Adriannę bolało gardło tak, jak nigdy dotąd. Miała ciężką głowę i czuła się lekko otumaniona. Najchętniej w ogóle nie powracałaby do realnego świata. Jak przez mgłę pamiętała uczelnię, powrót do domu, jakąś lekarkę, zastrzyk, lekarstwa. Ktoś przebierał ją w nocy z mokrej od potu piżamy. Wszystko się mieszało. Była pewna jednego, czyjś język, z uporem, lizał ją po gołej łydce wystającej spod kołdry. Rozejrzała się lekko zdezorientowana po pokoju, unosząc się na łokciach. Nikogo nie było. W domu panowała cisza. Napotkała spojrzenie czarnych oczu psa. Jak zwykle, natychmiast, zaczął machać ogonem i bez pozwolenia wskoczył na łóżko. Usłyszała trzaśniecie drzwi na dole. Ktoś zawołał Bariego. Pies jak strzała wypadł z sypialni. Ada, choć słyszała ten głos niewiele razy, od razu go poznała. Tomasz Korn. W tym momencie przebłyski wspomnień ułożyły się w całość. Mieroszewska schował twarz w dłonie. Dostała napadu histerycznego śmiechu. Ze wszystkich osób, będących w sobotę w wielkim budynku uniwersytetu, musiała trafić akurat na niego. Do tego ma zadatki na dobrego samarytanina. Szybko dodała dwa do dwóch i wyszło, że nikt inny, tylko Tomek, musiał się nią zajmować, gdy była nieprzytomna z gorączki. Sprowadził pomoc. Poił, zmieniał okłady i...ciuchy! Szybko zajrzała pod kołdrę, tak, to zdecydowanie nie była piżama, którą miała pod poduszką, jeszcze wczoraj rano. Dosyć! Stało się, pomyślę o tym później, postanowiła. Teraz czas wstać, zejść na dół, podziękować i wyprosić gościa. Na wstyd przyjdzie czas. Usłyszała, że Tomek wspina sie po schodach. Mówił coś do psa. Nie słuchała. Gwałtownie odrzuciła kołdrę i wstała z łóżka. Zakręciło się jej tak mocno w głowie, że upadła z powrotem na pościel. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła nad sobą różowy język swojego psa, który szybko zbliżał się do jej twarzy, zacisnęła powieki. Bari nie żałował czułości.
– Bari odejdź – Tomek odsunął energicznie labradora – Co ty wyprawiasz? Powinnaś leżeć w łóżku. Pod kołdrą. Nie na niej! – Zwrócił się do Ady, karcącym tonem. Podał rękę kobiecie, gdy stanęła w pozycji pionowej, przytrzymał lekko.
Ada czuła jak płonie, nie to nie była gorączka, ona płonęła ze wstydu. A z drugiej strony, jakoś nie miała ochoty odepchnąć trzymającego ją Tomka. Chciała mu odpowiedzieć, że dziękuje, sama sobie poradzi ale z gardła wydobył się tylko przeciągły zgrzyt. Tomek uśmiechnął się i położył jej palec na ustach.
– Pani doktor nic nie mówi. Moja mama, która nawiasem mówiąc, jest świetnym lekarzem, orzekła wczoraj, że masz ropną anginę i początki zapalania krtani. Absolutnie powinnaś oszczędzać gardło i siebie. – Posadził Adę z powrotem na łóżko. – Wczoraj zemdlałaś na uczelni po zajęciach i trafiło na mnie. Masz szczęście, nie wiem, czy ktoś inny odważyłby się otworzyć drzwi twojego mieszkania, gdy z drugiej strony ujadał brytan Bari – pogłaskał psa, który siedział teraz przed nim.- Pewnie masz wiele pytań?
Mieroszewska pokiwała twierdząco głową. W gardle czuła bardzo nieprzyjemne pieczenie. Nie zaryzykowała ponownego wydobycia głosu z siebie.
