w zestawieniu daty z dniem tygodnia jednak musi być. Najpierw zepsuł się ekspres do kawy, więc byłam nieprzytomna. Stan braku kofeiny w organizmie, spowodował spóźnienie na autobus, bo nie potrafiłam się sprawnie zorganizować, aby punktualnie wyjść na przystanek. Czekając na transport miejski zmokłam, bo nie zauważyłam czarnych chmur na horyzoncie, a mała, składana parasolka została w domu. Na dodatek, już w autobusie, zorientowałam się, że nie zabrałam żadnego z moich dwóch telefonów. 
Gdy w końcu dotarłam do pracy, przemoczona i wściekła, okazało się, iż cały mój dział jest właśnie na naradzie strategicznej u szefa szefów. Zebranie miało odbyć się w poniedziałek! Odruchowo spojrzałam na duży, ścienny kalendarz biurowy. Zielonym długopisem ktoś wpisał przy dzisiejszym dniu „NARADA” drukowanymi literami. Szlag by to! Nie przygotowałam się do końca. A podobnież zielony, to kolor nadziei. Z poczuciem przegranej, stertą raportów w objęciach i smakiem mocnego opieprzu od mojego kierownika, Piotra, udałam się do sali konferencyjnej. Cichutko otworzyłam ciężkie drzwi, chcąc się niewidzialnie przemknąć, na jakieś wolne miejsce. Iza, moja firmowa przyjaciółka, pokiwała z dezaprobatą głową i wskazała wolne miejsce obok siebie. Miałam szczęście, po raz pierwszy w tym dniu, szefa szefów nie było w sali, a mój kierownik, był mocno pogrążony w rozmowie z jakimś facetem. Na dodatek stał tyłem do wejścia, jedynym minusem było to, że dyskutowali niedaleko krzesła na którym zamierzałam usiąść. Hipnotyzując wzrokiem plecy Piotra i zaklinając w myślach „tylko się nie odwracaj, tylko się nie odwracaj” bokiem, nie patrząc pod nogi, przesuwałam się na miejsce obok Izy. Gdy byłam dwa krzesła od niej, moje krótkotrwałe szczęście mnie opuściło. Wyrżnęłam, jak długa. Ratując twarz, przed bardzo bliskim kontaktem z posadzką, wypuściłam z rąk raporty, które rozsypując się pode mną, dodały jeszcze poślizgu mojemu upadkowi. W sali zapadła cisza. Podniosłam głowę i usłyszałam, jak Piotr kończy zdanie:
– A to jest pani Paula Piekarz. Będziecie ze sobą współpracować.
Przed moim oczami pojawiła się męska, opalona dłoń.
– Miło mi. – Usłyszałam rozbawiony głos. – Krzysztof Krukowski. Pomóc pani wstać?
– Nie , dziękuje. – Odparłam mikroskopijnymi resztkami mojej godności. 
Pozbierałam się z podłogi. Iza i niejaki Krukowski pomogli pozbierać wydruki. Odwróciłam się w końcu, aby zobaczyć, co było przyczyną mojej katastrofy. Na podłodze, w przejściu, stała czarna aktówka. Gdyby miała trochę godności spłonęła by pod moim nienawistnym wzrokiem. Niestety, nie miała, nawet się nie zaczerwieniła. Wredna aktówka.
– Następnym razem nie zostawię torby, tak na środku. Przepraszam. – Krukowski podszedł i podniósł przedmiot mojej zguby z posadzki. 
Podniosłam w końcu wzrok na mojego nowego współpracownika z zamiarem powiedzenia kilku „ciepłych” słów. Spojrzałam i się zagapiłam. Przede mną stał mój ideał: blondyn z włosami zaczesanymi w czuba, mocno zarysowaną szczęką, lekkim zarostem i najbardziej niesamowitymi szarymi oczami, jakie kiedykolwiek widziałam. Na dodatek, te oczy, wręcz iskrzyły od z trudem powstrzymywanego​ śmiechu. Zapewne powodem dobrego humoru byłam ja. “Ciepłe” słowa zamarły mi na ustach.
– No dobrze, Paula, masz te raporty i analizy ? – usłyszałam pytanie z ust Piotra. Odwróciłam się w jego stronę i nic nie mówiąc wzrokiem wskazałam na dokumenty trzymane w objęciach. – Masz. – odpowiedział sobie sam.
– Witam państwa. Przepraszam za spóźnienie. – Do konferencyjnej wszedł szef szefów, Paweł Rozner. Jak zwykle nienagannie ubrany, gładko ogolony z uśmiechem za tysiąc dolarów i aparycją podobną do Pierca Brosnana, zawsze robił na mnie wrażenie. A raczej do tej pory robił. Mój wzrok mimowolnie spoczął na mężczyźnie siedzącym obok mnie. Nagle szef szefów przestał przyciągać moją uwagę. – Pani Paulo? – Ciemne oczy Roznera spoczęły na mnie.– Zacznie pani? Ja niestety muszę wyjść, zebranie poprowadzi pan Nowak.
Wstałam i rozdałam raporty każdemu z obecnych na sali. Kiedy podeszłam do białej tablicy i wzięłam do ręki czarny marker, całkowicie przełączyłam się na tryb „praca”. Zebranie skończyło się trzy godziny później. Musiałam przyznać, że kawa nie była mi już potrzebna, ciśnienie miałam wystarczająco wysokie. Dyrektor do spraw ekonomicznych, Leszek Nowak, już o to zadbał. 
– Jak można nie rozumieć, będąc ekonomistą, że trzeba wydać teraz, aby potem zyskać? – pytałam retorycznie Piotra, gdy wracaliśmy na nasze piętro. – Czy on nie widzi tych cyfr, jakie płacimy za wynajem floty? Nasza zwraca się nam po dwóch latach! Do tego dochodzi reklama! – Piekliłam się. – Potem na siebie zarabia. 
– Nie powiedział „nie”. – Piotr próbował załagodzić sytuację.
– Tak. Powiedział za to, jego ulubione zdanie  „musimy przeanalizować”.​ Przecież już to zrobiłam. Wiesz, ile u nich to trwa?! Nie wiem, czy producent nadal będzie dawał nam takie upusty.
– Idź do Roznera. – Za moimi plecami odezwał się Krukowski.
– Słucham? – obejrzałam się na niego zszokowana. Starałam się nie patrzeć mu w oczy. Bałam się syndromu utonięcia.
– Jeśli ekonomiczny jest nie do przejścia, idź do szefa. To rozsądny facet. Umów się z nim na spotkanie.
– Ale u nas się tak nie robi. –Podniosłam wzrok i spojrzałam na Krzysztofa. Co on, urwał się z choinki? Do szefa szefów nie chodziło się i już. Tym bardziej nie chodził zwykły logistyk.
– Dlaczego? – drążył temat.
– Bo jesteśmy działem logistyki marketingowej w przetwórni mięsa. I nie jesteśmy tu najważniejsi. Ba, chyba nawet jesteśmy, gdzieś na końcu. Króluje kontrola jakości. – Odpowiedział za mnie Piotr.
– To trzeba to zmienić. – Krzysztof nonszalancko wzruszył ramionami. – Musimy wyjść na prowadzenie w rankingu działów – uśmiechnął się szeroko. – Paula, jutro siadamy nad twoimi analizami i dopracowujemy je pod względem ekonomicznym.
– Jutro jest sobota. – Odburknęłam. Nie podobał mi się jego protekcjonalny ton. Po za tym, nie przeszliśmy na „ty”. Zatrzymałam się prze drzwiami mojego pokoju i popatrzyłam na niego triumfująco.
– Doskonale się składa. W poniedziałek będziesz mogła spotkać się z Roznerem. – Zgasił mnie sekundzie.
– No to robicie nadgodziny z Krzysztofem. – Zadecydował Piotr.

