piątek, 25 lipca 2014

Trzecia w nocy: 2. Hiro

    Lilka kładła się spać, było już dobrze po północy. W myślach cieszyła się, że praktyki rozpoczyna dopiero o dwunastej w południe. Pomimo obaw, z którymi wyruszała rano na wycieczkę, spływ kajakowy okazał się fajną przygodą. Nie udało jej się nie wsiąść do jednego kajaku z Karolem, na szczęście był dla niej miły i sympatyczny, bez dotychczasowych podtekstów. Ot, zwykły kumpel.  W jego opowiadaniach przewijało się imię Klaudia i Kostrzycka miała wrażenie, że to właśnie dziewczynie o tym imieniu zawdzięcza unormowanie zachowania blondyna względem swojej osoby. Nie znała Klaudii, ale była jej wdzięczna.
    Z westchnieniem padła na łóżko, bolały ją plecy, a rąk właściwe nie czuła. Na niskiej komodzie, zawibrował telefon. Dziewczyna sięgnęła po aparat i odczytała wiadomość: „załóż amulet”, pisała siostra. Lilka prychnęła w myślach, też się jej zebrało, ale posłusznie sięgnęła po krążek do szuflady. Tuż przed zaśnięciem, na pograniczu jawy i snu pomyślała sobie o przeczytanym rozdziale Skip beat i o tym, że fajnie byłoby sprawdzić, czy drugi raz przejdzie ten sam numer.
     Obudził ją chłód kamiennej posadzki pod gołymi stopami. Rozejrzała się początkowo oszołomiona lecz po chwili, gdy dotarło do niej gdzie jest, uśmiechnęła się szeroko. Korytarz, super, pomyślała. Szybkim krokiem ruszyła w stronę jaśniejącego prostokąta przejścia. Nie słyszała cichego chichotu, który rozległ się za jej plecami. W mroku korytarza rozjarzyły się białka oczu.
    Lila weszła do znanego już przedpokoju, założyła klapki i udała się prosto do „królestwa Sb”. Wszystko  niemalże wyglądało tak samo, jak podczas pierwszej wizyty. Na desce leżał nowy stos kartek z następnym rozdziałem mangi. Lila odważnie usiadła na krześle i zaczęła czytać treść. W połowie zaczęła chichotać, autorka najwyraźniej usiłowała jakoś wybrnąć z zaistniałej sytuacji  w poprzednim  rozdziale.  Kyoko myśli, że czekoladki nie dla niej, że Ren pomylił prezenty, on potwierdza blablabla... O nie! Lila wyrzuciła kartki do kosza, tak to my się bawić nie będziemy, pomyślała i zaczęła rysować.
     Hiro Saito, wbił ręce w kieszenie znoszonych jeansów, a wzrok skierował ku rozgwieżdżonemu niebu. Jutro miał termin oddania dwóch rozdziałów swojej pierwszej mangi do wydawnictwa. Jeszcze miesiąc temu był pewien swojego sukcesu, pomysłowości i zapału do pracy. Tymczasem powstał tylko jeden rozdział i choć całą historię miał w głowie, nagle wydała się mu mdła i nieciekawa. Wyszedł odetchnąć powietrzem lipcowej nocy. Narysował drugi rozdział, ale to nie było to, co chciał przekazać. Trudno, pomyślał, będę musiał przeprosić ciotkę i wydawnictwo za swoją nieodpowiedzialność i brak profesjonalizmu. Nagle kątem oka dostrzegł jakiś ruch w pracowni ciotki. Cicho podszedł do okna i zajrzał przez nie do środka. Przy desce, pochylona nad kartkami z piórkiem w ręku, siedziała eteryczna postać. Miała długie włosy, smukłe ciało. Była perłowo – mleczna. Hiro nie wierzył nigdy w duchy, zjawy etc. Tym razem jednak, jeden, a raczej jedna z nich, siedział na wprost jego oczu. Chłopak przyjrzał się zjawisku siedzącemu przy desce ciotki. Nie wyglądała jak yōkai, obake, yūrei**. Hiro szukał w myślach odpowiedniego słowa. To jest Yōsei**, pomyślał i choć może mam halucynacje, to przede mną siedzi wróżka, mangowa wróżka. Siedzi i rysuje, uzupełnił swoją obserwację. To ona pozmieniała poprzedni rozdział ciotce, prawda wyszła dopiero po wydrukowaniu nakładu. A teraz, widocznie znowu nie podoba się jej coś w obecnym rozdziale. Ciotka się początkowo wściekła, ale potem zmieniła zdanie, gdy zaczęły do niej napływać tysiące maili i wiadomości od zadowolonych fanów Skip beat. Czytelnicy byli zachwyceni, że akcja nareszcie ruszyła do przodu. Hiro w swojej całkowicie prywatnej opinii uważał, że autorce Sb skończyły się po prostu pomysły i ten kto pomógł zmienić poprzedni rozdział zrobił to w najlepszym momencie dla cyklu. Może Yōsei zechce i pomóc mnie, pomyślał, nadal obserwując pochyloną postać z piórkiem w ręku.