– Słuchaj, na pewno chcesz skorzystać z łazienki, zaprowadzę cię tam. Nie, nie zostanę w środku – dodał widząc przerażoną minę blondynki – ale nie zamkniesz drzwi na klucz, a ja będę czekać na ciebie pod nimi. Na każdy niepokojący mnie dźwięk wchodzę, uprzedzam. Nie chcę żebyś się utopiła albo potłukła. Miałaś bardzo wysoką gorączkę i jesteś osłabiona. Jak wyjdziesz, wrócisz do łóżka, ja przyniosę ci śniadanie i opowiem o wczorajszym dniu i nocy – zakończył z szelmowskim błyskiem w oku.
Adrianna przez cały ten czas, z jednej strony czuła się potwornie zawstydzona i zażenowana całą tą sytuacją , a z drugiej chciało się jej nadal śmiać. Oto „jej miodowy” stał przed nią, groził wtargnięciem do łazienki, najprawdopodobniej, nie, poprawka, na pewno oglądał ją w negliżu, a ona myślała tylko, jak uroczo wygląda z jednodniowym zarostem. I, czy wczoraj, założyła przyzwoitą bieliznę, bo, że ją ma na sobie, to czuła. Podała mu dłoń, niemo prosząc go o pomoc przy wstaniu. Faktycznie czuła się bardzo mocno osłabiona, wolała nie ryzykować kolejnego upadku. Tomek podał jej rękę i objął w pasie. Ada wzrokiem wskazała na szafę.
– Wiem. – Tomek zrozumiał ją od razu – ale najpierw cię zaprowadzę, a potem przyniosę ciuchy na przebranie. Wybacz – uprzedził jej cichy protest – ale już orientuję się, gdzie co masz. W nocy pociłaś się jak mysz. Może być t-shirt z długim rękawem i spodnie dresowe? – Ada z rezygnacją pokiwała głową. Dobrze, że bieliznę miała w łazience. – Bieliznę weźmiesz z szuflady w łazience? – Tomek bezlitośnie ciągnął dalej. Adrianna miała ochotę krzyczeć.
Po kąpieli i założeniu świeżych rzeczy czuła się o wiele lepiej. Tomek dotrzymał swojej obietnicy i co pięć minut uchylał drzwi od łazienki sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. Po pierwszych dwóch takich „wizytach” przestało jej to przeszkadzać. Następnie zaprowadził ją z powrotem do łóżka i zaczął powolutku karmić utartym na gładką masę bananem. Protestowała, że zje sama, ale na to nie pozwolił. Podczas jedzenia opowiadał o wczorajszym dniu.
– Wczoraj dostałaś antybiotyk w zastrzyku i środek przeciwgorączkowy. Bari jest bardzo mądrym psem, sam mi pokazał, gdzie ma jedzenie. Jest też grzeczny na spacerach. Dzisiaj również przyjedzie moja mama, jak skończy dyżur w szpitalu. Jest pediatrą, nie wiem, czy pamiętasz. – Ada pokiwała twierdząco głową, pomiędzy jedną, a drugą łyżeczką bananowej papki – Wystawi ci L4. Nie, nie masz co protestować. – Zignorował jej gniewne spojrzenie. – Musisz wyleżeć anginę, poza tym nie wolno ci mówić, dopóki ropa trochę nie zejdzie. W nocy tak charczałaś, że bałem się, iż będę zmuszony zrobić ci tracheotomię wkładem z długopisu. Potrafię, ćwiczyłem na miśkach w dzieciństwie – blondynka przewróciła tylko oczami. – Nie wierzysz mi?
Nagle do Ady dotarła pewna informacja. Jak to słyszał, jak charczała w nocy? To gdzie on spał? Spojrzała na Tomka. Ten, jakby szóstym zmysłem, odczytał pytanie z jej twarzy.
– Jak to gdzie spałem? Tutaj, obok ciebie. Przecież na dole bym nic nie słyszał, a w gabinecie kanapa jest tak zawalona książkami i twoimi notatkami, że nie ma szans. Poza tym bałem się je ruszać. Masz całkiem wygodne łóżku, tylko chrapiesz. – Zwinnie uchylił się przed lecącą w jego kierunku poduszką. Nagle odezwał się gong na dole. Tomek podniósł się szybko – Pewnie mama, chyba, że na kogoś czekasz?
Ada zaprzeczyła ruchem głowy. Chłopak zszedł na dół. Za chwilę do pokoju weszła pani Korn.
– Jak tam, lepiej się czujesz?
