czwartek, 23 maja 2013

Rozdział czternasty.


          Anita ukryła ziewanie, udając,że wczytuje się w kolejny wykres. Matthias był zajmującym rozmówcą, zazwyczaj. Jednak, gdy zaczynał mówić o zyskach, stratach, prognozach, rzeczywistych kosztach, miała wrażenie, że z jego ust wylewa się bełkot. To nie tak, że nie miała pojęcia o czym toczy się prezentacja. Wiedziała. Prowadziła własną firmę i skończyła podyplomówkę z zarządzania. Jednak, zawsze wolała projektować, pozostawiając cyferki komuś innemu. Ekran wiszący w sali konferencyjnej Vetter Stall rozbłysł łagodnym błękitem. Koniec omawiania słupków wzrostu, wykresów sprzedaży , prognoz sprzedaży i zysków.
Mam nadzieje,że wyczerpująco omówiłem naszą obecną pozycję i sytuację na rynku. – Matthias zwrócił się do osób siedzących po obu stronach długiego stołu. – Teraz jest czas na zadawanie pytań, po nich przejdziemy do głosowania nad votum zaufania dla obecnego kierownictwa.
Chciałbym wnieść jeszcze jeden punkt do naszych obrad, jeśli państwo pozwolicie – z fotela po prawej stronie Mężczyzny podniósł się Aleksander Vetter. – Zazwyczaj, poprzestawialiśmy na umieszczeniu tych danych w raporcie ogólnym w części E , jednak obecna sytuacja gospodarcza, konieczność szukania wszędzie oszczędności, wymusza na nas głębszą analizę firm, w których Vetter Stall ma swoje udziały.
          Anita zesztywniała i w zmorzyła czujność. Nie podobało jej się to co mówił jej były teść. W obliczu ostatnich wydarzeń zwiastowało, to kłopoty. Nie myliła się. Aleksander ciągnął dalej.
Nie mamy udziału w zbyt wielu innych firmach. Poprosiłem naszych analityków, aby zaprezentowali państwu krótkie raporty dotyczące kondycji pięciu spółek…
Blondynka przyjrzała się uważnie Matthiasowi, był tak samo zaskoczony, jak ona. Nie udawał,aż tak dobrym aktorem nie był. Jednak nie zaoponował. Nie wiedziała co zrobić. Najchętniej wybiegłaby z sali i zadzwoniła do Jowity, Wiktora, Konrada… Moment, na cholerę miałaby dzwonić do Konrada? Przecież z nią nie gada i nie ma z finansami firmy nic wspólnego. Absurdalna myśl. Nagle usłyszała, jak jeden jajogłowych analityków, wymienia nazwę jej pracowni. Przekartkowała raport i trafiła na wykres własnego biznesu. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał źle. Wsłuchała się w wywód łysego gościa. Gdy skończył odetchnęła lekko. Jak na tą branże, było nieźle.
Dziękuję Martin. – Głos ponownie zabrał Aleksander. – To wszystko się zgadza. Z liczb wynika, że Vetter Visies ma przed sobą stabilną przyszłość finansową. Jednak, drodzy państwo, liczby, to nie wszystko. Jak wam wiadomo, prezesem Visies jest moja droga synowa Anita. – Skinął głową w stronę dziewczyny – i ten fakt, wprowadza nowe informacje na temat kondycji finansowej firmy. Do tej pory Stall miała piętnaście procent udziałów. Jednak ta sytuacja uległa zmianie, gdy moja synowa doinwestowała firmę z funduszu powierniczego, który ustanowił dla niej mój zmarły syn. Fundusz w całości składa się z zysków wypracowanych przez Stal. Zgodnie z intercyzą którą podpisała przed ślubem, inwestycja pieniędzy z funduszu w jakakolwiek działalność automatycznie daje zarządowi prawo do czterdziestu procent udziałów w tym przedsięwzięciu i możliwość wprowadzenia na stanowisko vice prezesa, wskazanego przez szefostwo VS człowieka, z prawem głosu równym prezesowi firmy. W związku z tym, wnoszę o ustosunkowanie się państwa, jako przedstawicieli udziałowców, do powyższych informacji. Zarządzam przerwę, jeśli pozwolisz Matthiasie, na ustalenie i omówienie stanowiska.
          Anicie zrobiło się słabo. Wstała i wolnym krokiem udała się do gabinetu młodego Vettera. Tam ciężko usiadła na kanapie i schowała twarz w dłonie. Nie usłyszała jak wszedł, drgnęła gdy uklęknął przed nią. Popatrzyła na niego pytająco.
Wyjdź za mnie. – Powiedział po prostu.
Słucham?
Wyjdź za mnie, to teraz jedyne logiczne wyjście. – Powtórzył łagodnie.
Logiczne wyjście? O czym Ty mówisz? – Anita była zszokowana.
Jeśli za mnie wyjdziesz, to będzie dobre posuniecie strategiczne . Zarówno dla ciebie, dla mnie , dla rodziny, firmy, twojego biura. – Tłumaczył cierpliwie.
Jezu, ty to mówisz serio? – Wyjęczała.
Jak najbardziej.
Ale Matt, ja nie planuje małżeństwa, nie na tym polega wychodzenie za kogoś. Logika? Strategia? – Odwróciła głowę i spojrzała w bok.
Anita, nie jesteś już nastolatką. Posłuchaj – złapał jej dłonie w swoje i zmusił, aby spojrzała mu prosto w oczy. – Szalona miłość? Motylki w brzuchu? To już nie ten czas. Miedzy nami jest chemia, wzajemne zaufanie. Razem stworzymy zgrany team w życiu i w pracy. Nie stracisz firmy, jak znowu zostaniesz pełnoprawną panią Vetter. Alexander przestanie się czepiać, wiesz, że chce ci po prostu pokazać, kto tu rządzi. A tak, zamkniesz mu usta. Udziały wrócą z powrotem do rodziny i będzie spokojny. Wiem,że teraz, jak to mówię, brzmi to strasznie. Zastanów się jednak na spokojnie.
Matt, ja…
Nie kochasz mnie? – Roześmiał się gorzko. – Wiem. Ale mnie lubisz. Nie bylibyśmy tyle kochankami , gdybyś mnie nie lubiła. Gdybyśmy nie potrafili rozmawiać ze sobą, słuchać siebie nawzajem. I choć śmierć Lucasa rozdzieliła nas na jakiś czas, to wiem, że możemy być szczęśliwi, jak dawniej. Znaleźliśmy złoty środek wtedy, znajdziemy go i teraz. Uszczęśliwię cię, tyle mogę ci obiecać. Zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa i moja. Będę cie kochał, za nas dwoje. Reszta zależy od ciebie. – Wypuścił jej dłonie, podniósł się i pocałował ją w czoło. – Przemyśl to skarbie. Idę zorientować w nastrojach. Wrócę za piętnaście minut.

          Została sama w jego gabinecie, wstała z kanapy i podeszła do okna. W głowie kotłowało się jej tysiące myśli , a serce waliło jak szalone. Propozycja Matthiasa ją zaskoczyła. Kompletnie i na całej linii. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Aleksander wypowiedział jej wojnę. Bitwę na procenty. Od niej zależało teraz, czy podejmie wyzwanie i wyprzedzi Vettera Seniora o krok. Tak będzie, jeśli zgodzi się na propozycję Matthiasa. Podeszła do biurka. Wzięła do ręki blok listowny i długopis. Usiadła w fotelu i na papierze narysowała tabelkę. Bilans zysków i strat. Co może stracić? Zapytała samą siebie. Firmę, a co za tym idzie, niezależność, samodzielność, swoją pasję, radość tworzenia, wolność wyboru. Może też nie zapewnić stabilnej przyszłości swoim pracownikom. Nie będzie miała pełnego wpływu na politykę kadrową, finansową biura. Już Aleksander się o to postara. Przeczuwała,że to on chce być „przedstawicielem” zarządu. Na pewno nie będzie z nią współpracował. Przeniosła długopis na stronę zysków. Wpisała jedno słowo, takie samo jak po stronie strat. Niezależność. Teraz pozostało jej tylko wynegocjować jak najlepsze i najszersze warunki tej niezależności z Matthiasem. Uśmiechnęła się gorzko. Niech cię szlag Lucas, wyszeptała w przestrzeń gabinetu.