4 komentarze:

  1. Ok, korzystam z chwili i muszę stwierdzić, że gdybym miała wybierać z dwóch, ale oczywiście nie muszę, bo zamierzam czytać wszystko co Twoje, to odrobinę bardziej skłaniałabym się ku tej historii, a to ze względu na wiek bohaterów. Oczywiście nie mogę za wiele powiedzieć, bo na razie to dopiero wstęp i akcja musi się rozkręcić. Co by nie powiedzieć, nie chciałabym w ten sposób poznać interesującego faceta :D Krzysiek zwalił ją z nóg zanim nawet zdążyła na niego spojrzeć :D Urocze, ale tylko jak się o tym czyta, a nie samemu uczestniczy.
    Jest jeszcze Paweł, tylko nie wywnioskowałam, czy Paula tak sobie do niego wzdychała do szefa szefów, bo po prostu jest miły dla oka, czy może... nie wiem, co ja chciałam napisać. Chyba coś w stylu czy to takie platoniczne do kwadratu czy jakby do niej mrugnął, to padłaby jak zestrzelona. Rozumiesz czy nie? xD Nie wiem też czy już lubię Paulę, ja mam problem z bohaterkami, bo wiele z nich mnie irytuje, więc powstrzymam się od oceny, bo mam nadzieję, że jeszcze sporo odcinków przed nami.
    O, słoneczko mruga, odezwałaś się na gg :D
    Jestem na tak, lubię doroślejsze klimaty i czekam na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak pomyślałam wstawiając,że to bardziej będzie w Twoich klimatach i się nie pomyliłam :)
      Tak, nie można zaprzeczyć, że Paula padła Krzyśkowi do stóp xd. I tak dziewczyna się szybko pozbierała:)
      Będzie Paweł, będzie jeszcze ktoś i jeszcze ktoś, opowiadanie w mojej głowie jest ..rozwojowe xd.
      Mam nadzieję, że Paulę polubisz, serio, serio:)
      :*

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę z takiego rozwiązania sprawy:) A poza tym lubię czytać Twoje opowiadania, im więcej, tym lepiej:) Zabieram się za czytanie tego drugiego. Co do powyższego- interesująco się zaczyna:) Tylko tyle jestem w stanie na razie powiedzieć:)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Super, że nie tylko mnie takie rozwiązanie wydało się dobre:*
      Zapraszam na ciąg dalszy i tu i Niewiadomych.
      Pozdrawiam:)

      Usuń