Mieroszewska pokiwała głową. Zaczęło ją to już męczyć. Ruchem ręki w powietrzu pokazała, że prosi o długopis i kartkę. Pani doktor uśmiechnęła się porozumiewawczo. Ada wiedział już po kim Tomek odziedziczył swój czarujący uśmiech. Pani Korn osłuchała kobietę, zrobiła jej zastrzyk, wypisała L4 na tydzień, z zastrzeżeniem, że to nie koniec, bo najprawdopodobniej poleży sobie dwa tygodnie. Kazała oszczędzać głos, dużo wypoczywać i pić, unikać przeciągów i nadmiaru emocji, tu znacząco popatrzyła na syna opartego o framugę drzwi, następnie zapowiedziała wizytę jutro. Na odchodnym zaprosiła Tomka do swojego auta, aby zabrał rzeczy które mu spakowało na przebranie.
– Tomasz – Matka zwróciła się do Korna otwierając bagażnik. – Będziesz tu z nią mieszkał?
– Tak – odpowiedział. – A masz coś przeciwko?
– I tak i nie. Przecież ty i...
– Mamo – Tomek pocałował kobietę w policzek. – Dziękuję za rzeczy, ułatwiłaś mi sprawę, nie wiem ile tu zostanę, na pewno do czasu, aż Adrianna nie poczuje się lepiej, poza tym, ktoś musi wyprowadzać psa. I, z twojej wcześniejszej wypowiedzi, udam, że usłyszałem tylko „nie”...
– A Dragon?
– Miki się zajmie wszystkim, to moja prawa ręka, zresztą zajrzę tam jutro. Do kiedy Ada będzie brać zastrzyki?
– Do jutra osobista pielęgniarko, potem już tylko tabletki. Swoją drogą musicie się dobrze i długo znać skoro tak się nią opiekujesz.
Chłopak tylko uśmiechnął się szeroko. Wchodząc do klatki wymruczał sam do siebie „tak, znamy się bardzo długo mamo, bardzo długo”.
Gdy wrócił do mieszkania, zajrzał do Ady. Spała. Przymknął drzwi od sypialni, a sam postanowił odświeżyć się i przebrać. Czysty i pachnący stwierdził, że jest głodny. Zadzwonił do Mikołaja.
– Hej.
– Hej stary. – Mikołaj odebrał dopiero po siódmym sygnale.
– Obudziłem cię?
– Yhhymmm... ale już dawno powinienem wstać. Jak tam randka? Jesteś u niej?
– Tak, pichcę coś na szybko.
– Dla was dwojga, bardzo późne śniadanie, czy wczesny obiad?
– Nie, tylko dla siebie
– Słuchaj jesteś dość tajemniczy, co to za panna?
– Pamiętasz blondynkę z końca września?
– Tomek, zmiłuj się, mam dobrą, ale kilkugodzinną pamięć...
– Miki, ta co śpiewała i wygrała karaoke.
– Ta od karty, co o niej ciągle nawijałeś? – Zawiesił znacząco głos, ale nie doczekał się odpowiedzi od Korna. – No pamiętam, potem mówiłeś, że...czekaj no stary zarwałeś swoją nauczycielkę??
– Wiesz co, ja ci chyba to wyjaśnię, kiedy indziej. – Tomek sam nie wiedział czemu zirytował się na określenie Ady nauczycielką, przecież de facto nią była. – Słuchaj dzisiaj znowu szefujesz. Zajrzę do pracy jutro. Trzymaj się. – Rozłączył się szybko za nim zdziwiony przyjaciel zdążył zareagować.