   ***       

          W hotelu była późnym popołudniem. Zrzuciła płaszcz i podeszła do minibarku. Wyciągnęła buteleczkę z wódką i nalała sobie sporą porcję do szklanki. Wypiła haustem, na raz. Przytkało ją, a oczy zaszkliły się łzami. Wylała resztę alkoholu z butelki i zaaplikowała sobie drugą porcję w ten sam sposób. Nie pomogło. Jej wzrok spoczął na teczce z katalogiem domów i pudełku z wisiorkiem. Matthias okazał się jednak świetnym aktorem. W szufladzie biurka miał pudełeczko z pierścionkiem, który teraz znajdował się na jej palcu serdecznym. Był od kompletu, miał taki sam płatek śniegu, jak ten na zawieszce. Takich zbiegów przypadków nie ma. Dopiero teraz do niej dotarło, że Aleksander nie był taki przebiegły. Nie wpadłby sam na pomysł udziałami. Matthias przewidział, że ulegnie panice, doskonale wiedział, że Visies są jej ukochanym dzieckiem. Wykorzystał jej słabość. Skurwiel. Ona okazałą się idiotką. Choć za nim odpowiedziała „tak”, na jego propozycję, zagwarantowała sobie parę rzeczy. Marne pocieszenie, wobec ogromu własnej głupoty, ale jednak. W torebce zabrzęczał telefon dźwiękiem smsa. Podeszła do stolika i wyciągnęła komórkę. Wiadomość była od Krzysztofa. Krótkie „zadzwoń do mnie jak będziesz mogła”. Westchnęła zawsze wie, kiedy się wstrzelić, pomyślała. Wybrała opcję oddzwoń, odebrał po drugim sygnale.
Szybka jesteś. Dobry wieczór.
Wróciłam z zarządu. Coś się stało Krzysiu?
Nie, chyba nie. Nie rozmawialiśmy od mojego wyjazdu. Jak Sylwester?
Dziękuję, był udany. Czemu pytasz?
Byłaś z Matthiasem?
Tak – odpowiedziała zaskoczona. I rzuciła. – A ty z kim byłeś?
Z Kariną.
O! – Wyrwało się jej.
Nic więcej nie powiesz? Mówię ci, jako pierwszej.
Czemu mam coś powiedzieć? Krzyś, jesteś dużym chłopcem, ja jestem dużą dziewczynką. Nic sobie nie obiecywaliśmy w tym zakresie. Jesteśmy przyjaciółmi...
A nie parą? – Zapytał cicho.
Nie.
Czyli nie masz nic przeciwko. Podobno wprowadziłaś jakieś zasady w firmie...
Daj spokój. Nie mam nic przeciwko. Ani jako wasza szefowa, ani jako twoja przyjaciółka. Karina, to fajna dziewczyna. Podobasz się jej. Tylko mam jedną prośbę.
Jaką?
Nie mów jej o nas. Wie,że pracowaliśmy kiedyś razem i że się przyjaźnimy. Tyle informacji wystarczy. To nie dlatego,że się wstydzę, czy coś. Po prostu jest moim pracownikiem i nie chciałabym wprowadzać jakiś głupich podejrzeń...
Nie musisz kończyć, rozumiem o co ci chodzi Anita. Jak zebranie?
Zażegnałam mały kryzys.
Kryzys? Co się stało?
Chcieli mi odebrać Vetter Visies, można by tak, to w skrócie powiedzieć. Ale wszystko wróciło do normy. To nadal moja firma. I ja w niej rządzę. Musiałam tylko przystać na małą propozycję.
Jesteś dla nich zbyt sprytna. – Roześmiał się do słuchawki. – Jaką propozycję?
W czerwcu wyjdę za mąż. Za Matthiasa Vettera.

***

          W sali konferencyjne Vetter Visies zgromadzili się już prawie wszyscy pracownicy biura. Anita, choć wewnątrz całą dygotała z nerwów, na twarzy miała chłodny, uprzejmy uśmiech. Czekała już tylko na Konrada. Nie widziała go od pamiętnej, firmowej imprezy. W końcu przyszedł. Wyglądał na zaspanego. No tak zebranie było dość niespodziewane. Poinformowała o nim smsami, godzinę temu. Nie po to, aby zaskoczyć swoich współpracowników, zrobiła tak dla siebie samej. Inaczej mogła się rozmyślić i uciec, a im, należała się szczerość.
Nie jestem ostatni. Widzicie? – Z radością oznajmił Rafał. Zgromiła go wzrokiem. Nie była w nastroju do żartów. – Przepraszam – zmieszał się.
Witam państwa w nowym roku i przepraszam za niespodziewane zebranie. – Zaczęła, gdy tylko Stec usiadł. – Wczoraj wieczorem wróciłam z Rotterdamu. W zeszłym tygodniu na walnym zgromadzeniu naszego udziałowca Vetter Stall, zapadły ważne decyzje dotyczące przyszłości naszej pracowni. Muszę je państwu zreferować. Poniekąd wiążą się one z moim życiem osobistym. Od razu proszę o zachowanie pewnych informacji w tajemnicy, których, sami wywnioskujecie. – Kątem oka zauważyła, że Konrad podniósł głowę i spojrzał na nią uważnie. Zrobiło się jej gorąco, ale musiała mówić dalej. Chciała to mieć za sobą. – W związku z moimi decyzjami podjętymi pod koniec zeszłego roku, Stall przejęła czterdzieści procent udziałów w Visies w zamian za stabilizację finansową biura. – Po sali przeszedł pomruk. – Pieniądze pochodziły z funduszu powierniczego, który ustanowił dla mnie mój mąż. Tym samym, podejmując taką decyzję, oddałam wspomniane czterdzieści procent w ręce zarządu VS. Na zebraniu, zażądali wprowadzenia do firmy własnego przedstawiciela, z prawem głosu równym prezesowi. Na to stanowisko zarząd wybrał Matthiasa Vettera. On natomiast zapewnił mnie o absolutnym zaufaniu do mojej osoby, jako prezesa. Pozostawił całościowe zarządzanie biurem w moich rękach. Podsumowując, pomimo pewnych nieprzyjemnych zawirowań, nadal jesteśmy na fali. Nie muszą się państwo obawiać o miejsca pracy i stabilizację finansową. To tyle. A teraz, zapraszam do pracy. Świnoujście samo się nie zrobi, to po pierwsze, po drugie jutro omówimy nowe zlecenia i rozdzielimy je. Jowita, Konrad i Wiktor, was poproszę jeszcze na minutkę do mnie. – Szybkim krokiem wyszła z konferencyjnej. Wiedziała, że ratuje się w ten sposób przed wybuchem Jowity, która już otwierała usta, a jej oczy strzelały piorunami.
           Anita nie zdążyła odłożyć pióra na biurko, gdy Zuber wpadła do gabinetu. Za nią, weszli Konrad z Wiktorem. Jeśli blondynka miała cichą nadzieję,że to powstrzyma wybuch przyjaciółki, grubo się pomyliła.
Zamknijcie drzwi i siadajcie – warknęła Jowita. – Ty też. – Wycelowała palec w Anitę. – Co się stało w Rotterdamie?
Nic. – Vetter wzruszyła ramionami i usiadła na sofie obok Konrada, irracjonalnie przy nim czuła się bezpiecznie. – Poza tym,że proszę was o większe zwracanie uwagi na porządek w papierach, pilnowanie procedur, bo w każdej chwili możemy mieć kontrolę z Holandii. W ten sposób pomożecie chronić mój cenny tyłek na stanowisku prezesa. Chciałam porozmawiać z wami o planie biznesowym na ten rok.
Czyżby? Ot tak, nagle Stall zażądała swojego przedstawiciela?– Brunetka zignorowała próbę zmiany tematu przez Anitę. – Mówiłam ci, wtedy, że ruszanie funduszu jest kiepskim pomysłem. Przez przypadek Matt został tym pełnomocnikiem, tak? I bez żadnych dodatkowych obostrzeń wycofał się z patrzenia ci na ręce? Anita, przestań pieprzyć i zacznij mówić prawdę. W takie cuda to ja nie wierzę, nie w tej rodzinie.
Jowita – Konrad odezwał się po raz pierwszy odkąd wszedł do pokoju – może najpierw moglibyśmy się dowiedzieć, lub przynajmniej ja, bo nie wiem czy Wiktor jest wprowadzony, o co chodzi z funduszem i tym cyrkiem z udziałami. Myślałem, że cała firma należy tylko do ciebie – spojrzał pytająco na Anitę.
Prawie... – zaczęła, ale Jowita jej przerwała.
Prawie robi tu wielką różnicę, ja wam odpowiem, bo od niej nic nie usłyszycie. Vetter Visies Anita dostała w prezencie od Lucasa na urodziny. Chciał, aby miała coś własnego. Nie przewidział tylko dwóch rzeczy, po pierwsze,że umrze, po drugie,że w tym momencie zadziałają zapisy z intercyzy, którą Anita podpisała. Fundusz, to tak naprawdę pieniądze z dywidend z udziałów w Stall, które przejęła po śmierci Luca. Zgodnie z intercyzą, którą podpisała przed ślubem, inwestycja pieniędzy z funduszu w jakąkolwiek działalność automatycznie daje VS prawo do czterdziestu procent udziałów w tym przedsięwzięciu i możliwość wprowadzenia własnego człowieka do zarządu. Co też się stało.
No dobrze. – Wiktor przerwał Jowicie. - Przecież pani prezes, hipotetycznie oczywiście, może sprzedać swoje udziały w VS i tym samym uwolnić się od ich nadzoru.
Słuszna rozumowanie. – Brunetka oparła się o szklaną ścianę. – Jednak i tutaj na Anitę czeka mały haczyk, a nawet dwa..
Wystarczy Jowita, panowie wiedzą to co powinni, reszta zapisów jest nieistotna. Powiem tylko tyle, nie mogę sprzedać udziałów, a raczej VS nie zdecyduje się ich ode mnie odkupić.
Wiesz, że je odkupią Anitko jeśli tylko...
Jowita! – Dziewczyna zmroziła przyjaciółkę spojrzeniem.
Ok. Sprawę udziałów mamy wyjaśnioną. – Zuber machnęła ręką. – Teraz powiedz, czemu Matt, i za jaką cenę, oddał ci z powrotem szefostwo na VV. Mieć taki atut w ręku i z niego zrezygnować, to do niego nie podobne. Co mu obiecałaś? – Tym razem brunetka uważnie przyjrzała się przyjaciółce. – Anita, co to jest? – Podeszła do niej i pociągnęła lewą rękę do góry. Śnieżynka rozbłysnęła migotliwe na palcu łapiąc światło lamp.
Pierścionek zaręczynowy od Matthiasa. W czerwcu, po raz drugi zostanę panią Vetter.
No to kurwa gratuluję! – Konrad zerwał się z kanapy i wyszedł, zatrzaskując za sobą głośno drzwi.
Zwięźle powiedziane, to teraz mają na ciebie i kij i marchewkę. Wpadłaś po uszy. Chodź Wiktorze, na głupotę nie poradzimy. – Podsumowała Zuber i wyszła.