     Lila z zapałem przerysowywała i poprawiała rozdział. Stwierdziła, że choć lubi, a  wręcz kocha ten cykl, to niestety, jego czas dobiegł końca. Inaczej będzie marnym cieniem siebie samego z pierwszych tomów. Skończyła rysować i ułożyła z powrotem kartki w równy stosik. Od pewnego czasu miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Pomyślała o chłopaku w mieszkaniu obok. Jak spokojnie spał i o uśmiechu, który błąkał się mu po ustach. Zajrzę do niego,  zobaczę czy dopisał coś do swojej mangi, postanowiła. Wstała od deski i cichutko rozsunęła drzwi do sąsiedniego pomieszczenia. Rozejrzała się uważnie i westchnęła z zawodem. Tajemniczego nieznajomego nie było w pokoju. Pod tarasowymi drzwiami leżał rozłożony, pusty futon. Wyszedł gdzieś, pomyślała z żalem. Podeszła do deski. Podłogę wokół stanowiska pracy, zaśmiecały porysowane kartki. Niektóre z nich były zamazane, niektóre podarte, czy zgniecione w kulki. Oj, ktoś tu miał problemy z myślą twórczą, roześmiała się cicho Lila. Jej wzrok padł na kartkę przypiętą na środku tablicy korkowej nad biurkiem. Był to plan mangi. Dziewczyna skrzywiła się czytając opisy dalszych rozdziałów. No nie, wyszeptała, ma taki świetny materiał i tak go zawalił już w drugim rozdziale. Zdecydowanym ruchem sięgnęła po kartkę  i zaczęła pisać na jej odwrocie.
    Hiro, schowany za krzewem azali odetchnął głęboko, nieświadomy, że wstrzymuje oddech odkąd  Yōsei weszła do jego pokoju. Siódmym zmysłem czuł, że ona już była w jego mieszkaniu. Pamiętał jak jakiś czas temu, tuż przed zaniesieniem do wydawcy kolejnego rozdziału Sb, śniło mu się, iż spod przymkniętych powiek widzi jakąś postać, kręcącą się po jego lokum. To musiała być ona. Zobaczył rozczarowanie w jej oczach, gdy spojrzała na pusty futon i uśmiechnął się do siebie. Gdy usiadła przy jego miejscu pracy nieomal krzyknął i uczynił krok w stronę szklanych drzwi. Powstrzymał się w ostatniej chwili. Tajemnicza  Yōsei zdjęła z tablicy jego plan mangi i zaczęła coś na nim kreślić. Chłopak w duszy wzniósł modły do wszystkich dobrych duchów, wiedział, że jego opowieść będzie gotowa do zaniesienia jutro wydawcy.
Lilka zadowolona z siebie, przypięła kartkę na miejsce. Nie wiem czy to sen, czy rzeczywistość, pomyślała, rozglądając się po pomieszczeniu. Nie obchodzi mnie to. Jeśli mogę mieć dar, który wydaje mi się najcudowniejszy pod słońcem i jeszcze do tego działa, to nie ważne, jak to się dzieje. Joaśka jest medium, a ja podróżuję w przestrzeni i czasie, takie geny, trudno. Dziewczyna odważnie podeszła do tarasowych drzwi i rozsunęła je na boki. Otuliły ją zapachy kwitnących kwiatów, w oddali słyszała tętniące nocnym życiem Tokio. Miasto, które nigdy nie zasypia. Dotknęła amuletu zawieszonego na szyi. Czuła, że to co miało ją chronić, w rozumieniu siostry, umożliwiło przygodę życia. Przecież dopiero dzisiaj założyła go po raz drugi. I po raz drugi znalazła się w tym miejscu. Czas wracać i sprawdzić swoją teorię, Lilka ze śmiechem złapała ciepły w dotyku amulet i pomyślała o swojej sypialni. Po chwili śmiejąc się dalej, miękko znalazła się w łóżku. Była piąta rano. Postanowiła pospać jeszcze ze trzy godziny. Pracę zaczynała dopiero o dwunastej. Nie pamiętała, kiedy zasnęła.
    Hiro ukryty w swojej prowizorycznej kryjówce zamarł po raz drugi, gdy  Yōsei wyszła na taras. Pomimo tego, że była perłowo – mleczna, w jego oczach była zjawiskowo piękna. Obserwował uważnie, gdy rozejrzała się dookoła i odetchnęła mocno. I nagle śmiejąc się głośno zniknęła. Hiro zamrugał zdumiony, w uszach rozbrzmiewało mu echo jej wybuchu wesołości. Delikatne, radosne. Wyszedł z kryjówki i stanął w miejscu w, którym przed chwilą znajdowała się dziewczyna. Otulił go zapach. Jej zapach. Teraz on wciągnął mocno powietrze. Podążył za zapachem do mieszkania i zamknął szybko drzwi. Tutaj czuć go było wyraźniej. Nuta kwiatu ylang ylang mieszała się z zapachem białej frezji, drzewa sandałowego i czymś jeszcze, różą, lilią, nie wiedział sam.  Wiedział jednak, że ten zapach zapadł mu w pamięć, a Hiro miał nosa. Dosłownie i w przenośni w końcu z zawodu był „nosem”. Tworzył perfumy. Ostrożnie zbliżył się do deski kreślarskiej i sięgnął po plan swojej mangi.  Yōsei była genialna, dlaczego tak proste rozwiązanie nie przyszło mi do głowy, zapytał samego siebie. Czeka mnie dużo pracy, jeśli mam zdążyć na czas, dodał na głos. Hiro usiadł wygodnie i wziął do ręki piórko. Postaci ożyły na białych kartkach, a on ciągle czuł zapach swojej czarodziejki.