Nakarmił psa, który warował przy pustej już misce, swoją drogą , pomyślał , muszę zapytać się Ady ile razy dziennie ta bestia je. Bari co godzinę prowadził go w stronę szafki z jego jedzeniem. Trochę wydawało się mu to podejrzane. Ponieważ sam był głodny, zrobił przegląd zawartości szafek. Niewiele znalazł, ale z tego co było wyjdą naleśniki. Był nawet słoik powideł. Gdy zjadł, obejrzał powtórkę meczu siatkówki. Spojrzał na zegarek. Była prawie szesnasta. Zajrzał do dziewczyny. Zatrzymał się w drzwiach sypialni i patrzył na nią. Jej oddech był równy i spokojny, nie miała już temperatury. Lekarstwa zaczęły działać. Z jednej strony bardzo go to cieszyło, ale z drugiej wiedział, że oznacza to szybki koniec pobytu u niej. Był rad, że musi oszczędzać głos inaczej już by go wyprosiła z mieszkania, a tak mógł jeszcze trochę poudawać idiotę, który nie widzi aluzji w jej oczach. Tomek uśmiechnął się sam do siebie. To była najdziwniejsza „randka” w jego życiu. Widział pannę prawie nagą, zanim ją pocałował, czy choćby przytulił. Westchnął cicho. Odkleił się od futryny i postanowił poprzestawiać trochę książki w gabinecie. Nie sądził by drugą noc z rzędu udało mu się zasnąć obok Ady. Nie była już półprzytomna z gorączki. W końcu tak naprawdę to byli dla siebie obcymi ludźmi. W dodatku ostatnio jej podpadł. Czas się zareklamować, auto promocja, to podstawa!
Z tym postanowienie zaczął ustawiać porozkładane książki i materiały na biurku w pokoju naprzeciwko sypialni. Nie wiedział do tej pory z jakiego tematu doktoryzowała się Mieroszewska. Przekładając materiały zauważył, że wszystkie dotyczące jednej epoki i jednego człowieka – Talleyrand. „Biskup, casanova swoich czasów, kłamca, zdrajca. Dyplomata. Mistrz intrygi. Kameleon” – przeczytał na jednej z kartek. Trafne określenie, przemknęło Tomkowi przez głowę. Teraz już orientował się mniej więcej, czym zajmuje się pani doktor. Posprzątał resztę rzeczy. Teraz mógł tu spać. Postanowił, co najmniej jeszcze dzisiaj zostać na noc. Usłyszał, jak Ada coś mruczy. Poszedł sprawdzić, czy się obudziła. Nie, spała dalej. W mdłym świetle lampki nocnej zauważył, że zsunął się koc z kołdry. Podszedł i odruchowo go podciągnął. Rozejrzał się uważnie po sypialni. Na jednej z szafek leżało odwrócone zdjęcie. Podszedł i podniósł je. Fotografia przedstawiała trochę młodszą Adę siedzącą na kolanach pan doktora Marka Chmielewskiego. Tomek poczuł się, jakby dostał czymś w głowę. Nic wtedy, w barze, nie wskazywało na to, że są parą. Wyglądali raczej na dobrych przyjaciół. No tak. Chmielewski wyjechał do Stanów, a ona zajęła jego miejsce. Wszystko jasne. Są parą. Przecież nie śledził prywatnego życia swojego wykładowcy. Usiadł ciężko na łóżku ze zdjęciem w dłoni.
Adrianna obudziła się chwile wcześniej, gdy Korn poprawiał koc. Spod półprzymkniętych powiek przyglądała się Tomkowi. Widziała, jak podchodzi do szafki i bierze do ręki zdjęcie. Widziała szok malujący się na jego twarzy, gdy dotarło do niego, kto na nim jest. Z jednej strony chciało jej się śmiać z tej całej sytuacji. Ale z drugiej „jak byś ty się czuła będąc na jego miejscu” w duszy zadała sobie to pytanie. Nie wiedziała dlaczego, ale wizja „miodowego” obejmującego inną kobietę nie była w pierwszej dziesiątce jej ulubionych wyobrażeń. Chciała coś powiedzieć, ale głos nadal nie chciał przejść przez chore gardło. Dotknęła więc lekko pleców Tomka. Drgnął zaskoczony. Powoli odstawił ramkę na szafkę i odwrócił się do niej.
– Przepraszam. – Powiedział zmieszany. – Nie powinienem w ogóle dotykać tego zdjęcia.
Ada przecząco pokręciła głową, z niemym westchnieniem sięgnęła po kartkę, na której „rozmawiała” z mamą chłopaka. Szybko nakreśliła parę słów i podała je Tomkowi.