          Anita, aż cała trzęsła się ze złości. Jak oni mogli! Przecież nie wiedzą w jakiej sytuacji postawił ją Aleksander z Matthiasem. Gdyby nie poszła na ustępstwa, Visies mogłoby już pakować dokumenty do pudeł, a ludzie szukać nowego pracodawcy. Miała tego pewność. Firma, to tak naprawdę wszystko, co zostawił jej Lucas. Była spełnieniem jej marzeń, kawałkiem rzeczywistości, nad którym sprawowała kontrolę. Nie pozwoli, aby ktokolwiek jej tą kontrolę odebrał. I do jasnej cholery, nikt nie ma prawy jej potępiać czy oceniać, w taki sposób, jak zrobiła to Jowita i zrobił Konrad. To jest jej życie, jej firma, jej wybór. Niech spieprzają. Uderzyła otwartą dłonią o oparcie kanapy. Nie chciała pieniędzy Vetterów, nie chciała mieć z nimi nic wspólnego, jednak dla swoich marzeń, była w stanie poświecić wiele. Wiedziała,że czeka ją batalią na słowa i zapisy z Matthiasem, ale była gotowa maksymalnie walczyć o swoją wolność w tym „małżeństwie”. Jednak bolały ją słowa Konrada. Nie kuło ją tak bardzo, to co powiedział Jowita. Znała zdanie przyjaciółki na temat intercyzy, rodziny Lucasa i jej reakcja nie była zaskoczeniem. Ale Konrad...no cóż. W sumie, czego się miała spodziewać, wzruszyła ramionami. Najpierw go zwodziła i uwodziła z premedytacją. Później upokorzyła przy innym facecie,a teraz oświadczyła,że wychodzi za mąż. Choć, ten ostatni fakt nie powinien go,aż tak bardzo wyprowadzić z równowagi. A jednak to zrobił. Faceci są z marsa, westchnęła. Czas wziąć się do pracy. Stos papierów na biurku wyglądał przerażająco, a nie było jej zaledwie kilka dni.
          Konrad nerwowo bazgrolił coś na kartce papieru. Wzrok miał wbity w okno. Myśli w głowie były tak samo ponure, jak aura za szybą. Co ona wyprawia? Gdzie podziała się Ani, dziewczyna, którą znał jak samego siebie? Nie mieściło mu się,że można się tak zmienić. To, że inaczej wyglądała – nieważne. Jednak to, jak się zachowywała i postępowała, to już inna sprawa. Naprawdę,aż tyle znaczą dla niej pieniądze? Przecież tylko o tym mówiła, na zebraniu, u siebie w gabinecie. Znaczą, aż tyle, aby z ich powodu zostać czyjąś żoną? Tyle wywnioskował z jej pokrętnych wypowiedzi. To niedorzeczne, absurdalne i tak cholernie niepodobne do dziewczyny, którą znał. Wierzyła w miłość, w pokrewieństwo dusz, istnienie drugiej połówki. Nie chciała iść na pół środki. Głośno mówiła mu nie raz o tym, że jak spotka swojego mężczyznę, będzie należeć tylko i wyłącznie do niego. Od czubka małego palca,aż po ostatnią myśl przed zaśnięciem. A teraz? Będzie należeć od pierwszego punktu paragrafu intercyzy po ostatnią akcję w firmie? Nie widział, że można być tak...cynicznym, przeliczać miłość na procenty, ciało na udziały, życie na stanowisko. Dziewczyna, która zawsze wybierała opcję „być”, teraz pragnęła tylko „mieć”. Wychodzi na to, że nigdy jej nie znał, nie poznał. Skoro jest teraz taka suką, pieprzoną, lodową księżniczką, czemu tak wkurzył go pierścionek na jej serdecznym palcu. Przecież to nie jego biznes, nie jego problem. Zatrudniła go, jest pracownikiem firmy i tylko tyle powinno go interesować. Kurwa! Baby jednak są z innej planety. Usłyszał trzask pękającego ołówka. Ze złością rzucił złamany na pół kawałek drewna do kosza. Nie trafił. Wstał z krzesła, a kartka, na której rysował, sfrunęła na podłogę. Schylił się i podniósł go, nie lubił bałaganu wokół siebie. Sięgnął też po kartkę. Przyjrzał się bazgrołom. Ze świstem wciągnął powietrze i zgniótł papier w ręku. W ślad za złamanym ołówkiem, do kosza powędrowała twarz Anity.