*

    Joanna zerwała się z łóżka budząc gwałtownie Sebastiana i pędem pobiegła do łazienki. Zaspany chłopak poczłapał za nią, zza przymkniętych drzwi dochodziły go odgłosy, jednoznacznie świadczące, iż jego dziewczyna ma kłopoty żołądkowe. Po chwili z grymasem niezadowolenia z łazienki wyszła Joaśka.
– Strułaś się? – Zapytał Sebastian.
– Nie. – Odpowiedziała, wymijając go i kładąc się na łóżku w pozycji embrionalnej. Chłopak westchnął i położył się obok niej, przytulając się do jej pleców.
– Joasiu – kontynuował z wahaniem – a może masz mi coś do powiedzenia? – Delikatnie nawinął na palec kosmyk włosów dziewczyny. – Bo wiesz, jeśli...ehymmm...stworzyliśmy rodzinę – wymownie przesunął dłoń na jej brzuch – to mi powiedz, ja i tak mam już...
– Czyś ty oszalał?! – Joanna gwałtownie przekręciła się i spojrzała mu w oczy.
– Nie, chyba nie...myślę, że wybrałem...– Sebastian zaczął się jąkać.
– Nie, nie jestem w ciąży. – Dziewczyna roześmiała się głośno. – Nie zostaniesz tatą, mój ty odpowiedzialny, ukochany mężczyzno – spoważniała. – Po prostu już drugi raz mam taki atak. To jest związane z...moja drugą naturą. Mówiłam ci, że coś tam dzieje, a ja nie mogę dojrzeć co. Zresztą dzisiaj na noc kazałam założyć Lilce amulet.
– Chcesz, to pojedziemy do Heleny. – Sebastian pogłaskał ją po policzku, przytuliła się do jego dłoni.
– Nie, Helena wyjechała, wróci pod koniec września. Dam sobie radę. – Podniosła się na łokciu i uważnie przyjrzała swojemu chłopakowi. – Sebi, o czym ty mówiłeś, że już masz i wybrałeś?
Sebastian uśmiechnął się szeroko, wyplątał z objęć i podszedł do swojego plecaka, leżącego w kącie pokoju. Po chwili obrócił się do siedzącej na łóżku Joanny chowając coś w obu dłoniach za plecami. Podszedł do łóżka i uklęknął przed dziewczyną.
– Joasiu, noszę to przy sobie od kilku miesięcy. Nie ofiarowałem ci tego wcześniej, nie dlatego, że nie jestem pewny czy się waham, tylko dlatego, że ciągle mi coś po drodze przeszkadzało, albo chwila wydawała mi się nieodpowiednia – Sebastian nabrał powietrza i wyciągnął zza pleców bukiecik kwiatów poskładanych sztuką origami, w drugiej ręce trzymał małe, aksamitne pudełeczko – Joanno Kostrzycka, Joasiu, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Dziewczyna patrzyła na niego zdumiona.
– Joaśka? Kochanie? – Sebastianowi ze zdenerwowania zaczęły trząść się ręce, znając paranormalne zdolności swojej dziewczyny, przestraszył się, że w takim momencie jakiś duch postanowił coś nagle przekazać światu ustami kobiety. Wtedy go wyciągnę i uduszę, jak boga kocham uduszę, pomyślał. – Powiesz coś?
– Tak – Joanna potrząsnęła głową. – Zabiję cię, uduszę ale...
– To znaczy, że się nie zgadzasz? – Cały entuzjazm i podniecenie wyparowało z mężczyzny w jednej chwili.
– Nie, to znaczy tak, zgadzam się oczywiście. Zostanę twoją żoną, wyjdę za ciebie – zaczęła wyrzucać z siebie słowa z prędkością wystrzału karabinu maszynowego. Sebastian patrzył na nią kompletnie zdezorientowany.
– To czemu mnie zabijesz? – Zapytał niepewnie
– Bo przed chwilą oddałam swój ostatni posiłek naturze, jestem nie uczesana, nie umalowana, mam na sobie starą koszulkę z wróżką dzwoneczkiem, a ty bokserki ze Snoopim i …
– Joaśka! – Sebastian potrząsnął nią za ramiona.
– Tak?
– Zamknij się. Teraz cię pocałuję, potem przymierzysz pierścionek, a potem...
– Sebi!
– Tak?
– Teraz ty się zamknij. – Joaśka rzuciła się chłopakowi na szyję, ten stracił równowagę i przewrócił się na podłogę, dziewczyna miękko wylądowała na nim i pocałowała go mocno. Gdy oderwali od siebie usta oboje wybuchnęli śmiechem.
– Niezły początek narzeczeństwa. – Sebastian przyciągnął do siebie narzeczoną. – Sensacje przy klozetowej muszli, myśli o ciąży, duchy, sprzeczka, wyrzuty, próba morderstwa i rękoczyny.
– No, niezły. – Joanna wtuliła się w bok chłopaka. – Czyli większość przypadłości młodego narzeczeństwa i małżeństwa odpracowaliśmy za jednym zamachem.
– Jednak jednego ci nie wybaczę. – Sebastian wydął usta jak pensjonariuszka
– Czego?
– Obrazy moich szczęśliwych bokserek ze Snoopim
– Wiesz co? One są strasznie sprane, nawet Snoopi jest już prawie nie widoczny. Wiem, że tam był, bo je pamiętam od...Jak to szczęśliwych? – Rudowłosa usiadła gwałtownie i wbiła wzrok w bokserki.
– One są bardzo szczęśliwe. – Sebastian skrzyżował ręce pod głową.– Zdałem w nich egzamin na studia, w nich pierwszy raz ujrzałem cię na fuksówce i zatańczyłaś ze mną, na pierwszej randce też je miałem na sobie i jak pierwszy raz my...
– Błagam nie kończ – Joanna teatralnie ukryła twarz w dłoniach.

*    

     Rano siostry Kostrzyckie zeszły na śniadanie w szampańskich humorach. Ich matka, Julita, popatrzyła na nie podejrzliwe.
– Co jest? – Zapytała stawiając dzbanek z herbatą na stole w kuchni.
– Nic. – Odpowiedziały równocześnie i wybuchnęły śmiechem.
– Jak tak mówicie, to będzie rewolucja w domu – skwitowała matka wzruszając ramionami.
Do kuchni wszedł Wiktor Kostrzycki.
– Dzień dobry moim damom. – Przywitał się cmokając nastawione policzki – Gdzie Sebastian? – Zwrócił się do Joanny – Za chwilę jedziemy  do inwestora, chce byśmy byli godzinę wcześniej. Dojedziesz sama do  Straczyńskich? – Odwrócił się w stronę młodszej latorośli.
– Tak. – Lilka kiwnęła na potwierdzenie swoich słów głową, opierając się o wykusz okienny z kubkiem herbaty w ręku.
– Sebastian zaraz zejdzie tato, zjemy szybko i możemy jechać. – Joanna odpowiedziała ojcu.– Czemu masz taki dobry humor? – Zapytała siostry.
– Bo miałam fajny sen. A ty? – Odparowała Lila.
– Ja … tak sobie..., jaki sen? Co ci się śniło? – Joaśka nie doczekała się odpowiedzi, bo do kuchni wmaszerował Sebastian.
– O jesteś zięciu. Jedz szybko, bo musimy zaraz jechać. – Wiktor przywitał Sebastiana, jednocześnie sięgając po kanapkę z pomidorem.
– Joanno! – Sebastian z wyrzutem spojrzał na dziewczynę. – Miałaś zaczekać na mnie z powiedzeniem o naszych zaręczynach! Nie wytrzymałaś?
W kuchni zapadła absolutna cisza. Lilka zamarła z kubkiem w dłoni, Julita stanęła w połowie drogi między kuchenką, a stołem z patelnią pełną jajecznicy, Joaśka się zapowietrzyła i poczerwieniała na twarzy osiągając kolor zbliżony do pomidora, który z wdziękiem wylądował na przedzie białej koszuli Kostrzyckiego zsuwając się z przechylonej kanapki. Efektowna ewolucja warzywa uruchomiła lawinę.
– Sebi! Jak mogłeś? – Joaśka z wyrzutem podeszła do chłopaka i pacnęła go w ramię.
– Jak to, nie powiedziałaś nic? – Zdezorientowany Sebastian bezradnie rozejrzał się dookoła.
– Nie!
– Gratuluję!! – Lilka rzuciła się siostrze na szyję. – Pokaż pierścionek – sięgnęła do dłoni, którą siostra odruchowo schowała za plecy.
– Jak nie powiedziałaś? – Sebastian drążył temat. – Przecie twój tata powiedział do mnie zięciu!
– Sebi, a jak on cię nazywa od kilku lat żartobliwie? – Rudowłosa jęknęła.
– No...zięciu – Sebastian wykrztusił z siebie i ciężko usiadł na najbliższym krześle.
– Zaręczyliście się? – nadspodziewanie spokojnie zapytała Julita, przekładając patelnie z ręki do ręki, jakby nie miała pojęcia co z nią zrobić. Lilka na ten widok otrząsnęła się z szoku i podbiegła, żeby odebrać jej cenną jajecznicę, zanim ta wyląduje na podłodze. Matka bez protestu ją jej oddała. – A kiedy? W jakich okolicznościach? – Pytała dalej Julita.
Wiktor nadal siedział z kanapką w ręce, która zatrzymała się w połowie drogi do jego ust.
– Dzisiaj w nocy – z uśmiechem pełnym szczęścia odpowiedział Sebastian.– Joasia miał nocne mdłości – chłopak nie zauważył, że Julita zbladła, Joanna bardziej poczerwieniała, a Wiktor wbił w niego mordercze spojrzenie i niezrażony ciągnął dalej – nagle zrobiło jej się niedobrze i ja pomyślałem , że będziemy mieć... – i tu urwał rozglądając się dookoła siebie. Jego wzrok przejechał po czterech twarzach wokół niego, to co na nich dostrzegł, nie spodobało mu się, co więcej odczuł nagłe ukłucie strachu. Najbardziej przeraziła go rosnąca furia w oczach przyszłej małżonki – Joasiu to...może ty wyjaśnij...– zakończył jakoś markotnie i cicho.
– Mamo, tato, zaręczyłam się z kretynem! – Joanna wypuściła długo wstrzymywane powietrze – Ale nie martwcie się, nie będziecie dziadkami.
     Lilianna dostała napadu śmiechu i jajecznica jednak zaliczyła upadek na podłogę. Widocznie takie było jej przeznaczenie, pomyślała klękając pomiędzy jej resztkami, trzymając się za brzuch  i wyjąc ze śmiechu. Po krótkiej konsternacji reszta rodziny oraz przyszły szwagier dołączyli do niej.