– „To zdjęcie już nic nie znaczy. Byliśmy kiedyś razem ale teraz już nie. O dawna. I nie, nie mam za złe” – przeczytał na głos. Uśmiechnął się szeroko i popatrzył jej w oczy. – To dobrze...ehymm..to znaczy...Ada, ja wiem, że ten wczorajszy dzień, noc i dzisiaj wygląda dziwnie, ale ja nie mam złych zamiarów. Nie jestem złodziejem, gwałcicielem ani wariatem. Ja po prostu...
Adrianna odebrała mu kartkę
– „ Wiem, nie wiem dlaczego ale wiem. Przynieś mój laptop, pisanie ręczne mnie wykańcza”
– Gdzie jest?
– „W zielonej torbie w salonie” – odpisała i szybko skreśliła jeszcze parę słów – „i telefon z torebki” – Ada uświadomiła sobie, że od wczoraj nikt nie miał z nią żadnego kontaktu. Rodzice pojechali za Kraków, do rodziny. Ale Franz na pewno dzwonił. Jakoś myśl o narzeczonym nie wywołała u niej szybszego bicia serca. Musiała do niego napisać maila, bo gotów przylecieć tu zaraz z Frankfurtu, Tokio czy innego miejsca w którym się teraz znajdował, a na to nie miała kompletnie ochoty.
Tomek tymczasem zszedł do salonu i najpierw wyciągnął komórkę z torby Mieroszewskiej, kusiło go żeby sprawdzić ile ma nieodebranych połączeń, ale się opanował. Bardzo ucieszyła go informacja, że Ada nie jest dziewczyną Chmielewskiego. Nawet sam był zaskoczony skalą swojego entuzjazmu. Poszukał wzrokiem zielonej torby z laptopem. Stała przy jednym z regałów. Wyciągnął urządzenie i wybuchnął śmiechem.
Dziewczyna zastanawiała się gorączkowo, co tak rozbawiło chłopaka. Słyszała jego wybuch śmiechu i napady wesołości, gdy wchodził po schodach. Stanął w drzwiach z laptopem w ręku. I śmiejąc się w głos pokazywał na jego obudowę.
– Wiesz, to jest genialne. – Tomek kręcił głową.
Ada nie wiedziała, co w tym takiego śmiesznego. Na obudowie widniała królewna śnieżka trzymająca w dłoni jabłko, które równocześnie było znakiem firmowym pewnej firmy. I tyle . Nic w tym śmiesznego. Wzruszyła zirytowana ramionami.
– Od dzisiaj będziesz dla mnie Śnieżką. – Powiedział do niej – i nie, nie jesteś infantylna, to po prostu urocze – dodał, widząc, jak piorunuje go wzrokiem. – Będę w gabinecie. – Położył laptopa na kolanach wraz z komórką i cicho wyszedł z sypialni, aby dać jej chwilę prywatności.
Adrianna załączyła telefon. Nieźle, pomyślała i cicho zaklęła w duchu. Piętnaście połączeń od rodziców i ponad dwadzieścia od Franza. Szybko wystukała smsa do matki. Kazała odebrać jej maila. Taki sam wysłała do Franza. Odpaliła laptopa i zaczęła tworzyć wiadomość do rodziców i narzeczonego. Doutz odpisał jej po chwili. „Odchodziłem od zmysłów. Jesteś niepoważna. Czemu nie zadzwoniłaś.” – bo nie mogę mówić, pomyślała ze złością Ada. „Święta u mnie czekamy z mamą, ewentualnie możesz zabrać rodziców”- ewentualnie, no chyba sobie jaja robi. Ada, aż sapnęła. „Kocham Cię. Franz.” - i tyle żadnego: jak się czujesz, co słychać, czy ma ci kto podać szklankę wody. Nic, zero. Postanowiła nie odpisywać, z trzaskiem zamknęła laptopa.
W drzwiach natychmiast pojawił się Tomek.
– W porządku?
Blondynka pokiwała głową, że tak i gestem zaprosiła go, aby usiadł obok niej. Zaczęła pisać na klawiaturze ”dzięki za wszystko Tomek. Przecież w sumie mnie nie znasz. Mogłeś odstawić mnie tylko pod dom. A ty się mną zaopiekowałeś...”
– Nie gadaj bzdur Ada – przerwał jej zdecydowanym tonem – a teraz pozwól, że ci się przyznam do czegoś.