 ***

          Dzwoniący telefon, wyrwał ja z transu.. nieprzytomnie rozejrzała się po biurku, aż jej wzrok trafił na komórkę. Odebrała nie patrząc kto dzwoni.
Vetter proszę?
Ależ jesteś oficjalna – Matt cicho zaśmiał się do słuchawki. - Jak zwykle jeszcze w pracy, przemęczasz się.
Witaj – odpowiedziała nie zmieniając tonu. – Jestem tak samo w pracy jak i ty.
Masz rację, pracoholicy z nas. Ale to się zmieni po ślubie. Będziemy mieć więcej czasu dla siebie, obiecuje ci.
Czemu dzwonisz?– Anita zmieniła temat. Nie miała ochoty na rozmowę o ich wspólnym życiu.
Stęskniłem się. Myślałem, że pierwsza się do mnie odezwiesz, nawet nie zadzwoniłaś, aby powiedzieć jak minął lot.
Był krótki i wygodny. Jak zwykle w pierwszej klasie. Nie było o czym opowiadać.
Anita, stało się coś?
Nie. Przepraszam Matt, ale zaraz mam ważnych gości, a do tego mnóstwo papierkowej roboty.
Chyba troszkę mnie oszukujesz...
           W tym momencie, jakby w odpowiedzi na życzenie Anity, w otwarte drzwi jej gabinetu zapukała Anna Jezierska z pytającym wyrazem twarzy. Za nią stał Michał, ochroniarz biurowca, z nosidełkiem samochodowym w ręku.
Matt, naprawdę mam gości – odpowiedziała spokojnie, a po polsku dodała. – Pani Aniu, zapraszam serdecznie.
Faktycznie słyszę kogoś, no dobrze, ale zadzwoń wieczorem.
Ok, odezwę się. – Anita rozłączyła rozmowę. - Witam państwa i małą królewnę. - Wstała z za biurka i przywitała się serdecznie z Jezierską. Michał bezradnie rozglądał się po gabinecie. – Proszę postawić małą z nosidełkiem na biurku – wskazała blondynka.
Pani prezes, przepraszam,że bez zapowiedzi i o tak późnej porze, ale byliśmy z Zuzą na szczepieniach i odruchowo spojrzałam w okna gabinetu. Zobaczyłam światło i postanowiłam zajrzeć. – Anna rozpięła Zuzi kombinezon.
Nic nie szkodzi, fajnie was widzieć...razem. Królewno, ale ty urosłaś! – Anita nachyliła się nad dzieckiem, mała spojrzał na nią błękitnymi oczami Tomasza. Były śliczne. – Co u was słychać?
Wszystko zaczęło się układać. – Ania spojrzała wymownie na Michała, a ten się lekko zarumienił. – Wstąpiliśmy, bo chciałam panią o coś zapytać. Czy rozmawiała pani ostatnio z Tomaszem?
Nie, był tutaj w grudniu z jakimiś chorymi pretensjami,ale na szczęście od tamtego czasu nie naprzykrza się. Stało się coś?
Tak. Tomek przysłał mi w liście zobowiązanie do płacenia alimentów.
O! Nie spodziewałam się tego po nim, ale może zmądrzał. To się czasami zdarza pani Aniu. – Anita uśmiechnęła się lekko. – A zapłacił?
Tak, przekazem pocztowym, nie zna mojego numeru konta. Myślałam, że to pani przemówiła mu do rozsądku.
Sumienie go ruszyło. Dobry wieczór pani, cześć Michał – W drzwiach gabinetu niespodziewanie stanął Konrad – Przepraszam my się nie znamy. Konrad Stec. – Brunet wyciągnął rękę do Anny. – A to, zapewne Zuzia, dla której pomagałem wybierać ten fotelik. Wygodnie jej?
Co ty tu jeszcze robisz? – Anita spojrzała znacząco na chłopaka. – Myślałam,że jestem sama.
Pracuje, tak jak ty. – Odpowiedział.
Pan wybierał fotelik? – Ania uśmiechnęła się do Steca. – Zna pan Tomka?
Tak, ja, załapałem się przypadkiem na zakupy pani prezes. Moja siostra ma bliźnięta, więc troszkę wiedzy posiadam. Miałem wątpliwą przyjemność poznać Grabińskiego. W końcu zostałem zatrudniony na jego miejsce.
A! To pan jest tym nowym, Głównym, o którym plotkowały dziewczyny... – Ania zasłoniła ręką usta i zrobiła ruch jakby zamykała je na zamek. – Ups! Wyrwało mi się, już nic nie powiem.
Michał, wyciągnij od swojej damy więcej informacji. Opowiesz mi przy piwie. – Konrad mrugnął do strażnika.
Nic z tego, więcej mi Zuza powie, niż Anka. Babskie sprawy niech pozostaną tam, gdzie powinny. Czasami lepiej za dużo nie wiedzieć.
Słuchaj pana Michała. – Anita uśmiechnęła się szeroko do Steca. – Mądrze mówi.
W tym momencie Zuzia głośno zaprotestowała przeciwko dalszemu pozostawaniu w foteliku. Anna delikatnie wyjęła maleństwo i zdjęła jej do końca kombinezon. Mała wpakowała kciuk do buzi.
Jest głodna, a mleko w samochodzie. Skoczę po nie i ją nakarmimy. – Michał odwrócił się i wyszedł z gabinetu.
Dobrze zrobiłam, że dałam mu pani numer? – Anita mrugnęła do Anny.
Bardzo dobrze. Czasami mam wrażenie, że jest pani moją dobrą wróżką.
Ktoś mi już , to kiedyś powiedział ale nie, nie jestem. Bardziej uważam się za wiedźmę. Choć rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki, na cuda trzeba zaczekać dwa dni. Fajnie, że się dogadaliście.
Tak, Anita potrafi zdziałać cuda i zadziwić swoimi działaniami otoczenie. Ma to coś z magii – odezwał się Konrad.
Proszę przytrzymać Zuzię. – Jezierska bez pytania dała niemowlę na ręce blondynki. – Muszę skorzystać z toalety.
Anita zamarła z małą na rękach. Spanikowanym wzrokiem spojrzała na Konrada. Ten wybuchnął śmiechem i podszedł do niej.
Po pierwsze, możesz oddychać, po drugie ruszać się. Po trzecie, bez obawy nie wybuchnie. Usiądź lepiej. – Złapał ją za łokieć i posadził na sofie.
Nie możesz jej zabrać ode mnie? – Zapytała cicho.
Nie, ładnie razem wyglądacie. Pasuje ci takie maleństwo. Może twój nowy mąż się postara – dorzucił i cały czar prysł.
Nie postara się. Nie mogę mieć dzieci – odpowiedziała wpatrując się w błękitne oczy małej.
Konrad wciągnął powietrze.
Cholera. Anita ja...przepraszam. Nie wiedziałem.
Kony, wielu rzeczy o mnie nie wiesz, a już wyrobiłeś sobie opinię. Zapewne jestem dla ciebie materialistką do szpiku kości, wredną suką, liczą się dla mnie tylko pieniądze...
To nie tak... – zaprotestował słabo.
Konrad. Tak o mnie myślisz. Zmieniłam się, oczywiście,że tak. Ale nie, aż tak bardzo. Próbuję ci to przez cały czas powiedzieć, jednak mnie nie słuchasz.
Anita, chyba musimy porozmawiać...
Musimy, za dużo tematów się uzbierało. – Anita wzięła głęboki wdech i wyrzuciła z siebie z szybko. – Chodź ze mną dzisiaj na kolację.
Tą obiecaną? Gdy rozgrywała się sprawa Grabińskiego?
Też, załatwimy wszystko za jednym zamachem.
Ok. Ale ja wybieram miejsce – zastrzegł, aby nie pomyślała,że wszystko odbędzie się na jej warunkach.

 ***

          Konrad wygodniej rozsiadł się na poduszka w hinduskiej knajpce. Mała, wtulona pomiędzy duży klub, a winiarnię restauracyjka, nie wyróżniała się niczym szczególnym z zewnątrz. Prosty szyld i wąskie schody nie nęciły zbyt wielu przypadkowych przechodniów, jednak po przekroczeniu progu wszystko ożywało. Czerwień, złoto, turkus, żółć, zieleń, pomarańcz,kolory atakowały wzrok. Nos nęciły aromaty przypraw, wonnych olejków dodanych do oliwnych lamp, w ucho wpadała melodyjna muzyka. A wnętrze wypełniały rozmowy ludzi siedzących przy niskich stoliczkach. Widział zachwyt Anity, gdy weszli do środka. Przywitała ich kobieta, ubrana w tradycyjne sari. Konrad poznał jej syna, razem pracowali w Londynie, stąd wiedział o tym miejscu.

         Hinduska zaprowadziła ich do niszy, wyłożonej wygodnymi materacami i miękkimi poduchami. Prywatności strzegła tutaj zasłona z gęstych koralików do których przyczepione były dzwoneczki. Zanim usiedli, zdjęli buty i ustawili je na specjalnym stojaczku przy wejściu. Konrad poprosił o odpalenie fajki wodnej. Nie rozmawiali ze sobą po wyjściu Anny z Michałem i Zuzią. Konradowi nawet to dopowiadało. Miał z jednej strony tak wiele pytań do dziewczyny, a z drugiej, bał wypowiedzieć się jakiekolwiek z nich na głos. Chciał zapytać dlaczego nie może mieć dzieci, głupio mu było po własnej uwadze w biurze. Oczywiście próbował jej dogryźć, ale nie w taki brutalny sposób. Jak to się stało,że wyszła za Vettera, co robiła przez ten czas, gdy opuściła Kraków. I czemu wyjechała, choć nie wiedział, czy zdobędzie się na to pytanie.