    Gdy wiadomość o zaręczynach siostry z Sebastianem została już ogłoszona wszystkim domownikom, jajecznice uprzątnięta, a przyszli małżonkowie z Wiktorem wyruszyli wreszcie mocno spóźnieni na spotkanie z inwestorem Lila poszła do swojego pokoju przebrać się do pracy. Otworzyła szafę, która zajmowała jedną ścianę pokoju i zaczęła przekopywać się prze wieszaki i półki. Zazwyczaj nie przykładała wagi do stroju, tym razem postanowiła jednak wyglądać profesjonalnie. Cokolwiek miało to oznaczać. Zdecydowała się na biała bluzkę ze stójką w cieniutkie  srebrne paseczki, ołówkową szarą spódnicę i sandałki na lekkim obcasie. Włosy upięła wysoko w koński ogon, do tego lekki makijaż. Przyjrzała się sobie krytycznie, nieźle , pomyślała, oby tylko nie wysłali mnie na budowę, bo ekipa będzie mieć ubaw.  Z żalem popatrzyła na amulet leżący na szafce nocnej. Niestety, nie pasował do dzisiejszego zestawu. Zbierała się już do wyjścia na autobus, gdy zadzwoniła komórka.
– Liliana Kostrzycka. Słucham?
– Co tak oficjalnie Lilka. Tu Karol. Idziemy dzisiaj do tej pracy, czy na basen? – W słuchawce rozległ się głos Turmana.
– Do pracy Karolku, do pracy. Za pójście z tobą na basen mogłabym oberwać od twoje najnowszej miłości. Właśnie wychodzę na autobus, spotkamy się na miejscu.
– Autobus? Mieli cię podrzucić. To są dwie przesiadki.
– Wiem, ale powiedzmy, że rano mieliśmy w domy rewolucję. Wyjaśnię ci jak się spotkamy, teraz już muszę wyjść.
– Zaczekaj. Podjadę do ciebie i tak muszę coś załatwić w tamtej okolicy u babci. Będę przed wpół do na dole.
– Naprawdę? Dzięki Karol. To do zobaczenia.
– Cześć. – W słuchawce rozbrzmiał sygnał zajętości.
    Lilka miło zaskoczona włożyła telefon do torebki. Karol, od kiedy przestał mieć ją za obiekt podrywu, okazał się całkiem fajnym kumplem. Była mu wdzięczna za propozycje podwiezienia do pracy. Sandałki średnio nadawały się na długie spacery. Spojrzała na zegarek, miała jeszcze godzinę czasu. Postanowiła zajrzeć na mangowe newsy. Odpaliła laptopa. Po wejściu na stronę serwis ukazała się notka. „Za kilka dni w Japonii ukaże się pierwsza manga nowego autora Hiro Sito. Jest zapowiadana przez wydawnictwo jako nowa jakość w japońskich komiksach. Autor jest bratankiem autorki mangi Skip beat, ale sam w wywiadach odcina się od  twórczości ciotki.” Lilce zaczęły drzeć ręce, gdy klikała ikonkę „rozwiń” pod notką. Nagle czytany tekst przestał mieć znaczenie. Zamarła  wpatrując się w zdjęcie wspomnianego Hiro Sito. Z ekranu  monitora patrzył na nią z uśmiechem na ustach chłopak z podłogi. Z jej snu, z jej podroży nie wiadomo gdzie. Dziewczyna wpatrywała się w nie intensywnie. Z decydowanym ruchem zatrzasnęła pokrywę laptopa. Widziała, że nie musi czytać pierwszych dwóch rozdziałów mangi wprowadzającej „nową jakość” do tego rodzaju komiksów. Znała jej przebieg. W końcu sama ją, poniekąd, współtworzyła.
Gdy otwierała drzwi w Tigrze Karola nadal była rozkojarzona i rozstrojona. Niby zaakceptowała fakt swoich sennych podroży bez biletu. Ale to było rano, kilka godzin temu. Przypuszczać, a skonfrontować swoje przypuszczenia  z rzeczywistością, to co innego. Rozdział Skip beat mógł być czystym przypadkiem, po prostu, miała przeczucie, ale teraz...poczuła ukucie strachu. Pod powiekami tkwiło jej zdjęcie Hiro. Biła się z myślami, czy powiedzieć o swojej nocnej przypadłości Joannie.
– ...i wtedy chwyciłem tego słonia za trąbę, wykręciłem nim młynka, lwy się rozbiegły, a księżniczka obudziła się ze snu – dotarły do niej słowa kierowcy. Jaki słoń? Jakie lwy? Lila zmarszczyła czoło i spojrzała na Karola z kompletnym barkiem zrozumienia w oczach. Ten w odpowiedzi roześmiał się głośno. – Odkąd wsiadłaś do auta, piętnaście minut temu, zgodziłaś się już ze mną , że dzisiaj będzie dziwny dzień, zapowiada się na opady śniegu tego lata, a mojej opowieści o słoniu, lwach i księżniczce wysłuchałaś z zapartym tchem.
– Przepraszam – bąknęła.
– Najlepsze dla mnie zachowałem na sam koniec. Zgodziłaś się mi towarzyszyć na dorocznym balu absolwentów architektury.
– Słucham?!!
– Nareszcie jakaś reakcja. Tak, zgodziłaś się Lil i akurat tego ci nie podaruję – spojrzał na nią znacząco.
– A twoja ukochana...Klaudia, tak? – Kostrzewska złapała się ostatniej deski ratunku w jej mniemaniu.
– Wyjeżdża na praktyki i nie może – z satysfakcją w głosie odpowiedział  Karol. – Dojechaliśmy na miejsce.
A ja już cię zaczynałam bardziej lubić, w duchu dodała Lilka. Głośno powiedziała:
– To jest wykorzystywanie chwili nieuwagi kobiety.
–Wiem – odparł jej bezczelnie – ale inaczej byś się nie zgodziła. Nie martw się, pójdziemy razem bez żadnych podtekstów. Znam cię na tyle długo, że wiem, iż nie mam u ciebie szans. Pogodziłem się  z tym.
Lilkę zatkało.
– Karol, to nie tak, ja po prostu.... To nie jest tak, że nie jesteś dla mnie atrakcyjny, ja po prostu...–  Zdenerwowała się i zaczęła powtarzać. Turman zupełnie ją zaskoczył swoją szczerością.
– Daj spokój – machnął ręką. – I nie rób mi nadziei, nie teraz kiedy mam kogoś, to nie fair. A teraz chodźmy już, bo się spóźnimy. Ty jesteś praktykantką ale ja już pracownikiem. – Zamknął samochód i ruszył przed siebie nie oglądając się na zdezorientowaną dziewczynę. Po chwili Lilka ruszyła za nim myśląc w duchu, że w jednej kwestii zgodziła się z nim przypadkowo, a  wyszło, że tak jest naprawdę. To będzie dziwny dzień. To jest już dziwny dzień, poprawiła się w myślach.