Spojrzała na niego z niemym pytaniem w oczach
– Nie, Bari żyje, jest na dole, a właśnie ile razy dziennie ta bestia je?
– „Raz dziennie, dwie miarki chrupek albo duża puszka” – odpisała szybko
– Oszust. – Skwitował Tomek. – Od jutra jest na tygodniowej diecie. Ale ja nie o tym. Uprzątnąłem sobie pokój na przeciwko, będę tam dzisiaj spał. Ma nadzieję, że się nie gniewasz, starałem się nie pomieszać twoich notatek – dodał usprawiedliwiającym tonem
– „Nie szkodzi” – odpisała. – „Kanapa w salonie jest potwornie nie wygodna :)”
– To fajnie, a teraz zjesz tutaj, czy spróbujesz wstać?.
– “Błagam tylko nie banany! Też się przyznam - nie znoszę ich…”
– Kurcze, nie miałem pojęcia. Zrobiłem naleśniki, co prawda, moja mama, mówiła o półpłynnych pokarmach…
– „Wstanę” – Napisała szybko. A w duchu stwierdziła, że ten chłopak co raz bardziej ją zaskakuje.
Naleśniki wyglądały smakowicie. Choć nie zaryzykowała połączenia z powidłami to i tak nie mogła za wiele przełknąć. Gardło nadal miała opuchnięte. Skończyło się na tym, że dostała dziecięcy słoiczek z deserkiem. Nie protestowała. Po późnym obiedzie Tomek, jak na pielęgniarkę przystało, kazał zmierzyć jej temperaturę. Pokiwał głową nad termometrem, zaaplikował dawkę lekarstw i kazał wracać do łóżka. Tomek stwierdził, że on nie będzie mieć forów i szybko zainstalował na laptopie Ady jakiś komunikator. Teraz oboje stukali w klawiatury. Ona komputera, on telefonu. Adrianna zapomniała, że tak szybko potrafi pisać. Pomimo specyfiki rozmowy, świetnie się oboje bawili. Leżąc już w łóżku, ze zdziwieniem stwierdziła, iż w towarzystwie Korna czuje się tak, jakby znała go od bardzo dawna.
Tomek stwierdził, że brak “foni” ze strony Mieroszewskiej zupełnie mu nie przeszkadza. Gdy zainstalował aplikację i oboje zaczęli wystukiwać literki , wydając przy tym różne dźwięki i nawzajem obserwując swoją mimikę, stwierdził, że to najlepszy czat w jakim brał dotąd udział. Dowiedział się czego lubi słuchać, jakie książki kocha, jakie filmy chciałaby obejrzeć ponownie lub po raz pierwszy. Popołudnie bardzo szybko przeszło w wieczór. Tomek wyszedł z oszustem Barim, który był mocno zdziwiony, że jego nowy opiekun już nie daje się nabrać na numer z szafką i jedzeniem. Gdy wrócili, cali zasypani śniegiem, Ada leżała już w łóżku. Gdy do niej zajrzał, zaproponowała mu obejrzenie jakiegoś filmu z filmoteki Marka. Po przeszukaniu półki z dvd wybrał „Władcę pierścieni”, stwierdził, że jest neutralny, choć kusiły go klasyczne komedie romantyczne. Swoją drogą, nie spodziewał się, że Chmielewski jest romantykiem, stawiał raczej na filmy akcji.
– Wybrałam „władcę...” może być? – Zapytał Tomek wchodząc do sypialni. Ada potakująco kiwnęła głową. Wsunął płytę do odtwarzacza i usiadł w fotelu stojącym obok łóżka.
Ada coś szybko wystukała na klawiaturze. Telefon zawibrował Kornowi w kieszeni. „Nie wygłupiaj się, kładź się obok, tutaj jest dużo miejsca. I czy naprawdę jest ci wygodnie w tych jeansach? :) Jeśli nie masz nic na przebranie...mam spodnie z psem Pluto na tyłku:P„ Przeczytał na ekranie
– I nie zobaczę początku filmu? – Zapytał z błyskiem w oku.
– „Poczekam na ciebie” – odpisała blondynka.