           Anita pozwoliła mu zamówić, twierdząc, że w końcu to on zna najlepiej z nich dwojga hinduską kuchnię. Stec zaciągnął się aromatyczną parą, czekając na dziewczynę, która poszła do toalety. Ostatni raz palił sziszę w Dubaju. Wydawało się mu to wieki temu. Nie był nałogowcem i wiedział, że w ten sposób może uzależnić szybciej i bardziej niż od palenia papierosów,ale nie odmawiał sobie całkiem tej przyjemności. W Indiach to element kultury, dobrego zwyczaju, więc się dostosował. Dzwoneczki zawieszone przy zasłonie delikatnie zabrzmiały. Konrad podniósł wzrok. Wróciła Anita. Przyjrzał się jej uważnie. Schudła, spodnie z brązowego, lejącego materiału były za luźne w pasie. Odpięła dodatkowy guzik w koszuli. Uśmiechnął się w duchu, na ten zabieg dziewczyny. Włosy dotąd rozpuszczone zaplotła w warkocz. Usiadła po drugiej stronie niskiego stoliczka. Wydawała się...onieśmielona. Roześmiał się cicho na ten widok.
Śmiejesz się ze mnie, czy do mnie? – Zapytała przechylając głowę i podpierając ją na ręce.
I jedno i drugie. Wyglądasz na onieśmieloną, a to rzadki widok. Dodatkowo jest ci z tym do twarzy – podał w jej kierunku wężyk od fajki. Pokiwała przecząco głową. Wzruszył ramionami. – Podoba ci się tutaj?
Tak, jest tak energetycznie. Jakby mnie ktoś przeniósł do innego świta. Fajnie by było – dodała z nostalgią w głosie. – Skąd wiedziałeś o tym miejscu?
Od mojego kolegi, jego rodzice prowadzą ten interes od wielu lat. A poznałem się z nim na stażu w Londynie. Ale ty nie wiesz ,że byłem w Londynie.
Wiem. – Uśmiechnęła się delikatnie i zaczęła bawić końcówka warkocza zarzuconego na ramię. – Konrad, cały czas wiedziałam co się u ciebie dzieje. Wiem,że odbyłeś staż u Fosttera. Pomagałeś przy przebudowie Wimbledonu. I choć śmiesznie to zabrzmi, byłam z ciebie cholernie dumna. – Konrad sceptycznie uniósł brwi. – Naprawdę. Taki pracodawca i taki projekt, to jest coś wielkiego w tak młodym wieku. Co robiłeś dalej , też wiem.
Ja o tobie natomiast nie wiem nic Anita. Kompletna pustka. Od momentu, gdy wypisałaś się z mojego życiorysu, wsiąknęłaś jak kamfora.
Wypisałam się? Ciekawe określenie, ale niech ci będzie. Mówiłam ci już kiedyś. Zmieniłam uczelnie. Wyjechałam do Niemiec.
Czyli mówiłaś wtedy prawdę. - Przerwał, bo kelner przyniósł im przystawki. Zaczekał, aż wszystko zostanie rozstawione na stoliku i podjął rozmowę. – Nie zrozum mnie źle, ale ja nie wiem, co jest w twoim przypadku prawdą, a co tylko jej częścią.
Konrad, ja cały czas mówiłam ci prawdę – żachnęła się.
Dobre! Słyszysz siebie? Mówiłaś prawdę, tylko zapomniałaś wspomnieć, że ty to ty. Urocze.
Nie poznałeś mnie! Ja nie miałam z tym problemu. Znałeś mnie tyle lat i to tak dobrze, jak nigdy nikt mnie nie znał. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ale widocznie, to było tylko złudzenie – zakończyła gorzko.
Nie porównuj tego. Tobie było...łatwiej.
Łatwiej? Powiedz to wprost Konrad. Nie spodziewałeś się, że z takiego wieloryba i szarej myszki może wykluć się, ktoś taki jak ja. Przepraszam, że zburzyłam twoje wyobrażenie mnie i postanowiłam się zmienić! Masz racje to był karygodny błąd, a do tego cię nie poinformowałam! – W Anicie się zagotowało.
Przekręcasz – odpowiedział spokojnie. – Jednak sama przyznajesz, że zmieniłaś się fizycznie. Jednak nie to jest w tobie najdziwniejsze. Najdziwniejsze jest to, że nie podeszłaś do mnie i nie powiedziałaś „cześć to ja, nie poznajesz mnie głupolu?” Tak by zrobiła Anita, którą ja znałem, jak twierdzisz, tak dobrze. Nie grałaby w chore gierki i nie wodziła mnie za nos. Ja znałem kiedyś taką dziewczynę – rozłożył ręce dla podkreślenia swoich słów.
Nie przeszło ci przez myśl,że było mi po prostu przykro?
Anitko, przykro to ci mogło być przez maks tydzień, pracujemy razem, zapomniałaś? Ty się mną bawiłaś przez dwa miesiące. Tu rzuciłaś słowo, tam zdanie, a ja miotałem się jak idiota. Do tego ośmieszyłaś mnie przed innymi. Jowita i Hoffman musieli mieć niezły ubaw. Ciekawe jak inni pracownicy...
Wiedział tylko Krzysiek, Jowita nie. – Próbowała się bronić.
Znowu się mylisz. Jowita też wiedziała i ona w przeciwieństwie do ciebie, przeprosiła mnie za ten cały cyrk, gdy składałem wymówienie.
Wymówienie?!
A czego się spodziewałaś? Nie wiedziałaś? No tak, jesteś teraz zajęta innymi sprawami, bardziej osobistymi bym powiedział. Złożyłem, ale mi wyperswadowała odejście z firmy. Masz lojalną kadrową i przyjaciółkę. Nie wiem, czy to wiesz i doceniasz.
Wiem i doceniam, choć nie zawsze się zgadzamy.
Przerwali konwersację, bo kelner przyniósł dania główne, nie ruszyli przystawek. Popatrzył na nich wymownie.
Ok. – Konrad westchnął. - Zjedzmy coś bo się obrażą. I porozmawiajmy o czymś...neutralnym.
A mamy takie tematy? - Anita sięgnęła po coś, co wyglądało jak małe, pszenne placuszki.
Może się znajdą, choć pewnie od tych mniej komfortowych nie uciekniemy. Jedz powoli są bardzo pikantne – wskazał na placki – mają w sobie dodatek ostrej przyprawy chutney.
Anita ugryzła kawałek i po chwili sięgnęła po szklankę wody. Konrad jej ją zabrał i podał miseczkę z jogurtem. Napiła się i odetchnęła.
Naprawdę pikantne. Możesz mi powiedzieć co zamówiłeś? Nie wiem co mam jeść!
Tutaj i tutaj – wskazał na dwie małe miseczki ustawione pośród innych na dużej tacy – jest kurczak tandorii i zanurzony w sosie tikka masala. Tu jest ryba w warzywach, łagodna i smaczna. Tam dal, czyli zupę z soczewicy. To jest pakora. Kawałki warzyw zanurza się w specjalnym cieście i smaży w głębokim oleju. Tutaj oczywiście masz ryż z szafranem. Te cienkie naleśniki to dosa, a tam pierożki samosa nadziewane farszem warzywnym. Są też pasty, pikle, sałatki i sosy. A te placki, to naan. – Wziął placuszka do ręki i powąchał. – Brakowało mi tego zapachu. Jedz, to wszystko, jest bardzo smaczne.
Konrad... nie ma sztućców – zauważyła nieśmiało.
Nie ma. Je się palcami, dlatego mamy miseczki z wodą, a potrawy nakładasz na naan lub dosa. Nawet ryż.
Zaraz się upaćkam – roześmiała się.
To będziesz poplamiona, pani perfekcyjna. Do picia mamy między innymi lassi. Spróbuj, jest pyszne.
Co to takiego? – Podejrzliwie spojrzała na przezroczysty dzbanek i płyn w nim.
Orzeźwiająca mieszanka jogurtu, mleka i wody różanej, zaprawiona kardamonem.
Jak orzeźwiająca, to na upały, mamy styczeń – zauważyła.
Tak, ale będzie ci smakować po pikantnych przyprawach.
Widzę,że doskonale się orientujesz w indyjskich smakołykach.
Trzy lata zrobiły swoje. Pomimo pewnych, przykrych wydarzeń, miło wspominam Dubaj.
Opowiesz mi jak tam było?
Opowiem – uśmiechnął się nakładając trochę ryżu na placek, polewając go jakimś sosem i wsuwając jej do ust. Zjadła posłusznie, nadmiar sosu z kącika obtarł kciukiem i oblizał go. – Ale najpierw ty. Muszę cię zrozumieć na nowo Anitko. Ja nadal jestem prosty w obsłudze, tak jak byłem kilka lat temu. Ale ty, to już zupełnie inna bajka. Chcę usłyszeć całą opowieść.
To może potrwać.
Nie targuj się. Ja mam dużo czasu. Po pierwsze, czemu wyjechałaś z Krakowa? – Zadał pytanie na które odpowiedzi najbardziej się obawiał, a z drugiej strony był jej ciekaw. Chciał zapytać czemu wyjechała bez słowa, ale ugryzł się w język.
Na początku drugiego roku profesor Rojek, ten od projektowania architektury wnętrz, zaproponował mi udział w konkursie, na aranżację domu studenta. Nie będę cię zanudzać szczegółami, chodziło po prostu o zaprojektowanie mini akademika w starym pensjonacie. Mieliśmy do dyspozycji całą dokumentację i tak dalej. Siedziałam nad tym przez prawie pół roku. I nikomu nie mówiłam, bo nie chciałam się zbłaźnić.
To dlatego ciągle nie miałaś czasu? – Przerwał Konrad.
Tak. Ciągle rysowałam, latałam po hurtowniach, galeriach i sklepach budowlanych.
A ja cię podejrzewałem – zaśmiał się Stec.
Podejrzewałeś? O co? – Zdziwiła się. – Myślałam,że w ogóle tego nie zauważyłeś, byłeś bardzo zajęty poznawaniem tajemnic kobiecej części wydziału.
Naprawdę miałaś o mnie kiepskie zdanie Anita. Zauważyłem. Ciągle mnie wtedy zbywałaś. I wychodziłaś z Krystianem – dodał oskarżycielsko.
Tak. Pomagał mi, znał Kraków lepiej ode mnie i miał samochód. – Odpowiedziała zaskoczona. – O co mnie podejrzewałeś?
O nic – machnął ręką. – Mów dalej. Przepraszam, przewałem niepotrzebnie.
Jak chcesz. – Wzruszyła ramionami. – Prace na konkurs złożyłam w grudniu. Potem cały coroczny cyrk ze świętami i sylwestrem. W styczniu była sesja i wyklarowała się sytuacja z przeprowadzką do Wioli. Były też wyniki konkursu. Zajęłam drugie miejsce, pojechałam do Hamburga po dyplom i małą statuetkę wraz z profesorem jako moim opiekunem. Pierwsza nagroda, studia na tamtejszym wydziale przeszły mi koła nosa. – Anita wzięła głęboki oddech, przywoływała teraz drażliwy czas dla niej i Konrada. – Niedługo po przeprowadzce do mieszkania, przyszedł do mnie list. Okazało się, że zwycięzca dopuścił się plagiatu i pierwsze miejsce przypadło w takim razie mnie. Zastanowiłam się i zdecydowałam wyjechać. Miałam mało czasu, bo zaczynał się semestr, a ja musiałam pozałatwiać mnóstwo dokumentów.
Szybko się uwinęłaś – zauważył z przekąsem. I odważył się zadać pytanie, które go nurtowało od tak dawna. – Dlaczego mi nie powiedziałaś? O konkursie, nagrodzie stypendium? Dlaczego Anita?
O konkursie nie wiedział nikt poza Rojkiem i Krystianem,a ten też dowiedział się przypadkowo, będąc świadkiem mojej rozmowy z profesorem. Zaoferował mi pomoc i ją przyjęłam. Potem to wszystko się potoczyło bardzo szybko. Poza tym...byłeś bardzo zaangażowany w studenckie życie, ja nie. Oddaliliśmy się od siebie. Wstydziłam się,że mnie wyśmiejesz, a jak moja praca przejdzie bez echa to będziesz mnie z litości pocieszał. Takie tam, durne przemyślenia.
Ok, łapię, choć się nie zgadzam. A kiedy wygrałaś? Drugie miejsce to ogromny sukces.
Zaszyłeś się wtedy ze swoimi nowymi znajomymi gdzieś w Zakopcu. Byłeś nieosiągalny, a potem jakoś nie było okazji.
Jakoś? – Roześmiał się. – I kto to mówi? Naprawdę użyłaś słowa „jakoś”, nienawidziłaś go u mnie i tępiłaś za używanie. Mam cię! – Wycelował palec w Anitę. Pacnęła go w rękę.– Ałć! – Udał pokrzywdzonego.
Złapałeś mnie. – Pokazała mu język. – W każdym razie zebrałam się i wyjechałam do Niemiec. O to cała historia.
Chyba trochę jej jeszcze do opowiedzenia zostało. Nie zostawiłaś adresu, zerwałaś kontakty. Nie wróciłaś do Polski, wyszłaś za mąż. Nie odpuszczę ci, słucham dalej.
Uparty jesteś. – Westchnęła. – Tak jak ja. Ok, zgadza się. Postanowiłam rozpocząć nowe życie, nie wnikajmy w szczegóły dlaczego bo..., bo są krepujące dla nas obojga. Do Polski nie wróciłam, ponieważ poznałam Lucasa. Jedno z drugim się wiąże.
Był twoim wykładowcą? – Konrad postanowił nie zgłębiać dalej wątku „krepującej sytuacji”. Nie był gotowy na tego typu rozmowę.