*

– Jak pierwszy dzień w pracy? – Julita podniosła wzrok znad komputera na wchodzącą do salonu młodszą córkę.
– Spoko, tylko mnie nogi bolą, nigdy więcej sandałków na obcasie. – odpowiedziała, ciężko opadając na kanapę obok matki.
– Lila, w pracy trzeba wyglądać dobrze, dopasować się do wymogów...
– Taaa mamo, masz rację, – Lilka roześmiała się – i myśmy się z Karolem dopasowali, ale do siebie nawzajem, wyglądaliśmy  w biurze, jak kontrola ze skarbówki. On w pełnym garniturze, ja na obcasie w tej bluzce i spódnicy. Gdy weszliśmy, to recepcjonistka popatrzyła na nas wymownie w swoich conversach, luźnej tunice i rybaczkach, była bardziej na miejscu niż my.
– Aha, czyli luz kompletny?
– Noo, jutro wciągam na tyłek moje ulubione spodenki i koszulkę z pokemonami, będzie cool.
– A wrażenia, co robiłaś?
– Dzisiaj to było tylko kilka godzin, jutro idę normalnie. Pokazali mi moje biurko, Karolowi jego stanowisko w pracowni. I tyle. Za to do końca praktyk mam luzik, bo Karol przenosi się do babci pilnować kanarków czy innych słowików i będziemy jeździć razem do pracy. A wrócić, jakbyśmy nie kończyli o tej samej godzinie, to już mi łatwiej będzie.
– Faktycznie, to ci się udało. Przystojny chłopak z tego Karola, – Julita uśmiechnęła się nieznacznie do córki.
– Mamuś, ty mnie nie swataj. Nic  z tego. Joaśka się hajta, więc przelej swoje romantyczne pociągi na nią. Masz szerokie pole do popisu. I co ty się tak wpatrujesz w ten monitor? – Lila zapytała, bo Julita raz po raz zerkała na ekran laptopa.
– Nie, nic, takie tam... – odparła kobieta – przeglądam strony sobie.
– Suknie, sale, kwiaty, samochody czy coś innego? – Jednym tchem wymieniła najmłodsza Kostrzycka.
– Wszystko – uczciwe przyznała się rodzicielka.
– No to Joaśka będzie mieć jazdę. – Lilka głośno się roześmiała. Julita była dekoratorem wnętrz i  perfekcjonistką – pedantką w domu. W duchu dziewczyna radziła siostrze wycieczkę do Stanów i szybki ślub w Las Vegas. Byłoby bez boleśniej. Choć data ceremonii nie została jeszcze ustalona, to Lilka nie  spodziewała się już rewolucji w domu, to będzie trzecia wojna światowa.
– Nie pozwalaj sobie moja panno. – Julita obruszyła się – A jazdę. to masz w piątek ze mną. Do gabinetu, dzwoniła pani Halinka, zwolniło się miejsce na laserze. Popołudniu masz zabieg.
– Po tym nie będę mogła siedzieć!
– Będziesz mogła, będziesz, a jak nie, to w poniedziałek postoisz sobie w pracy – bezlitośnie ucięła dyskusję Kostrzycka.
    Liliana z ciężkim sercem wchodziła na górę. Wstyd jej było przed samą sobą, ale bała się tego cholernego zabiegu laserem. Po pierwsze uważała go za zbędny. Po drugie, przerażał ją ten cały laser. A jak coś pójdzie nie tak? I odetną jej nogę. Przecież to jest jakaś kosmiczna technologia. I jak coś co zabija, rozcina na pół może też leczyć? Popchnęła drzwi od  swojego pokoju, ściągnęła z siebie bluzkę i spódnicę. W samej bieliźnie stanęła tyłem do lustra, próbując dostrzec powód zmartwienia na lewym udzie. Lilka w wieku trzech lat została pogryziona przez psa. Właściwie nie pogryziona. Była z rodzicami u jakieś ciotki na wsi i biegła do kotka na podwórku. Pies uznał, że biegnie za szybko albo za wolno, nie wiadomo, być może chciał się z nią po prostu bawić. W efekcie doskoczył do niej i wbił zęby w udo, zaraz puścił. Po zębach zostały  cztery dziurki z przodu i z tyłu nogi od kłów. Od tego czasu boi się psów. No może nie boi, ale jest wobec nich bardzo ostrożna. Blizna nigdy jej nie przeszkadzała specjalnie. Zaczęła natomiast przeszkadzać mamie, szczególnie, gdy przy okazji pracy poznała panią Halinkę. Halinka była żoną doktora, który posiadał wspomniany laser do usuwania blizn i innych rzeczy. Pan doktor po wnikliwym obejrzeniu pamiątki  po psie przepisał Lilce maść do smarowania i umówił na zabieg na początku sierpnia.
    Dziewczyna uważnie przyjrzała się przedniej części swojego uda. Używała maści od trzech miesięcy, codziennie i nie zauważyła, żeby przynosiła specjalne efekty. Dla niej jeszcze nie cały miesiąc temu blizna wyglądała tak samo jak przed kuracją. A dzisiaj jej...nie było. Wzięła małe lusterko i przyjrzała się bliźnie z tyłu, jej też nie było. Cudowna maścią smarowała też duże znamię na lewej łopatce, bo pan doktor również „zagroził” jego usunięciem. Niesamowite, co prawda nie zniknęło całkowicie, ale mocno wyblakło i teraz , gdyby o nim nie wiedziała, potraktowała by go jako lekkie odbarwienie skóry. Uradowana narzuciła na siebie koszulkę, domowe spodenki i  poleciała oznajmić dobra nowinę Julicie.