Pokręcił tylko głową i poszedł się przebrać. Zszedł jeszcze na dół po jogurt dla Ady i chipsy dla siebie, położył się obok dziewczyny na kołdrze i wcisnął „play” na pilocie.
W połowie filmu Ada zaczęła mieć lekkie dreszcze.
– Przyniosę ci coś przeciwgorączkowego. – Tomek wcisnął pauzę
– „Nie dzięki” – odpisała szybko, tym razem na kartce – „żołądek mnie już boli od tych wszystkich lekarstw, daj mi koc po prostu.”
Chłopak wstał i przykrył ją dodatkowo ciepłym pledem, niemniej pięć minut później Ada dalej szczekała zębami.
– Chodź tu do mnie Śnieżko – chłopak wsunął się pod koc i objął Adę mocno, przytulając ją do siebie. Nie wykonała żadnego ruchu. Zrobiło mu się głupio.
Adriannę zaskoczył gest Tomka. Zrobił to tak... po prostu ją objął i przytulił. Zwyczajnie, spontanicznie. Popatrzyła w górę na zacieniony lekkim zarostem podbródek i uśmiechnęła się. W tym momencie chłopak spojrzał na nią. Jego wzrok wyrażał niepewność. Chyba jego samego zaskoczył własny odruch. Ostrożnie odwzajemnił uśmiech i nie cofnął ręki. Ada z cichym westchnieniem wtuliła się w jego ramię. Po chwili dreszcze ustąpiły.
Delikatnie, żeby nie spłoszyć dziewczyny Korn przysunął się do niej i mocniej objął. Nie zaprotestowała. Po chwili Tomek zorientował się, że przestało nią „telepotać” jak mawiała jego babcia, zapadła w półsen. Film się skończył. Ostrożnie zaczął wysuwać się z objęć Ady, choć , jak sam przyznawał przed sobą, robił to z wielką niechęcią. Nachylił się, aby pocałować ją w czubek głowy, na tyle mógł sobie pozwolić.
W tym samym momencie Mieroszewska poczuła, że Tomek się od niej odsuwa. Podniosła głowę, aby zaprotestować i napotkała jego usta. Były miękkie, jedwabiste i czułe. Nie cofnęła się, delikatnie objęła jego dolną wargę, zaskoczona swoją odwagą. Czuła się jak w przyjemnym, cudownym marzeniu sennym. Przecież tego chciała, przestała oszukiwać samą siebie i delikatnie dotknęła dłonią policzka chłopaka.
Tomek zamarł, gdy poczuł usta Ady na swoich. Instynktownie wstrzymał oddech, spodziewając się, że ona zaraz się odsunie. Nie zrobiła tego. Położyła mu delikatnie dłoń na policzku, a on poczuł, jak wzdłuż pleców przechodzi mu przyjemny prąd, choć, dotykała zupełnie innego miejsca. Zawsze myślał, że tylko dziewczyny doświadczają tego uczucia. Było niesamowite. Powoli z czułością, która stała w sprzeczności z niesamowity pragnieniem, które nagle poczuł, nie przerywał pocałunku. Smakował jej wargi, a gdy nie protestowała lekko rozchylił usta językiem. Nie pozostała mu dłużna, taniec ich ust stawał się co raz bardziej ekscytujący. Przyciągnął ją do siebie, między nimi był tylko kołdra. Ada zarzuciła mu dłonie na kark, a on wplątał jedną w jej włosy, drugą złapał ją w pasie i pociągnął na siebie. W tym momencie blondynka oderwała się gwałtownie od niego. Rozgorączkowany Tomek patrzył na nią zaskoczony. Mieroszewska wyskoczyła jak oparzona z łóżka i pobiegła pędem do łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi. Chłopak zerwał się za nią i w trzech krokach znalazł się przed toaletą. Zza zamkniętych drzwi dochodził go odgłos kaszlu. Pacnął się mocno w czołu. „Człowieku, przecież ona jest chora, a ty ją na takie emocje narażasz” jednak uśmiech na jego twarzy przeczył temu, że poczuł jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Oparł się o ścianę naprzeciwko drzwi i czekał, aż Ada wyjdzie.