Tak. Pomyślisz klasyka, ale nie do końca. Zanim zaczął mnie uczyć, to poznał nas ze sobą Krzychu. Razem należeli do klubu motocyklowego. Mnie też zarazili miłością do jednośladów. Poznaliśmy się w wakacje, potem okazało się, że spotykamy się na zajęciach, – Anita uśmiechnęła się na wspomnienie tamtych czasów, wszystko było takie proste. Była ona i Luc, bez intryg i gierek. – Nie trafiła nas strzała amora od razu. Powoli zakochiwaliśmy się w sobie, bez pośpiechu. Oboje mieliśmy obawy. Po pierwsze student, wykładowca, po drugie Lucas był starszy ode mnie o dziesięć lat. Dla mnie, nie bez znaczenia, była też jego majątek. Choć wtedy nie zdawałam sobie sprawy ile pieniędzy tak naprawdę posiada. Nie chciałam być posadzone,że lecę na jego kasę. Długo musiał mnie przekonywać za nim powiedziałam tak.
Ale powiedziałaś. – Brunet wbił wzrok w blat stolika. Pomimo tego,że sam zmusił ją do tej rozmowy czuł się niezręcznie. Zakochała się, wyszła za mąż, została wdową. Trochę dużo. Wyprostował się i spojrzał na dziewczynę siedząca przed nim. Uśmiechała się delikatnie wspominając dobre chwile. Czuł się jak podglądacz.
Powiedziałam. Ale najpierw podpisałam intercyzę. Uprzedzę twoje następne pytanie. Nie jest tak, jak myśli Jowita,że Luc mnie wykorzystał. On mnie zabezpieczył, te papiery i ich zapisy są wyrazem jego troski o mnie. Poza tym, nie zakładał ani on ani ja,że tak szybko odejdzie. Miał żyć wiecznie, dla mnie. – Machnęła ręką jakby odpędzając demony przeszłości. – Koniec mojej spowiedzi. Czas na twoją.
Jest mnie fascynująca, nie zostałem dziedzicem fortuny. – Teraz on próbował się wykręcić.
Fortunę z chęcią bym oddała. Chcę wiedzieć jak było naprawdę z tobą i tą dziewczyną.
Nie wiem – rozłożył ręce.
Jak to „nie wiesz”? Konrad, nie bujaj.
Nie bujam Ani, chciałbym wiedzieć co wtedy się wydarzyło. Ale...nie pamiętam. Jednak powiem ci to co wiem. Szczerość za szczerość. – Zaciągnął się mocno sziszą. – Choć ta opowieść nie świadczy o mnie dobrze. Ale w końcu znasz mnie od najgorszej strony, więc cie nie zaszokuje. Amalii jest córką mojego hinduskiego pracodawcy. Jak zacząłem pracować u Bhaduriego, ona wyjechała na studia medyczne do Anglii. Poznałam ją tuż przed wyjazdem. Filigranowa, śliczna dziewczyna o pięknym uśmiechu. Nie będę ukrywał, spodobała mi się. Zresztą hinduski są po postu ładne dla europejczyków. Powiew egzotyki. Potem spotykałem ją na rożnych uroczystościach i imprezach lub, gdy wpadała do biura ojca. Z dziewczyny przemieniała się w kobietę. Oczywiście,że z nią flirtowałem, ale ona była nie zainteresowana. Wiedziałem też, że jej ojciec chce ją wydać za Hindusa. Miał już zresztą upatrzonego kandydata. Syna jego partnera w interesach. Amalii nie miała nic do gadania. Pech chciał, że zostałem zaproszony na jej przyjęcie zapoznawcze narzeczonych. Wiesz, dla nas kojarzenie małżeństw to szok. Dla nich normalka. Czasami rodzice pytają o zdanie przyszłych małżonków, a czasami nie. Cała ceremonia się przedłużała, młodzi niby mieli ze sobą porozmawiać, aby się poznać, a tu wokół tłum ludzi obserwujących i słuchających każdego słowa. Żal mi ich było.
Niby wiem,że tak u nich jest,ale faktycznie. Wywołuje to niedowierzanie. Przyszły małżonek spodobał się Amalii? – Zapytała Anita sięgając po jakąś słodką przekąskę.
Powiem szczerze, że nawet jak dla mnie, był przystojnym facetem. Wykształcony w Cambridge. Ostatni rok prawa. Patrzył zachwyconym wzrokiem za Amalii. Ona niestety miała minę, jak na pogrzebie. W trakcie przyjęcia Bhaduri poprosił mnie, abym zerknął na szczegóły jakiegoś projektu, które były u niego w gabinecie. Tam zastałem zapłakaną Amalii. Oczywiście widok chwycił mnie za serce, plączącą kobieta, to ciężki obrazek dla każdego faceta. Zaczęliśmy rozmawiać i powiedziała,że do tej chwili nie wierzyła, iż rodzice wykręca jej jednak ten numer. Ona nie chce wychodzić za mąż w ten sposób. Poznała inne życie i inny świat, który jej bardziej odpowiada. Co ja miałem zrobić?– Konrad wzruszył ramionami.
Przytulić, pogłaskać po głowie. To na pewno – rzuciła Anita kpiąco.
Jak ty mnie znasz...– westchnął. - Ale nie posunąłem się dalej. I tu powinnaś być dumna.
Taa, jestem jak cholera. Co było dalej?
Powiedziałem,żeby pogadała z rodzicami. Głupie europejskie myślenie. A jak się nie zgodzą, coś wymyśliła. Przecież nie mogą jej zmusić do ślubu. I tym sposobem nieświadomie ukręciłem sam na siebie bat. Jakieś cztery miesiące później, gdy ja już o tej całej naszej rozmowie zapominałem, był bankiet z okazji otwarcia zbudowanego przez nas hotelu w Dubaju. Projektowałem go między innymi. Na przyjęciu pojawiła się Amalii. Była dla mnie wyjątkowo miła i słodka, wręcz mnie podrywała, co do tej pory jej się nie zdarzyło. Byłem zdziwiony ale i mile połechtany. Kręciła się wokół mnie. Nie piłem dużo z dwóch powodów, po pierwsze byłem honorowym uczestnikiem, po drugie wśród hindusów picie alkoholu nie jest dobrze odbierane. I nagle urwał mi się film. Tyle pamiętam ja. Proszę, nie przerywaj. – Uniósł dłoń, bo Anita już otwierała usta, aby się odezwać. – Muszę skończyć. Teraz będzie mało przyjemnie. Obudziłem się nad ranem w jakimś obskurnym pokoju hotelowym. Obok mnie, na poplamionej krwią pościeli, leżała pobita Amalii. Moje ręce były posiniaczone i pokryte zakrzepłą krwią. Byłem otępiały i nie wiedziałem co się stało, bolała mnie głowa, chciało mi się pić. Dotoczyłem się do małej umywalki w rogu pomieszczenia. Napiłem i spojrzałem w lusterko, moja twarz była podrapana, miałem podbite oko i rozwaloną wargę. Do tego byłem nagi, na ciele też miałem siniaki i zadrapania. Pamiętam,że dopiero wtedy przypomniałem sobie o dziewczynie. Wróciłem do łóżka i sprawdziłem, czy żyje. Oddychała i cicho zajęczała, gdy jej dotknąłem. Nawet do mojego zaćmionego umysłu dotarło, że została zgwałcona i pobita. A w pokoju nie było nikogo oprócz mnie. Wniosek, choć nieprawdopodobny, nasuwał się sam. A ja nic nie pamiętałem. Nie jestem dumny z tego co potem zrobiłem. Obmyłem się, ubrałem i uciekłem. Wpakowałem się do taksówki kilka ulic dalej, wcześniej dzwoniąc na policję i zgłaszając, gdzie znajdą Amalii, i dotarłem do mojego mieszkania. W domu padłem i spałem kilka godzin. Obudził mnie telefon od kolegi. Powiedział, że jestem podejrzany o pobicie i gwałt na córce Bhaduriego. Ktoś widział jak razem opuszczaliśmy hotel. Mam nie dużo czasu, aby się spakować i wsiąść w pierwszy, lepszy samolot w jakimkolwiek kierunku. Tak na wszelki wypadek. Nie zastanawiając się wiele, tak zrobiłem. Na szczęście dla mnie hindusi zawsze mają czas. Zdążyłem wyjechać.
           W pomieszczeniu zapadła cisza. Z głównej sali dochodziła muzyka i rozmowy innych gości. Chłopak zamyślił się. Anitę zaskoczyła opowieść Konrada. Myślała,że zacznie się wykręcać, usprawiedliwiać, zwalać winę na wszystkich i wszystko dookoła, ta jak to kiedyś miał w zwyczaju. Po prostu zdał relację, nie wybielając siebie, ani nie przeinaczając zdarzeń. Wydoroślał, podsumowała w myślach.
Wiesz już czemu nic nie pamiętasz? – Odważyła się przerwać cisze i zapytać.
Tak. Już wiem. Z Dubaju poleciałem do Londynu, prosząc tego samego kolegę, aby spakował mi to, czego nie zabrałem. Zadzwonił do mnie Bhaduri nazywając między innymi tchórzem, zapowiedział, że mnie dopadnie wszędzie i że jestem skończony. Powiedziałem,że nic nie pamiętam i nie tknąłem jego córki. Takie miałem przeczucie. Okazało się, że Amalii nic nie mówi. Popadła w jakiś stan odrętwienia. Postanowiłem na własna rękę wynająć detektywa. Na początku nic nie znalazł, albo miał taki przykaz. Mój były szef ma duże wpływy. Potem okazało się,że dziewczyna jest w ciąży. Przeniosłem się do Polski wtedy Bhaduri wystawił mi wilczy bilet w środowisku. Napisałem do niego maila, że nic nie pamiętam, opisałem to co sobie przypomniałem. Skojarzyłem też rozmowę w gabinecie z dziewczyną i mu o niej wspomniałem. Chyba ostatecznie przekonałem, go tym, że poddam się testom, gdy dziecko się urodzi. Niedługo po moim mailu, z agencji detektywistycznej zaczęły przychodzić pełniejsze raporty, tak jakby w końcu zabrali się do pracy. Bahduri wywiózł córkę do klinki psychiatrycznej, bo pomimo szumnej nazwy, tym jest to miejsce. Pamiętasz jak wyszedłem, gdy świętowaliśmy sukces po akceptacji projektu przez Niemców?
Pamiętam, przyszedłeś potem do mojego gabinetu.... – umilkła na wspomnienie tej krótkiej chwili, za nim przerwał im Tomasz.
Tak. Miałem telefon z agencji detektywistycznej. – Konrad mówił dalej, jakby nie pamiętając tego, co się wtedy wydarzyło. – Okazało się,że dotarli do filmiku nagranego telefonem przez jednego z gości na którym widać, jak Amalii wrzuca mi coś do drinka. Podejrzewają ,że była to tak zwana pigułka gwałtu...
Pieprzysz! – Wyrwało się Anicie.
Chciałbym, ale nie. – Popatrzył na nią smutnym wzrokiem, – Paradoks, co nie? Wrzucić mnie coś takiego i załatwić w ten sposób. To by tłumaczyło mój brak pamięci i stan po obudzeniu. Do tego Bhaduri ma oczywiście informatora w tej klinice, który doniósł, że zatrudnił się tam nowy pielęgniarz, niejaki Joshua Williams. Bardzo interesuje się dziewczyną i pokombinował tak, aby się nią opiekować. Sprawdzili go i wyszło,że spotykał się z Amalii. Mieszkali w mieszkaniach obok siebie. On też studiował medycynę, resztę sobie dośpiewaj. Dodatkowo po uważnym przejrzeniu taśm z hotelowych kamer odnaleźli go na filmie w stroju obsługi hotelowej. Teraz czekam, co dalej. Choć niemal jestem pewny, że nie moje dziecko nosi Amalii. Modlę się, o to codziennie.
Konrad to brzmi...nieprawdopodobnie. Słucham cię, jakbyś mi opowiadał akcje jakiejś książki.
Nie, Słonko to tylko moje życie.– Nabrał powietrza. – Anita – zaczął poważnym tonem. – Uwierzyłaś w to? Że mogłem pobić, zgwałcić...– zawiesił głos.
Nie. - Odpowiedziała zdecydowanie. Wyciągnęła rękę i złapała jego dłoń. – Nie uwierzyłam. Owszem, jesteś lekkomyślny. Wino, kobiety , śpiew ...no może najpierw kobiety. Bo płeć piękna to twoje życie. Niepoprawny flirciarz i wielbiciel damskich wdzięków z ciebie, a przy tym cholernie zdolny architekt. Jesteś uroczym draniem, który tylko bierze. Nie planujesz, nie zakładasz, po prostu cieszysz się chwilą. Ale nie jesteś damskim bokserem i gwałcicielem. W to nie uwierzyłam nigdy.
Tak mnie oceniasz? – Zabrał rękę. – Ciekawa analiza mojej osobowości. Szczera do bólu. Już nie wiem w której wersji cię bardziej wolę. Czy tej, która udaje, że mnie nie zna, czy tej, która tak o mnie myśli.
Konrad...
Ok, masz prawo. Dopuść jednak do siebie myśl,że mogłem się zmienić. Nie mam już dwudziestu lat Anita. Poproszę o rachunek. – Podniósł się z poduszek i wyszedł poszukać kelnera.