*

    Hiro wrócił do  domu i usiadł na tarasie, świadomie wybrał miejsce w którym ostatnim razem stała tajemnicza postać. Od tamtej chwili minęło już ponad trzy tygodnie. Chłopak miał nadzieję, że może w ten sposób ją przywoła. Prze pierwsze dwa tygodnie nastawiał budzik na trzecią w nocy i wstawał z nadzieją, że znów ją ujrzy. Niestety  Yōsei była głucha na jego prośby. Nie pokazała się, a on zaczął tracić wiarę w to co zobaczył. Jedynym namacalnym dowodem jej wizyty był rozrysowany plan mangi. Choć Hiro już sam zaczął wątpić, czy przez przypadek planu nie narysował on sam i nie pamiętał tego z wyczerpania, a wizyta eterycznej zjawy była wytworem jego zmęczonego umysłu. Choć ciotka nadal próbowała wyjaśnić aferę ze swoimi rozdziałami. Zamontowała nawet w swojej części domu i pracowni kamerę. Niezręcznie było się jej przyznać, że nie wie dlaczego jej rozdziały mają taką , a nie inną treść, choć w planie mangi wyglądały zupełnie inaczej. Kilkakrotnie go pytała czy nie słyszał lub nie widział czegoś, kogoś podejrzanego w domu. Zawsze zaprzeczał. Hiro chciał ostrzec  Yōsei, wprawdzie nie miał pojęcia, czy kamera zarejestruje ducha, ani czy ten duch w ogóle istnieje jednak czuł, że powinien to zrobić. 
– Hiro, braciszku, kolacja, chodź szybko – ruda głowa kuzynki, pojawiła się w drzwiach na taras.
– Już idę Hana. – Chłopak podniósł się  z podłogi tarasu i podążył za dziewczyną.
– Pokażesz mi po kolacji swoje rysunki? – Zapytała, gdy usiedli do stołu.
– Tak, jasne, że tak.
– Hiro, może to nie moja sprawa, ale jesteś jakiś...rozkojarzony ostatnio. Masz problemy?
– Nie, nie mam problemów Imōto.
– Na pewno? Nic złego w pracy się nie dzieje?
– Nie nic.  W pracy opracowuje nowy zapach, całkowicie samodzielnie – uśmiechnął się triumfalnie.
– Szef ci pozwolił? To wielkie wyróżnienie. Powiedz, jakie będą? Wiem przecież, że zawsze wyobrażasz sobie zapach – roześmiała się Hana.
– Mam ci powiedzieć jaki będzie jego skład czy...
– Nie, powiedz mi jak go widzisz, proszę – przerwała mu.
Chłopak odłożył miseczkę, oparł się o ścianę i zaczął opowiadać.
– To będzie lekki zapach w białym kolorze. Dla dziewczyny zwiewnej, lekkiej jak mgła. Eterycznej, której wnętrze mieni się perłowo – mlecznym blaskiem. Cieszą ją proste rzeczy, ma swój wewnętrzny poukładany świat.  Jej myśli są harmonijne, dusza i ciało nie kłócą się ze sobą. Ma marzenia i pragnienia, potrafi być przebojowa, a jej uśmiech i brzmienie głosu niesienie ukojenie i radość. Jednocześnie wie czego chce od życia, jest świadoma swojej wartości. Ma smukłą sylwetkę, cała jej postać promienieje tajemniczym blaskiem, a w ciemnych oczach czai się obietnica, zagadka i spełnienie...
– Jak ona ma na imię?
– Słucham? – Chłopak potrząsnął głową, jakby Hana wyrwała go z transu.
– Pytałam, jak ma na imię ta dziewczyna, która nazwałeś eteryczną istotą? Gdzie ją poznałeś? I kiedy, bo ostatnio wychodzisz tylko do pracy.
– Nikogo nie poznałem. – Hiro wstał gwałtownie. – Chciałaś, żebym opisał ci perfumy, więc to zrobiłem.
– Nie wierzę ci, no ale trudno. Kiedyś mi powiesz. A jak je nazwiesz?
– Co?
– Perfumy, oczywiście.
– Yōsei. Nie wiem, czy pod taką nazwą ukarzą się na rynku, jeśli w ogóle przejdą testy, ale ja je tak nazywam.
– Ta  Yōsei rzuciła na ciebie mocny czar, uważaj braciszku – zakończyła rozmowę Hana zbierając naczynia po kolacji.
– Nie wiem o czym mówisz. – Hiro uśmiechnął się pod nosem – będę u siebie, przyjdź pokażę ci rysunki.
Chwilę później Hana zaskoczyła go na tarasie.
– Powiedz mi, ten taras ma jakieś szczególne znaczenie dla ciebie ostatnio? – Zapytała.
– Czemu? – Odwrócił się do niej zdziwiony.
– Bo co do ciebie zajrzę, to stoisz tutaj, praktycznie w tym samym miejscu – zauważyła.
– Hana, jesteś za spostrzegawcza, a teraz chodź, gdy cię nie było,zmieniłem koncepcję mangi. Pamiętasz, utknąłem w pewnym momencie historii?
– Tak, troszkę z tym duchem ojca namieszałeś.
Przeszli razem w kierunku deski i Hiro wyciągnął rysunki następnej części.
– Pierwsza część – kontynuował chłopak – zakończyłem na wypadku Eri, gdy potrącił ją Tetsu...
– Tak i stał się duchem , który miał ją nawiedzać – wtrąciła dziewczyna.
– Ale nim nie został. Zmieniłem ten element. Eri w bieżącej wersji bardzo ucierpiała. W wypadku utraciła jedno oko, miała rozległe obrażenia wewnętrzne. Uratować mogła ją tylko seria przeszczepów. Tetsu też nie umarł, jak poprzednio, na miejscu, ale wskutek urazu głowy został roślinką. Znajomi lekarze, bo Eri trafiła do szpitala w  którym miała praktyki, stwierdzili u starszego Hosokawy śmierć mózgu. Syn zgodził się na oddanie organów ojca na potrzeby transplantacji.  I tym sposobem, dzięki decyzji  Hirokiego, dziewczyn dostała po Tetsu oko i serce...
– Hiro! – Hana, aż klasnęła w dłonie  zachwytu – to jest genialne, jak na to wpadłeś?
– Pewna Yōsei mi pomogła  – zmierzwił jej ręką fryzurę.
– Zawsze musisz ze mnie żartować? –Zrobiła obrażoną minę
– Imōto, odwołuję to co mówiłem przed chwilą – Hiro zrobił poważną minę.
– To znaczy co?
– To, że jesteś spostrzegawcza, ja ci prawdę mówię a ty... – nie dokończył bo na jego twarzy rozpłaszczyła się poduszka.
– Broń się! – krzyknęła Hana. –  Bitwa poduszkowa!
– Nie wygrasz ze mną –  Hiro podjął wyzwanie ze śmiechem.