„Co za wstyd, co za obciach” Adrianna wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze. Błyszczące oczy, zarumienione policzki, przyspieszony oddech. Wiedziała, że te objawy, to nie gorączka, a przynajmniej, nie gorączka chorobowa. Całowałam miodowego, powiedział sama do siebie. Zacisnęła dłonie na krawędzi umywalki. I dostałam ataku kaszlu, roześmiała się chrapliwie i dopadł ją następny atak.
Gdy doprowadziła się do porządku, naszła ją kolejna „genialna” myśl. Tomek pewnie czeka za drzwiami. Będzie musiała spojrzeć prosto w jego oczy koloru spadziowego miodu. Co ma powiedzieć, zrobić. Twarz Franza i ich oschłe pożegnanie... Na nią nałożyła się twarz Tomka. Zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi i wyszła z łazienki.
Jego badawcze spojrzenie powitało ją w progu. Uśmiechnęła się lekko.
– W porządku? – Zapytał z troską. Kiwnęła głową na tak. Jednak nie wykonała żadnego gestu. – To się cieszę. Dobranoc Adrianno, ja się już położę – kontynuował. Odwrócił się i miał zamiar iść do gabinetu.
– Nie – z ust Ady wydobył się chropowaty głos. Odchrząknęła. – Nie idź –powtórzyła trochę głośniej i złapała go za rękę. Tomek odwrócił się zaskoczony. Przez myśl mu nie przeszedł taki obrót spraw.
– Oszczędzaj głos, proszę – odpowiedział i przyciągnął do siebie. Pocałował ją lekko w czubek głowy, tak jak miał zamiar parę minut temu. – Chodź, pójdziemy spać, późno już.
Chwilkę później, gdy Ada zasypiała otoczona jego ramionami, przyszło do niej ponownie wspomnienie Franza. Odgoniła je błyskawicznie. Nieważne, czy to leki, czy choroba, pomyślała, a może ani jedno ani drugie, nie miała pojęcia. W odpowiedzi przytuliła się mocniej do Tomka.
"wiosna, wiosna, wiosna, ach, to Ty". Witam Was serdecznie po miesięcznej przerwie. Mnie wiosna rozleniwiła z jednej strony, a z drugiej dała popalić natłokiem obowiązków i zobowiązań. Przyznam, że myślałam, iż się nie wyrobię. A jednak zaskoczyłam samą siebie i rozdział dodany. Tekst dodany bez wielokrotnego czytania, za wskazanie literówek etc, z góry dziękuję.
Nareszcie! Już nie mogłam się doczekać! Ale martwi mnie Franz. Nie lubię go, ale to jednak nie uczciwe. Zastanawia mnie jak to wszystko będzie teraz wyglądało. Choć nie podoba mi się różnica wieku Ady i Tomka:)
OdpowiedzUsuńWitam,
UsuńFajnie kogoś ucieszyć :)
Franz też mnie martwi i sumienie Ady mnie martwi. Różnica wieku mnie natomiast nie martwi...w końcu to jest jeden z fundamentów tego opowiadania. Byłoby o wiele mniej ciekawie gdyby było na odwrót xd.
Pozdrawiam:)
wow, ale zwrot akcji
OdpowiedzUsuń:D i o to chodziło. Super jest zaskakiwać!
UsuńAle słodko, czekałam na to :D ciekawe, jak zareagują następnego dnia, chociaż Ada jeszcze chciała, żeby Tomek z nią spał. Mam nadzieję, że wyrzutów sumienia nie będzie miała. A Franz niech się wali! Nawet nie zapytał, jak się czuje jego przyszła żona. Co to za facet przepraszam bardzo?
OdpowiedzUsuńAle Tomka pies wykiwał haha :D co za skubany no :D ciągle jeść i jeść, a potem nie mógłby się podnieść z podłogi :D pozdrawiam i czekam na kolejny :)
hej,
Usuńpowyżej piszę, że fajnie jest zaskakiwać, a Ty mówisz, że na to czekałaś xd.
Również jestem ciekawa co będzie rano...nawet bardzo ciekawa, uwierzysz, jak powiem, że nie mam pojęcia?
Franz jest Franzem i Franzem pozostanie xd A Bari jest labradorem, a te psy kochają jeść i chwycą się każdego sposobu :D
Również pozdrawiam :)