          Gdy opuszczali restaurację znowu panowała między nimi dziwna atmosfera. Anita pomyślała, że powinna ugryźć się w język, bo Konrad chyba poczuł się urażony. A ona była szczera, powiedział to, co o nim myśli. A raczej to, co o nim myślała kiedyś. W końcu , tak jak powiedział, minęło kilka lat. Ona też się zmieniła. Jeszcze parę lat temu nie weszłaby w taki układ z Matthiasem. Nie zgodziłaby się na takie rozwiązanie. Zamianę swojego życia w interes. Szli w milczeniu przez ośnieżony Długi Targ. Śnieg lekko prószył, ulica nadal świeciła i migotała bożonarodzeniowymi ozdobami. Było pięknie. Stec wyprzedzał Anitę o dwa kroki. Wsadził ręce w kieszenie kurtki. Wyglądał na zamyślonego, może i smutnego. W nagłym impulsie przyspieszyła odrobinę i wsunęła swoją rękę do jego kieszeni. Popatrzył na nią zaskoczony. Uśmiechnęła się. Drugą ręką owinęła wokół jego ramienia i lekko się przytuliła. Nic nie powiedział. Konrad odprężył się wyraźnie. W końcu natrafili na postój taksówek, bo samochód zostawili na parkingu w budynku biura. Podczas podróży chłopak nie wypuścił jej dłoni, a ona jej nie zabrała. Tak było dobrze. Bezpiecznie. Nadal nic nie mówili. Gdy wysiedli pod jej blokiem, Konrad odezwał się pierwszy.
Tam mieszkam. – Odwrócił ją, łapiąc za ramiona, i pokazał w kierunku swoich okien.
Moje są tutaj, – Anita wskazała ciemne prostokąty na ostatnim piętrze w bloku na przeciwko Konrada.
Możemy się widzieć. – Okręcił ją z powrotem twarzą do siebie, a swoje ręce splótł w jej pasie. Lekko się o niego oparła i przytuliła głowę do ramienia. – Anita – wyszeptał wtulony w jej włosy. – Mogę cię pocałować? – Zapytał zmieszany.
Pokręciła przecząco głową.
Nie zawsze możemy robić to, na co mamy ochotę. – Odpowiedziała cicho i uniosła głową patrząc mu w oczy. Wspięła się lekko na palce i musnęła ustami policzek. – Dobranoc. – Rzuciła i wypłatała się z jego objęć.
Nie zatrzymał jej. Został sam przed klatką. Po chwili ruszył w kierunku swojego bloku. Odwieszając kurtkę na wieszak w przedpokoju, uświadomił sobie, że Anita nie miała na palcu pierścionka zaręczynowego. Pomyślał,że fajnie by było, gdyby go zgubiła na zawsze. Dopiero co na dobre wróciła do jego życiorysu. Nie miał zamiaru pozwolić jej się znowu z niego wypisać. Cały ten Matthias jest setki kilometrów od Gdańska i Anity, on miał ją w zasięgu wzroku dosłownie i w przenośni. Postanowił wykorzystać ten uśmiech losu.

Witam i przepraszam czytających za długą przerwę. Mam cichą nadzieję, że wynagrodziłam Wam to długością rozdziału. Miał być przedostatni, ale teraz już wiem, iż zapewne nie będzie. Wen mnie zagarnął i przydusza:) Pozdrawiam wiosennie i zapraszam do komentowania. Jak już tu, gdzieś pisałam, to motywuje:D

2 komentarze:

  1. W końcu znalazłam trochę czasu, żeby napisać komentarz. Tak mnie ten tydzień zaskoczył obfitością zajęć, że nie dałam rady wcześniej. Poza tym sam rozdział czytałam na raty (był długi, doceniam! ^^), no, a teraz komentuję.
    Te całe zaręczyny z Mattem... Wiesz, trochę mnie tym zaskoczyłaś, ale zupełnie mnie to nie zdziwiło. Z jednej strony pomyślałam, że Anita wpakowała się w niezłą kabałę, ale z drugiej? Hm, chyba wiesz, co o niej myślę od kilku rozdziałów, prawda? Lodowa księżniczka, mam ochotę wziąć suszarkę i ją roztopić. Noale... hm, pozostaje jeszcze Konrad, sama końcówka rozdziału pokazała, że jemu na niej zależy. Nie dziwi mnie zupełnie ostra reakcja jej współpracowników, chociaż (naprawdę!) staram się ją jakoś zrozumieć. Same dylematy! Kolejny to sprawa z tym człowiekiem w zarządzie, cóż, niby oskarżają Anitę, że liczy się tylko kasa, ale też są pracownicy. Sama mam teraz dylemat, co o niej myśleć, bo z jednej strony ciągle chce dobrze, ale poświęcanie swojego dobra dla innych, takie heroiczne, jakoś nie kupuję za bardzo tego. Czekam, jak to się wszystko rozwiąże. Btw, czytając, mam wrażenie, że całkiem dobrze orientujesz się w tych wszystkich biurowych i finansowych sprawach. Masz coś z tym wspólnego? ;>
    Dobrze, powracając jednak do części z Konradem. Tutaj mogę też powiedzieć, że nie lubię Anity, bo na tej kolacji zachowywali się tak... normalnie. Tak, jakby nie pracowali ze sobą przez te kilka miesięcy, tylko spotkali się po prostu po latach. W ogóle (tak, będę trzymać jego stronę xD) brawa dla Konrada za tę jego cierpliwość. Kurcze, on zachowuje się tak, jakby naprawdę nic się nie stało. Chociaż wyjazd Anity też mógł mieć na to wpływ, przemyślał i jakoś zeszły z niego emocje. W ogóle chciałabym widzieć minę Anity, kiedy słuchała opowieści Konrada. Niby zawsze wszystko wie, wiedziała, co się z nim działo, przez te wszystkie lata, a jednak pewne rzeczy mogły ją zaskoczyć. Kurcze, jeden punkt więcej, do ludzkiej twarzy księżniczki :P Zastanawiam się tylko cały czas, dlaczego nie przerwała tej głupiej gry wcześniej. Jego zachowanie wobec niej, chociażby na kolacji, czy gdy w ogóle rozmawiają tak prywatnie, powinno sprawić, że będą gryzły ją wyrzuty sumienia. Bo mimo wszystko zraniła go, jakby na to nie patrzeć, swojego przyjaciela. Naprawdę jest więcej powodów, żeby jej nie lubić :P
    Końcówka, z tym pocałunkiem. Nie dała się pocałować, mimo że z Mattem to raczej (brzydkie słowo) układ, ale, oj, chyba Pan Architekt za bardzo się pospieszył ;>
    Czekam, co jeszcze wymyślisz, mam nadzieję, że jednak rozdział dodasz trochę szybciej niż za miesiąc (taaaaa, jakbym ja ostatnio dodawała szybciej xD).
    I gdybyś miała ochotę, niedługo zacznę pisać o swoim Konradzie, o którym dawno temu Ci wspominałam. Jakby co, zapraszam: rozowakoszula.blogspot.com
    Kurcze, pewnie później sobie przypomnę o mnóstwie rzeczy, o których jeszcze chciałam Ci napisać :P Tymczasem pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nina- dla Twojej wiadomości, lodowa księżniczka mięknie. Postaram się aby dopuściła do głosu "dawną" Anitę. A jak mi wyjdzie - zobaczymy, bo ostatnio robi co chce w tym opowiadaniu:D
    Konrad też będzie chciał zmienić opinię Anity wygłoszoną na jego temat podczas kolacji. Nie odpuści!. Każdy przecież w końcu ewoluuje- facet też :D
    Anita Ci podpadła? Mnie też:)), ale staram się być konsekwentna, nie jest typem "chorągiewki" na wietrze.Mam nadzieję,że w następnym rozdziale uda mi się przedstawić sympatyczniejszą, kobieco-dziewczęcą stronę pani Prezes. Ona tez potrafi mieć "motyle w brzuchu".
    Termin - dodania....ech(macha ręką) załatw mi tydzień na bezludnej, a będziesz mieć całość:D

    OdpowiedzUsuń