**yōkai, obake, yūreipojęcia te obejmują całą gamę stworów, których boją się Japończycy: duchy, widma, demony, mamidła, zjawy, odmieńce...
**Yōsei  − japońskie słowo, które jest synonimem słowa wróżka.

18 komentarzy:

  1. Kyaaaaaaaaaaaaa~~!! Nie wierzę, że to publikujesz no normalnie nie mogę. Przez to wszystko czuję się dziwnie zawstydzona i nawet nie zaczęłam od mojego zwyczajowego "Kochana Onee-san".
    To opowiadanie dużo ciężej mi komentować, zwłaszcza publicznie, bo jest dla mnie niezwykle osobiste i w ogóle. Chcę tylko powiedzieć, że poproszę wydruk z Twoim podpisem, jak skończysz i o ile :). Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że do tego wróciłaś, mimo wszystko :).
    Życzę weny i trzymam za Ciebie kciuki. Więcej nie powiem, wiesz, jak je uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz Kochana Imoto - Chan xd.
      I ostrzegam od razu, co byś potem z krzesła nie spadła xd - będzie się działo :D.
      Wersję papierową dostaniesz na urodziny - masz jak w banku ( o ile skończę do tego czasu xd)

      Usuń
  2. A więc zgodnie z obietnicą, znów tu zaglądam. Muszę przyznać, że również nie znam się na mandze. Jednak może to nie przeszkodzi mi czytać Twojego opowiadania, przynajmniej tak myślę. zaręczyny Joanny z Sebastianem, to bardzo pozytywna wiadomość dla rodziców i Lilki w ogóle obie siostry Kostrzyckie mają, zapewne raczej duże powodzenie u facetów, co? Ogólnie jest dobrze na razie muszę się w klimat, żeby zacząć zostawiać dłuższe komentarze, więc liczę na wyrozumiałość. Ano i życzę weny oczywiście. Nie jestem jakąś od błedów, zresztą sama ciągle się uczę i raczej nie lubię nikogo pouczać. Niemniej, jednak popełniasz dosyć podstawowy błąd. np. to zdanie "Strułaś się? - Zapytał Sebastian" W początkach mojej kariery pisarskiej uczyli mnie ludzie bieglejsi w tej sztuce, że wyrazy po myślniku typu zapytał, bąknął itd. zawsze piszemy z małej litery, nawet po znaku zapytania. A w przypadku kiedy zwracamy się do kogoś np. "Witaj, Karolu, jak się masz? Wstawiamy przecinek przed imieniem i zaraz po. Ja też kiedyś tego nie wiedziałam i uwierz mi moje opowiadania wyglądały nieciekawie. do dziś mam z tym spory problem, ale wtedy patrzę na książki. najgorsze są przecinki, czyli ogólnie interpunkcja i te wszystkie zasady. Wybacz już się nie wymądrzam, Joanno. Pozdrawiam życzę miłego weekendu. Jeśli Cię uraziłam to przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,

      Bardzo mi miło, że zadecydowałaś się odwiedzić "klawiaturę" ponownie. I również mam nadzieję, że manga Cię nie odstraszy.
      Pytasz czy siostry Kostrzyckie mają powodzenie u facetów? Nie wiem xd. Joanna od dawna jest z Sebastianem, a Liliana nie ma i nie miała nikogo - muszę je wziąć na spytki :D
      Co do moich "błędów" - przyjrzę się "sztuce", choć jako osobę, która maturę pisała dawno temu, a polski miała z nobliwą panią profesor, uczono mnie, że znak zapytania czy wykrzyknik jest traktowany na równi z kropką:) Ale podobno tylko krowa nie zmienia poglądów.

      Usuń
  3. Przeczytałam o 4 rano w łóżku (wiwat bezsenność), ale wrócę, jak posprzątam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wowww - podziwiam - mam nadzieję, że Cie nie uśpiło xd

      Usuń
    2. Co ja się tak ociągałam z tym komentarzem, nie wiem sama. Jeszcze trochę i zapomniałabym, że jeszcze nic tu nie napisałam. Będzie szybko i zwięźle, bo jestem w pracy. Moja koncepcja się potwierdza, przynajmniej na razie i będziemy obserwować Lilkę w dwóch światach. I pewnie Cię ucieszy fakt, że obydwa tak samo mnie ciekawią, więc nie mogę się już doczekać dalszego ciągu. Nie przypuszczałam, że pomoże Hiro i ulepszy jego mangę, ale widać chłopak jest z tego bardzo zadowolony. W ogóle bardzo podobał mi się fragment, kiedy ją obserwował i później opis tych perfum... piękne.
      Ale tym odcinkiem zdecydowanie zawładnęli Aśka z Sebastianem. Świetnie mi się o nich czytało, pasują do siebie, ale chciałabym dowiedzieć się więcej o zdolnościach Joanny. To bardzo ciekawy, jeszcze nierozwinięty wątek.
      Nocne życie LIlki nabiera barw, nie wiem, czy znajdzie czas, żeby za dnia skupiać uwagę na Karolu, który chyba uśpił jej czujność...
      Przepraszam, że tak w biegu, ale jedną nogą już jestem na wakacjach :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem chcę być na bieżąco, więc zjawiam się, jak na mnie, w ekspresowym tempie. Chyba faktycznie nie było się czym martwić, bo te elementy mangi w niczym nie przeszkadzają, nawet zaczynam się wciągać. Przynajmniej mogę dowiedzieć się czegoś, bo dla mnie był to całkowicie nieznany teren. Dobrze wnioskuję, że życie Lilki będzie teraz toczyć się w dwóch różnych światach? Osiągnęłaś sukces, jeśli chciałaś zaciekawić nas tym, co będzie się działo w jej snach. Już nawet Koszmarny Karolek zszedł na drugi plan. Ale nie powiem, bardzo mnie zaskoczył jego wątek w tym odcinku. To tylko taka poza, co? Wymyślił tą dziewczynę i przeprowadzkę do babci, żeby uśpić czujność Lili? W szczerość jego intencji nie wierzę, ale ja zawsze staram się doszukać jakichś ukrytych, niekoniecznie szlachetnych pobudek.
      Aśka i Sebastian, aww <3 Słodcy są. Akcja z zaręczynami, domniemaną ciążą i zięciem rozbawiła mnie do łez. Byłam zaskoczona, że Seba wie o jej darze, ukrytych mocach, czy jak to tam można określić. I kim jest ta Helena? Poproszę o rozwinięcie wątku.
      Hiro zajmuje się perfumami? Kurcze, świetna sprawa. Bardzo oryginalny pomysł. W ogóle całe to opowiadanie jest nietypowe i zaczyna mnie coraz bardziej wciągać. Czekam na spotkanie Hiro i jego wróżki, bo do takowego kiedyś dojdzie, prawda?
      Kończę,bo laptop zaczyna mi się przegrzewać :(
      Ściskam :)

      Usuń
    2. Hej:)

      Mnie przegrzewa się mózg....laptop już dawno zamienił się w piecyk xd.
      Widzisz - mówiłam, że nie należy się przejmować :) Tak, dobrze trafiasz, Lilka będzie miała teraz podwójne życie, a Karolek nie na darmo pilnuje kanarków babci :D Czym ja Cię zaskoczę Kobieto?!
      Joanna z Sebastianem - jeszcze będą słodcy. Aśka nie jest tylko siostrą Lilki, ma swoją role do odegrania. Helena - obiecuje pojawi się na pewno.
      A spotkanie Hiro z wróżką f2f już niedługo:)
      Całuję:)
      P.S Co tam słychać u Twoich bohaterów??

      Usuń
    3. Daj spokój, cały czas mnie czymś zaskakujesz. Po prostu zawsze szukam jakiegoś motywu, niekoniecznie pozytywnego. Ostatnio Karolek wydał mi się takim nadętym lowelasem, który choćby dla zasady pokaże Lilce, że może ją mieć, ale to chyba taka moja nadinterpretacja, więc ten jego nowy obraz trochę zbił mnie z pantałyku. Nie ze mną te numery, on coś kombinuje.
      O, to cudownie, że Aśka nie będzie tylko sparowana z Sebą i razem będą rzygać tęczą xD
      Zaczynam coś nowego, taka alternatywna wersja Aili i Juliana, ale opublikowałam tylko króciutki prolog, na kompie mam więcej, eksperymentuję z różnymi stylami itp. Ale jeśli chcesz krótki update, to bez zmian: Aila zamula w mieszkaniu, a Julian, jak to Julian, król kuszenia i rozpusty. Strzeliłam sobie w kolano z taką kreacją Aili i nie wiem, czy jeszcze uda mi się z tego opowiadania cokolwiek wykrzesać.

      Usuń
    4. W ogóle miałam ostatnio ochotę podrzucić komuś to opowiadanie, może poddałby jakiś pomysł albo podzielił się swoimi przemyśleniami, i wtedy dostrzegłabym coś, czego teraz nie widzę, jakieś światełko w tunelu, ale nikt z mojego otoczenia nie wie, że coś tam sobie skrobię i nawet nie za bardzo chciałabym z tym wyskakiwać.

      Usuń
    5. Widzisz ten szeroki uśmiech i te oczy kota ze Shreka
      Już wiesz komu wysłać :D

      Usuń
    6. Ha, widzisz, sęk w tym, że nie mam nic więcej niż to, co już opublikowałam na blogu. Ten 9 rozdział zmieniał koncepcję milion razy, ale dalej nie zapisałam ani jednego słowa. Ale to bardzo miło z Twojej strony. Możesz podać mi jakiś namiar na siebie - maila/gg whatever - i zasypię Cię milionem pytań :D Masz już trochę opowiadań na swoim koncie, więc jesteś o wiele bardziej doświadczona.

      Usuń
    7. Bardzo chętnie. I możesz zasypywać: joannakatia@gmail.com

      Usuń
  5. Wybacz, że tak późno komentuję (w dodatku daję taki nic niewnoszący komentarz), daję znać, że przeczytałam (w końcu) i nie zapominam o blogu. Nie będę zganiała na brak czasu, to raczej czyste lenistwo, że nie potrafię się zmobilizować i nadrobić zaległych rozdziałów na blogach.
    Czytało mi się przyjemniej niż pierwszy rozdział (chociaż długość mnie powala :P), może dlatego, że historia zaczyna się nieco rozkręcać. Ostatnio Lilka wydała mi się infantylna, to było strasznie denerwujące, chociaż rozumiem, że ciągle myślenie o czymś, co się lubi może spowodować taki stan. Ja już chyba wyrosłam z takiego zachowania. Mimo wszytko nadal mam wrażenie, że to jest trochę za dużo. Nawet nie mam wrażenia, że czytam dwie różne histerie (to w końcu zrozumiałe, w końcu Lilka przebywa w dwóch "światach"), ale czasami wydaje mi się, że czytam trzy lub cztery historie. Ale to tylko moje odczucie, być może paskowanie się w opowiadania, które mają więcej niż 15 rozdziałów nie wpływa na mnie dobrze i wszędzie dostrzegam przesyt XD Dla mnie jednak w tym przypadku mniej znaczy więcej.
    Nie będę się czepiała dialogów czy przecinków, blog to podobno tylko blog, ale mogę Cię prosić, żebyś stawiała kropki na końcu zdania? Nie wiem, czy to przyzwyczajenie, czy się czepiam, ale nie potrafię znieść ich braku XD Zapomniałaś w kilku miejscach. Może daj komuś do sprawdzenia. Ja nie piszę bezbłędnie, więc w zasadzie możesz to zignorować.
    Rozumiem, że różnicę czasu między Polską i Japonią również powinnam zignorować? ;>

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że o nas nie zapomniałaś i wrócisz z rozdziałem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, te zaręczyny były takie "romantyczne", że aż niesamowite! :D I rodzice Joaśki i Lilki są też niesamowici. Szczególnie matka, która ma zamiłowanie do wtrącania się we wszystko zawsze i wszędzie. Takie sprawia wrażenie :) To wesele chyba będzie bardziej po jej myśli niż samych państwa młodych. Sądzę, że nie ma większej grozy dla chcących się pobrać ludzi :D Hiro zafascynował się duszkiem i to słodkie, że stworzył perfumy na podszept serca <3 Czekam, aż on i Lilka zdołają się w końcu porozumieć.
    I czemu mam wrażenie, że te blizny nie znikają za sprawą maści, ale tajemniczych mocy?
    Rozdział świetny, aczkolwiek interpunkcyjne mega chaotycznie. Przecinki, kropki etc po prostu rozsypały Ci się po tekście, tworząc bałagan :) Ale ogółem jest okey!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń